Odejścia z PiS to coś, co zawsze zwraca uwagę opinii publicznej. Tak też jest dziś, gdy taki ruch zapowiedział poseł Lech Kołakowski i – na razie szerzej nieznana – grupa innych parlamentarzystów. Nie jestem jednak w stanie się tym zbytnio ekscytować, bo uciekinierzy z PiS czmychają jeszcze bardziej w prawo i nikt z nich zapewne nigdy nie dołączy do centrowej opozycji.
Odejścia z PiS
Mało kto do dzisiejszego poranka wiedział kim jest Lech Kołakowski. Ale poseł PiS wiedział co robi, umawiając się na poranną rozmowę w RMF FM. Zaczął ją od razu z grubej rury, słowami: dziś odchodzę z PiS. I zaraz potem dodał, że wraz z nim szeregi Prawa i Sprawiedliwości opuszcza kilkoro innych parlamentarzystów.
To nie są uciekinierzy. To są bohaterzy, którzy walczą o polskie sprawy. Sprawy polskiej wsi są racją stanu. Ja bardzo szanuję i cenię kolegów za ich stanowisko.
…mówił w RMF FM Lech Kołakowski, który planuje założyć nowe koło poselskie.
Trudno się dziwić, że ta informacja wywołała burzę. PiS ma przecież dość kruchą większość, opartą na 235 posłach na 460 miejsc w Sejmie. W dodatku od wielu miesięcy w partii słychać coraz głośniejsze pęknięcia – raz to od strony Porozumienia, raz od Solidarnej Polski, innym razem ze strony Jana Krzysztofa Ardanowskiego (tylko Jacek Sasin zawsze wierny). Jednak moim zdaniem wieszczony od jakiegoś czasu „koniec PiSu” jest wciąż dość odległą perspektywą.
Stan prawej strony się nie zmniejszy
Pomyślmy co motywuje grupę posłów z Lechem Kołakowskim na czele do odejścia z PiS. Jest to przede wszystkim „piątka dla zwierząt” i bunt polskich rolników przeciwko autorskiemu pomysłowi prezesa Jarosława Kaczyńskiego. I to właśnie kwestia wsi podzieliła polską prawicę, która jednak wciąż jest jednolita w najbardziej dziś polaryzujących sprawach światopoglądowych. Poza tym Zjednoczona Prawica czerpie z państwa tak ogromne zyski (w końcu uwłaszczyła się na nim jak żadna inna formacja w wolnej Polsce), że politykom nie opłaca się ewentualna utrata władzy. Wiązałoby się to ze stratą wpływów, wyrzuceniem z pracy szwagrów i kuzynów i końcem z bzdurnymi dotacjami na pseudoinwestycje. Dlatego ewentualne nowe koło w kluczowych sprawach i tak będzie głosować z PiS-em.
Czy w Zjednoczonej Prawicy są politycy, którzy mogą przejść do opozycji prodemokratycznej – PSL, KO czy ruchu Szymona Hołowni? Moim zdaniem nie ma ani jednej takiej osoby. Jeśli by była, objawiłaby się w trakcie największych prawnych demolek, takich jak ustawa kagańcowa czy niedawny wyrok TK w sprawie aborcji. Oczywiście co jakiś czas zdroworozsądkowy głos zabiera Jarosław Gowin. Ale chyba już nikt nie myśli poważnie o tym, by trwale odkleił się on od PiS po tylu latach współpracy z Kaczyńskim.
Tak samo wygląda sprawa weta w sprawie praworządności. Ziobro podgryza tu Morawieckiego, zresztą nie po raz pierwszy, ale obaj wiedzą że zmiana opcji rządzącej jednego i drugiego wpuści w tarapaty, związane z odpowiedzialnością za bałagan, jaki narobili przez lata w sferach, za które byli odpowiedzialni. Zjednoczona Prawica zatem będzie się kotłować coraz bardziej, będą sobie wbijać w plecy noże i coraz bardziej nienawidzić. Ale naprawdę bardzo wiele musi się wydarzyć, żeby zdecydowała się na rozwiązanie Sejmu i rozpisanie kolejnych wyborów. Wciąż wierzę że to się stanie, ale nie ma co liczyć że doprowadzą do tego odejścia z PiS takie jak dzisiaj. Potrzeba do tego większego wstrząsu. Jakiego? No cóż, rok 2020 jeszcze nie skończył i coś czuję, że ma dla nas jeszcze kilka niespodzianek.