Dwa rodzaje odpowiedzialności. Kto płaci za spadającą doniczkę, a kto za urwaną barierkę?
Zgodnie z polskim prawem, odpowiedzialność za szkody związane z balkonem jest dwojakiego rodzaju i zależy od tego, co było bezpośrednią przyczyną takiej szkody.
Za szkody wyrządzone przez przedmioty, które zostały z balkonu wyrzucone, wylane lub z niego spadły (np. doniczka, grill czy suszarka na pranie), odpowiada osoba zajmująca lokal - a zatem najemca lub właściciel. Co ważne, odpowiedzialność ta opiera się na zasadzie ryzyka, a nie winy.
Jak wyjaśnia na łamach serwisu portalsamorzadowy.pl radca prawny Aleksander Daszewski, zastępca dyrektora Departamentu Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego, oznacza to, że poszkodowany nie musi udowadniać winy mieszkańca. To na właścicielu balkonu spoczywa ciężar udowodnienia, że do szkody doszło na skutek siły wyższej, wyłącznej winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi on odpowiedzialności.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy szkoda powstaje w wyniku oderwania się części konstrukcyjnej balkonu, takiej jak barierka, gzyms czy fragment płyty balkonowej. W takim przypadku odpowiedzialność ponosi posiadacz samoistny budynku, czyli najczęściej wspólnota lub spółdzielnia mieszkaniowa. Wynika to z faktu, że elementy konstrukcyjne balkonu są traktowane jako część wspólna nieruchomości, za której należyty stan techniczny odpowiada zarządca.
Jak się zabezpieczyć? Ekspert wskazuje na ubezpieczenie OC w życiu prywatnym
Biorąc pod uwagę to, jak poważne mogą być konsekwencje finansowe szkód balkonowych, dobrym rozwiązaniem może być wykupienie dobrowolnego ubezpieczenia OC w życiu prywatnym. Jak podkreśla Aleksander Daszewski, jest to zazwyczaj niedrogie rozszerzenie standardowej polisy mieszkaniowej, które chroni nas nie tylko przed szkodami balkonowymi, ale również przed całym spektrum innych, codziennych zdarzeń, takich jak zalanie sąsiada, pogryzienie kogoś przez naszego psa czy zniszczenie mienia przez nasze dziecko.
W przypadku polisy OC kluczową rolę odgrywa suma gwarancyjna. Jak alarmuje ekspert Rzecznika Finansowego, w dzisiejszych realiach powinna ona wynosić minimum 200-250 tys. zł. Skąd tak wysoka kwota? Wynika ona z potencjalnej skali szkód, zwłaszcza szkód na osobie. Jak wyjaśnia Daszewski,
Zarówno spadająca doniczka, jak i garnek mogą upaść na drogi samochód, więc ważne, aby suma ubezpieczenia pokryła te koszty, ale oprócz szkód majątkowych, spadające przedmioty mogą wyrządzić także poważne, a nawet tragiczne w skutkach szkody osobowe. U poszkodowanego może dojść do poważnego urazu, np. kręgosłupa, a zadośćuczynienie za ból i cierpienie dla takiej osoby patrząc, biorąc pod uwagę dzisiejsze orzecznictwo, może wynieść 50-100 tys. zł. Do tego dochodzi zwrot kosztów leczenia i rehabilitacji, co będzie się wiązało ze sporymi kosztami, a także zwrot utraconych dochodów. (...) Sumując te wszystkie świadczenia możemy zostać zobowiązani do wypłaty poszkodowanej osobie nawet 150 tys. zł.
Z tego względu ubezpieczenie OC w życiu prywatnym wydaje się rozsądnym rozwiązaniem; jednocześnie warto wiedzieć, kiedy szkoda balkonowa będzie naszą odpowiedzialnością, a kiedy - zarządcy budynku.