Choć rząd jest dumny z pomoc, którą oferuje przedsiębiorcom, to sami przedsiębiorcy jakoś zadowoleni nie są. Restauratorzy ze Szczecina mówią wprost: rząd powinien wypłacić odszkodowania za kwarantannę. Może chodzić o kilkadziesiąt tysięcy zł dla każdego lokalu.
Rząd zamroził gospodarkę, ale nie wprowadził stanu klęski żywiołowej. Takie rozwiązanie pozwoliłoby przedsiębiorcom na domaganie się odszkodowań. Tak muszą się zadowolić kolejnymi wersjami tarcz antykryzysowych/finansowych. Zdaniem większości przedsiębiorców, taka pomoc jednak nie jest wystarczająca.
Co dalej? „Rząd nas zamknął i rząd powinien wypłacić nam odszkodowania. To nie jest tak, że można zamknąć branże, a potem powiedzieć, że oferuje się jej pomoc, a tak naprawdę wpycha się je w jeszcze większe kłopoty” – mówi serwisowi wSzczecinie.pl Zbigniew Radecki, właściciel restauracji „Radecki”.
O jakie kwoty może chodzić? „Możemy powiedzieć, że dla każdej restauracji ten czas, który za nami, to strata kilkudziesięciu tysięcy złotych” – dodaje Iwona Niemczewska, właścicielka szczecińskiej restauracji „Z drugiej strony lustra”.
Czy rzeczywiście ruszy fala pozwów? Ponoć pierwsze są już szykowane – choć oczywiście nie jest pewne, czy do sądowych batalii ostatecznie dojdzie. Może restauratorzy teraz będą musieli się skupić na swoich lokalach, skoro znów mogą przyjmować klientów.
Odszkodowania za kwarantannę. Rząd ugasił pożar benzyną?
Czemu rząd nie wprowadził stanu klęski żywiołowej? Oficjalnie nie chodziło o żadnej kwestie wyborcze, ale właśnie o odszkodowania. Przedstawiciele partii rządzącej wielokrotnie podkreślali, że takie rozwiązanie wiązałoby się z wypłatami wielkich sum dla zagranicznych koncernów.
To jednak nie do końca prawda. W świetle obowiązujących ustaw, o odszkodowaniach po stanach nadzwyczajnych decyduje wojewoda. A wojewoda to przecież przedstawiciel rządu. Zatem można powiedzieć, że o odszkodowaniach od rządu decydowałby sam rząd.
Jednak skoro takiej furtki nie ma, trudno się dziwić, że przedsiębiorcy chcą brać sprawy w swoje ręce. I walczyć o swoje przed sądami, a nie wojewodami.
Jeśli sądy staną po stronie przedsiębiorców, rząd będzie musiał znaleźć gigantyczne fundusze – w i tak trudnej sytuacji budżetowej. Bo przecież jeśli restauratorom ze Szczecina uda się coś wywalczyć, na pewno przyjdą restauratorzy z Poznania czy Radomia. A po nich – właściciele klubów fitness czy parków rozrywki. I tak dalej, i tak dalej.
Chyba więc lepszym rozwiązaniem jest po prostu stosowanie obowiązującego prawa. Gaszenie pożaru benzyną jednak nigdy nie jest najlepszym pomysłem.