Ogrzewanie gazowe w Polsce na szeroką skalę w budynkach wielorodzinnych pojawiło się w latach 90. XX wieku
Stanowiło alternatywę dla pieców na paliwo stałe, jak np. noszony z piwnicy węgiel czy drewno. Oczywiście zawsze poprzedzało je wykonanie przyłącza gazowego w bloku czy w kamienicy. I właśnie tu pojawia się początek problemu.
Możliwość korzystania z instalacji niosła za sobą obowiązek spełnienia formalności i warunków technicznych, ale te sprzed 30 lat nijak miały się do obecnych norm.
Piece gazowe zawsze wymagały przede wszystkim przewodów wentylacyjnych i spalinowych, a tych w budynku zwykle występowała ograniczona liczba. Ci, dla których ich nie starczyło, później często musieli kombinować.
Opisany problem dotyczył głównie bloków z lat 50. i 60. oraz przedwojennych kamienic, gdyż budynki z wielkiej płyty zwykle posiadały przyłącza do elektrociepłowni.
Biorąc pod uwagę opisane okoliczności, trudno dziwić się regularnie nagłaśnianym w mediach niebezpieczeństwom związanym z korzystaniem z gazu.
Ich źródłem często są bowiem zaniedbania właścicieli, nierzadko sprzed wielu lat, a nie niebieskie paliwo samo w sobie.
Indywidualna instalacja jest bardzo droga. Taniej i bezpieczniej wykonać ją dla całego bloku
Absurd opisanej sytuacji polega na tym, że piec gazowy zawsze był dużym wydatkiem. Obecnie kosztuje średnio 10 tys. zł, a oprócz tego wymaga instalacji oraz komina z przewodem wentylacyjnym i spalinowym.
W optymistycznym wariancie wszystko to stanowi koszt rzędu 20 tys. zł. Tymczasem za najwyżej kilkadziesiąt tysięcy złotych można kupić piec gazowy dla całego bloku i zainstalować go np. w kotłowni w piwnicy.
Wymaga on zaledwie jednego dużego komina – gdy tymczasem przy indywidualnych urządzeniach potrzebnych może być kilkadziesiąt przewodów.
Oczywiście, do tego dochodzi jeszcze m.in. koszt rozprowadzenia instalacji wodnej w całym budynku oraz montaż ciepłomierzy lub podzielników ciepła.
Związane z tym wydatki trudno uśrednić, gdyż zależą one od rodzaju budynku. Można jednak śmiało przyjąć, że są sumarycznie mniejsze np. o połowę niż w przypadku samodzielnie pracujących kotłów.
Ale dużo ważniejsze jest bezpieczeństwo. Jeden piec to jedno urządzenie do serwisowania, podobnie sprawa ma się np. z czyszczeniem komina.
Opisane rozwiązanie pozwala także na całkowite wyeliminowanie gazu z mieszkań, gdyż znajduje się on wówczas wyłącznie w kotłowni.
W ten sposób znika ryzyko zaniedbań w serwisowaniu instalacji ze strony właścicieli, ponieważ stanowi to obowiązek zarządcy budynku.
Niestety, tego rodzaju rozwiązania udało się przeforsować w nielicznych blokach w Polsce, zwykle stosunkowo niedawno. A szkoda, bo gdyby postępowano inaczej, trudno byłoby utrzymać obecną nagonkę na niebieskie paliwo.