Rządzący wymyślili sobie, że na każdym laptopie rozdanym uczniom czwartych klas będzie wygrawerowane godło państwowe i napis „Rzeczpospolita Polska”. Czyżbyśmy mieli do czynienia z kolejnym pomysłem na krzewienie patriotyzmu wśród młodzieży? W żadnym wypadku. Orzeł na laptopach to nic innego jak zabezpieczenie przed jego błyskawiczną sprzedażą w lombardzie albo na OLX.
Skoro już koniecznie chcemy rozdawać komputery czwartoklasistom, to przynajmniej zróbmy to dobrze
Nie jest żadną tajemnicą, że nie jestem entuzjastą rządowej koncepcji rozdawania wszystkim uczniom klas czwartych laptopów. Powodów jest kilka. Przede wszystkim, badania jednoznacznie pokazują, że już teraz praktycznie każdy uczeń posiada przenośny komputer z dostępem do Internetu. Urządzenie to nazywa się „smartfon” i stanowi w polskich szkołach wroga publicznego numer jeden. Dlatego trudno się spodziewać, żeby polska szkoła była w stanie wykorzystać potencjał drzemiący także w rządowych laptopach.
Co więcej, mamy do czynienia z rozdawnictwem. Warto jednak odnotować, że rząd chce kupić laptopy za środki z Krajowego Planu Odbudowy. Jest tutaj oczywiście jeden mały problem: Polska najpierw musiałaby te pieniądze dostać. Na to się na razie nie zanosi z powodu ciągnącego się sporu o reformę wymiaru sprawiedliwości. Można się spodziewać, że te pieniądze trzeba będzie ostatecznie skądś znowu wyczarować.
Warto także wspomnieć, że zakładana specyfikacja rządowych laptopów budzi kilka wątpliwości. Może i odpowiada mniej-więcej standardowi biznesowemu, ale przecież komputery mają otrzymać uczniowie. Ktoś w ogóle wierzy w bajki o „komputerach do nauki”? Sami przecież opowiadaliśmy je swoim rodzicom. Tymczasem zakładana specyfikacja w ogóle nie uwzględnia procesora ani kluczowych parametrów w kwestii pamięci RAM, dysku, czy nawet systemu operacyjnego. Teoretycznie jednak w ramach przyjętych założeń sprzętowych jak najbardziej da się znaleźć całkiem sensowne urządzenia.
Pomimo wszystkich wątpliwości, rządzących należy pochwalić tam, gdzie na to zasługują. W tym wypadku chodzi o pomysł, w myśl którego komputery czwartoklasistów obowiązkowo ozdobi godło Polski i napis „Rzeczpospolita Polska”. Nie chodzi bynajmniej o jakiś egzotyczny pomysł na wzbudzanie w młodzieży patriotycznego zrywu. Orzeł na laptopach ma służyć całkiem przyziemnemu celowi. To zabezpieczenie przed błyskawiczną sprzedażą urządzenia w lombardzie albo na portalach w rodzaju OLX czy Allegro.
Orzeł na laptopach to pomysł wręcz genialny w swojej prostocie
Laptopy dla czwartoklasistów nie mają być przecież jedynie użyczone beneficjentom. Mają oni otrzymać sprzęt na własność i za darmo. Rząd planuje zakup ok. 370 tys. komputerów i zamierza wydać na ten cel około miliarda złotych. Dzieląc te liczby przez siebie, otrzymamy ok. 2 700 zł. Po odliczeniu kosztów dystrybucji, czy wygrawerowania godła na każdym urządzeniu, możemy śmiało założyć, że jeden laptop dla czwartoklasistów może kosztować ok. 2 500 zł. Część rodziców może preferować pieniądze zamiast laptopa, zwłaszcza jeśli ich dzieci już mają swoje komputery. Ryzyko jest więc całkiem realne.
Okazuje się, że rządzący nawet nie próbują szukać jakiejś wzniosłej wymówki na oznaczanie laptopów orłem. Janusz Cieszyński, Pełnomocnik Rządu ds. Cyberbezpieczeństwa, stawia sprawę wprost:
To znacznie utrudni próby sprzedaży takiego sprzętu. Będziemy szeroko informować o istnieniu tego zabezpieczenia, żeby udaremnić wszelkie próby spieniężenia sprzętu, który powinien pomagać dzieciom.
Orzeł na laptopach ma się pojawić obok gładzika. Symbol i napis „Rzeczpospolita Polska” mają być wyraźnie widoczne i czytelne. Dodatkowo na urządzeniach ma znaleźć się także oznaczenie o ich zakupie ze środków z KPO. Naniesienie tych wszystkich zmian nie może dodatkowo naruszać gwarancji producenta. Jak to zrobić? To już problem firm biorących udział w przetargu. Pozostaje mieć także nadzieję, że dodatkowe oznaczenia będą dostatecznie trwałe.
Trzeba przyznać, że pomysł jest genialny w swojej prostocie. Orzeł na laptopach pozwoli już na pierwszy rzut oka rozpoznać urządzenie, które miało trafić do uczniów za darmo. Jeżeli ustawodawca dodatkowo zakazałby ich sprzedaży w ciągu, powiedzmy, 5 lat od momentu ich otrzymania, to mielibyśmy praktycznie pewność, że unikniemy zalewu „nowych, nieużywanych laptopów do nauki” w serwisach sprzedażowych i lombardach.
Orzeł na laptopach z pewnością sprawdzi się jako zabezpieczenie dużo lepiej niż jakieś specjalistyczne oprogramowanie zabezpieczające sprzęt przed zmianą właściciela. To albo byłoby nieskuteczne, albo czyniłoby urządzenie niepełnowartościowym.