Do 9 stycznia Antoni Macierewicz był ministrem obrony. Jednak ten niekonwencjonalny polityk zachowuje się tak, jakby tej dymisji wcale nie było. Ogłasza na przykład, że zawieszona od dekady służba wojskowa powinna wrócić. Co na to politycy, którzy naprawdę rządzą ministerstwem? Mówią, że póki co takich pomysłów nie ma. Czy więc młodzi ludzie mogą odetchnąć z ulgą?
O tym, że młodzi ludzie znowu powinni iść w kamasze, mówił niedawno Macierewicz na spotkaniu w Toruniu;
Obowiązkowa służba wojskowa powinna zostać przywrócona jak najszybciej. Wszystkie państwa świadome zagrożenia – nawet pacyfistyczna Szwecja – przywracają albo wprowadzają zasadniczą służbę wojskową.
Gdy wypowiadał te słowa, to właściwie nie wiadomo było czy warto je traktować poważnie, czy też nie. Teoretycznie już od pewnego czasu kontrowersyjny polityk już nie jest szefem MON-u, a zajmuje się znów swoim ulubionym tematem – czyli udowadnianiem, że w Smoleńsku była pancerna brzoza/nastąpił wybuch w lewym skrzydle/trzy osoby przeżyły katastrofę.
To jednak nie takie proste – szef Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem (to teraz oficjalna funkcja Macierewicza) ciągle korzysta ze swojej ministerialnej limuzyny, ma ochronę specjalnego oddziału Żandarmerii Wojskowej, a ponoć nawet urzęduje w siedzibie MON przy Klonowej! Jednym słowem – zachowuje się jak minister, choć ministrem już teoretycznie nie jest. Skoro więc mówi o przywracaniu służby, to może młodzi ludzie powinni się przygotowywać na 9 miesięcy życia na poligonie?
Obowiązkowa służba powróci? „MON nie ma takich planów”
W końcu dziennikarze „Rzeczpospolitej” postanowili zapytać o to w MON-ie, a przynajmniej w tej części ministerstwa, do której Macierewicz nie ma wstępu.
– Na razie nie jest planowane przywrócenia powszechnego obowiązku służby wojskowej – usłyszeli dziennikarze.
Ministerstwo tłumaczy, że obecnie pobór nie jest koniecznością, bo wspaniale rozwijają się Wojska Obrony Terytorialnej. W tym roku planuje się przeszkolenie nawet 17 tysięcy ochotników do WOT.
Obowiązkowa służba wojskowa – jaki jest właściwie jej status?
No właśnie, jaki właściwie jest status obowiązkowej służby w Polsce? Ostatni pobór zorganizowano 2008 roku, więc dzisiejsi maturzyści czy studenci pewnie w ogóle nie przejmują się perspektywą pójścia w kamasze. Jednak pobór został wtedy jedynie zawieszony, co oznacza, że jego przywrócenie wcale nie jest skomplikowane. Jeśli na przykład Sztab Generalny uznałby, że brakuje mu rezerw, może szybko odwiesić pobór. Choć zwykle jest to decyzja bardziej polityczna, niż militarna. A jak widać, obecne kierownictwo resortu na razie ani myśli, aby spełniać marzenia Macierewicza.
Obowiązkowa służba wojskowa – niegdysiejszy postrach młodzieży
Obowiązkowa służba wojskowa była przez lata tym, czego młodzi mężczyźni unikali jak ognia. Wizja spędzenia 9 miesięcy w kamaszach i na poligonie była jakoś średnio atrakcyjna dla ówczesnej młodzieży. Wszyscy zatem kombinowali co zrobić, by do wojska jednak nie trafić. Aż tak trudne to nie było, bo ze służby zwalniało pójście na studia. Wielu ekspertów tłumaczy zresztą niesamowity boom edukacyjny w Polsce lat 90. właśnie obowiązkowym poborem. Ale tricków na uniknięcie poboru było mnóstwo, a do najpopularniejszych należało fingowanie chorób.
Armia w końcówce lat dwutysięcznych była jednak jeszcze mocno siermiężna, a Polska była zaangażowana w wyjątkowo niepopularny konflikt w Iraku. Donald Tusk wykorzystał te nastroje w kampanii w 2007 roku i obiecał, że gdy dojdzie do władzy, obowiązek zniknie. Słowa dotrzymał. Co ciekawe, gdy PiS doszedł do władzy, temat powrotu do służby właściwie się nie pojawiał – aż do teraz.
Moda na armię. Pobór już niepotrzebny?
Dzisiejszy klimat polityczny jest jednak zupełnie inny niż na początku rządów PO. Wtedy pójście do wojska było dla większości młodych ludzi życiową tragedią. Dziś młodzież nosi koszulki z Żołnierzami Wyklętymi i wręcz garnie się do wojska. Pokazują to liczby – nie tylko chętnych do WOT. Popularny jest też program „Legia akademicka”, w ramach którego organizowane są szkolenia wojskowe dla studentów. Przy polskich uczelniach działa już 210 takich grup studenckich, a każda liczy od 25 do 35 osób.
Jednym słowem – zainteresowanie młodzieży wojskiem jest, gdy akurat wojskowego przymusu nie ma. Ale chyba nie jest tajemnicą, że młodzi ludzie właśnie tak pochodzą do nakazów. Dobrze, że obecne kierownictwo rozumie to lepiej, niż Antoni Macierewicz.