Setna rocznica odzyskania niepodległości, którą będziemy obchodzić w przyszłym roku, będzie obfitowała w bardzo pompatyczne wydarzenia. Nie ma się co dziwić, okazja ku temu będzie bardziej niż odpowiednia. Mam jednak coraz większe wrażenie, że to będą bardzo groteskowe obchody. Powrócą przedwojenne stopnie wojskowe.
Z nieukrywanym zdumieniem obserwuję coraz bardziej powszechny kult przedwojennej Polski, tak jakby to była kraina mlekiem i miodem płynąca niczym mityczna Atlantyda. To idealnie wpisuje się w naszą martyrologię i przekonanie o własnej wielkości. Zbliżająca się okrągłą rocznica odzyskania niepodległości aż się prosi o nawiązania do przedwojennej rzeczywistości. Dzisiejsza Rzeczpospolita opisuje, że dotarła do planów Ministerstwa Obrony Narodowej. Resort planuje przywrócić stopnie wojskowe, jakie były używane przed wojną.
Nowe stopnie wojskowe mają powrócić 11 listopada 2018 roku. Co prawda nie we wszystkich jednostkach jednocześnie, lecz stopniowo. Zmiany będą dotyczyć jednostek kawalerii i artylerii. W ten sposób w naszej armii znów zagości rotmistrz, który jest odpowiednikiem stopnia kapitana. Dodatkowo kawaleria wzbogaci się o starszego wachmistrza i wachmistrza (starszy sierżant i sierżant), szwoleżera, drogona i huzara. Pod okienko przybędą także ułani. Równie ciekawe zmiany czekają wojska artyleryjskie. Armię czeka powrót ogniomistrza, bombardiera oraz kanoniera.
Przedwojenne stopnie wojskowe nie wygrają wojny. Czołgi i śmigłowce już prędzej
Zmiany mają nie generować dodatkowych kosztów, ponieważ dotyczą tylko i wyłącznie nowych rubryk w kwestionariuszach osobowych żołnierzy. Nie zapowiada się, a przynajmniej na razie, żeby zmianie miało ulec umundurowanie. W ten sposób Ministerstwo Obrony Narodowej chce powrócić do przedwojennych tradycji wojskowych, które zostały brutalnie przerwane, a następnie zapomniane przez reformy powojennych władz.
Ciekawe czy w następstwie tych zmian powróci również przedwojenne uzbrojenie wojska. Można zrozumieć takie zmiany jako chęć powrotu do starego, tradycyjnego przecież nazewnictwa, które ma swój jakiś urok. W powszechnej świadomości każdy rotmistrz to bohater narodowy, a la Witold Pilecki. Ułani mają w sobie nutkę romantyzmu, której obecnie ciężko szukać wśród naszych wojaków. Ogniomistrze i bombardierzy jakoś tak pasują do artylerii, bo przecież kojarzą się z armatami i wystrzałami. Takie reformy powinny jednak być przeprowadzane na samym końcu modernizacji wojska. Wojny nie wygrają rotmistrz czy ułan z pieśnią o ukochanej na ustach tylko nowoczesne śmigłowce, czołgi czy karabiny. Nie można też zapominać o porządnym dowodzeniu. Durna i samowolna szarża szwoleżerów nie rozgromi armii przeciwnika.
Patrząc jednak na osiągnięcia ministra Macierewicza w modernizowaniu armii, powrót przedwojennych stopni wojskowych będzie niczym innym jak pudrowaniem trupa.