Opłaty za odbiór odpadów wciąż rosną – z tym ciężko jest walczyć
Emocje, jakie wzbudza kwestia opłat za odbiór śmieci, są wynikiem wciąż rosnących cen. To temat skomplikowany, ponieważ od pewnego czasu zauważa się w Polsce specyficzną monopolizację rynku – firmy zajmujące się wywozem odpadów dzielą teren pomiędzy siebie w taki sposób, że do przetargów staje tylko jedna z nich. Dzięki temu istnieje możliwość windowania ceny.
Oczywiście takie działania firm zajmujących się wywozem odpadów są pod lupą Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Postępowania w sprawach tego typu jednak trwają latami, a nie wszystkie samorządy decydują się zgłaszać problem. Tym samym sytuacja obecnie nie jest najlepsza i nie widać światełka w tunelu. Gminy mają jednak wpływ na to, w jaki sposób nalicza się opłatę od mieszkańców.
Opłaty za wywóz śmieci nie zawsze są „uczciwie” rozdzielone pomiędzy mieszkańców
W większości gmin szacuje się liczbę odebranych w ciągu roku odpadów (na tyle najczęściej podpisywana jest umowa z firmę odpowiadającą za wywóz śmieci) i na tej podstawie wylicza koszty. Następnie kwota ta jest dzielona na 12 miesięcy i na liczbę mieszkańców (przynajmniej zgodnie z deklaracją śmieciową) w gminie. W ten sposób uzyskuje się kwotę, którą każdy mieszkaniec powinien uiszczać miesięcznie na poczet odbioru odpadów komunalnych (czasem kwota ta jest zmniejszana, ponieważ samorząd decyduje się dopłacać z budżetu gminy).
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Problem jednak pojawia się w momencie, gdy kwota, jaką gmina poniesie w związku z wywozem odpadów, jest dzielona pomiędzy gospodarstwa domowe (niezależnie od tego, ilu mają mieszkańców). Popularne praktyki to również naliczanie opłat za śmieci w zależności od metrażu domu lub mieszkania, a także na podstawie zużycia wody (te metody są już jednak nieco bardziej skomplikowane). Takim praktykom przyjrzał się Rzecznik Praw Obywatelskich, który zauważył, że:
Zdaniem rzecznika, również naliczanie opłat w zależności od zużycia wody może być krzywdzące, zwłaszcza w przypadku budynków wielorodzinnych, gdzie zużycie jest ustalane zbiorczo dla całej nieruchomości. To prowadzi do sytuacji, w której wieloosobowa rodzina płaci tyle samo, co osoba mieszkająca sama. A różnica w ilości wytworzonych śmieci z pewnością jest znaczna.
Czy gospodarkę odpadami komunalnymi czekają zmiany prawne?
Jak poinformowała Anna Sowińska – podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, już w 2020 roku powołany został specjalny zespół (w którego skład wchodzą również przedstawiciele samorządów), mający zająć się opracowaniem nowych, systemowych rozwiązań w zakresie gospodarki odpadami. W ramach prac zespół zajmuje się również tematem naliczania opłat. Jak wskazuje MKiŚ:
I tak ktoś zawsze jest pokrzywdzony
Obecnie w większości gmin stosuje się zasadę „po równo”, w związku z czym każdy z mieszkańców ponosi takie same koszty wywozu śmieci. To jednak również jest krzywdzące, ponieważ przykładowo: małe dziecko nie generuje tak dużej ilości odpadów, co przeciętna osoba w wieku produkcyjnym. Z młode małżeństwo statystycznie również wygeneruje więcej śmieci niż para emerytów.
Takie rozwiązania nie zachęcają do wdrażania ideologii less waste – po co bowiem się wysilać, skoro nie ma z tego wymiernej korzyści? Oczywiście osoby świadome ekologiczne i podchodzące poważnie do kwestii zanieczyszczenia planety z pewnością starają się ograniczać ilość produkowanych przez siebie odpadów, jednak to wciąż zaledwie garstka osób w skali całego społeczeństwa. Najbardziej sprawiedliwe (a zarazem promujące ograniczenie zaśmiecania planety) jest więc naliczanie opłat według faktycznej ilości produkowanych śmieci. Tutaj jednak pojawiają się problemy techniczne (ważenie każdego z worków z odpadami osobno podraża koszty usługi).
Pojawił się również pomysł, żeby producenci jednorazowych opakowań i innych artykułów, przyczyniających się do zwiększonej produkcji śmieci, partycypowali w kosztach gospodarowania odpadami komunalnymi. Obecnie nie ma ku temu podstawy prawnej. Jak jednak informuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska: