Trwają prace nad protokołami bezpieczeństwa, które rząd ma zamiar stopniowo wdrażać, oświadczyła wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk. Zaznaczyła jednocześnie, że w skali całego kraju buntowniczo otworzyło się jedynie ok. 70-80 lokali, co nie zgadza się z deklaracjami samych przedsiębiorców. Rząd jednak podtrzymuje strategię oglądania rzeczywistości przez własne okulary i przewiduje możliwe otwarcie gastronomii i fitness w lutym. Zadłużenie branży ciągle wzrasta.
Otwarcie gastronomii i fitness w lutym, bo przedsiębiorcy są grzeczni
Resort rozwoju, nauki i technologii konsultuje jeszcze zapowiedziane przez premiera protokoły sanitarne z przedstawicielami poszczególnych branż. Wiceminister Semeniuk w rozmowie z Polsatem zaznaczyła jednak, że zgodnie z rekomendacją ministra Gowina, jako pierwsze powinny otworzyć się centra handlowe i sprzedaż detaliczna. W sprawie zaś powrotu do działalności gastronomii, aquaparków czy klubów fitness podkreśliła warunek wprowadzenia bardzo restrykcyjnych protokołów w lutym. Oczywiście pod warunkiem, że stan epidemiczny w kraju i w Europie nie ulegnie znacznemu pogorszeniu – nagłemu wzrostowi przypadków codziennych zachorowań czy nowych zagrożeń wirusowych COVID-19.
Odnosząc się zaś do zapowiadanych przed przedsiębiorców buntowniczych wznowień działalności, w programie „Graffiti” skomentowała całą sprawę, uznając, że w rezultacie zapowiadanego buntu otworzyło się ok. 70-80 lokali gastronomicznych. Tymczasem zapowiedzi samych restauratorów i stan otwartych w tej chwili lokali, jaki przedstawia „Mapa wolnego biznesu”, wskazują na wznowienie działalności przez kilkaset podmiotów więcej.
Oczywiście nie ma pewności co do funkcjonowania wszystkich skazanych tam punktów. Wielu przedsiębiorców po prostu wycofało się z wzięcia udziału w powrocie do działalności, mimo zakazów, w obawie przez kolejnymi karami i brakiem dofinansowań z ostatniej tarczy finansowej, zapowiadanymi przez ministra Gowina. Trudno jednak dać wiarę zapewnieniom Semeniuk o jedynie kilkudziesięciu funkcjonujących obecnie lokalach. Myślę raczej, że tak pani minister chciałby rzeczywistość widzieć – wszyscy są w miarę grzeczni, a łaskawy rząd już niedługo, bo w lutym, pozwoli na otwarcie gastronomii i fitness.
O protokołach sanitarnych należało pomyśleć już dużo wcześniej i pozwolić w ograniczonym stopniu oczywiście, lecz w każdym razie, na dość samodzielne utrzymywanie swoich biznesów, miejsc pracy i większą swobodę konsumentów.
Zadłużenie hoteli, restauracji, czy cateringu wzrosło w 2020 o jedną trzecią
W minionym roku zadłużenie branży HoReCa wynosiło 280,8 mln złotych. To o 33 proc więcej w porównaniu do 2019. Najbardziej ucierpiały jednoosobowe działalności gospodarcze. Sam okres pandemii wpłynął na wzrost zadłużenia o ponad 58,4 mln zł.
W Mazowieckiem niemal co piąte przedsiębiorstwo z tego sektora jest zadłużone. W dużym stopniu problem dotyka również firmy z woj. Śląskiego i Dolnośląskiego. Analitycy Krajowego Rejestru Długów w rozmowie z PAP przypomnieli, że w połowie 2020 roku Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego prognozowała, że obostrzeń nie przetrwa do końca roku 20 proc hoteli. Tak dużego przyrostu zadłużenia nie było w ciągu ostatnich lat, a styczeń – miesiąc ferii i potencjalnych wyjazdów, które w tym roku były zakazane – nie przyniósł żadnych możliwości odrobienia strat.
Sektorem, który najlepiej w branży HoReCa radzi sobie w pandemii jest catering, co nie dziwi. Firmy cateringowe od dłuższego czasu opierają swój model usług o dowożenie pożywiania pod drzwi klienta czy do siedziby firmy.
Otwarcie gastronomii i fitness i innych najbardziej dotkniętych ograniczeniami firm w lutym nie będzie więc łaskawym ukłonem władzy w stronę przedsiębiorców, ale próbą ratowania gospodarki. Na pewno jeszcze w bardzo ograniczonym stopniu, ze względu na wymogi sanitarne. Jednak takie rozwiązania są na pewno lepsze niż drukowanie banknotów o nominale 1000 złotych.