Szanowny Panie Prezydencie Miasta Stołecznego Warszawy, Rafale Trzaskowski,
nie robię sobie wielkiej nadziei, że Pan ten drobny list otwarty przeczyta, bo wiem, że jak co kilka lat, tak i teraz nadrabia Pan zaległości w książkowej lekturze.
Muszę jednak wyrazić swój żal, bo ilekroć wrzuca Pan swoje zdjęcie z jakiegoś autobusu albo tramwaju, mam takie poczucie, że obraża mnie Pan na co najmniej czterech różnych płaszczyznach.
Nie przesadzam ani trochę, no bo jaki niby proces myślowy mógł się kryć za Pańską turystyką komunikacyjną skrupulatnie dokumentowaną w mediach społecznościowych?
Nie kojarzę, bym przez ostatnie lata jakoś często widywał Pana w metrze. Bym słyszał, że namiętnie jeździ Pan tramwajami czy widywał Pana zdjęcia z autobusów. Chciałbym przy tym nadmienić, że nie ma w tym absolutnie nic złego, póki co zbiorowy transport miejski nie jest na szczęście jeszcze obowiązkiem.
Prezydent miasta co jeździ tramwajem jest fajny. Prezydent miasta co jeździ rowerem też jest fajny. I wreszcie fajny jest prezydent miasta co jeździ limuzyną, natomiast nikt przesadnie nie lubi ludzi co na co dzień jeżdżą autobusem, a próbują przed kimś udawać bywalców limuzyn. I – z tego co widzę obserwując odbiór Pańskich kampanii – vice versa.
Nie rozumiem co ma na celu – i to jeszcze w korporacyjno-inteligenckiej Warszawie – promowanie się na człowieka z ludu. Zwłaszcza, gdy i Pan, i my, i media, i no generalnie wszyscy dobrze wiemy, że na co dzień to tak nie wygląda. I nam to nie przeszkadza, bo nie żyjemy w Białorusi, gdzie polityk wykopujący ziemniaki skutecznie zaspokajał jeszcze do niedawna społeczne oczekiwania.
Pan ma przynosić hajs do naszych portfeli (lub naszych pracodawców), sprawić, że będziemy krócej stali w korkach i zamieniali nasze mieszkanka na większe, sprawnie budowane, w jeszcze lepszych lokalizacjach, przy parkach, basenach, z dobrym dojazdem metrem.
Z tego jest Pan rozliczany, a nie z tego, że w stroju Syrenki Warszawskiej będzie Pan teraz biegał po Krakowskim Przedmieściu. Choć to i tak nie byłoby tak złe jak te rozkładówki z peronów metra, bo przynajmniej od początku do końca każdy by widział, że to takie stylizowane na lokalny folklor wygłupy. A że pańskie sesje, orędzia, północnokoreańskie wizytacje z komunikacji miejskiej wyglądają głupio, to zdaje się widzieć też każdy… tylko nie Pan.
Najbardziej boli, że Pan po prostu ma nas wszystkich za idiotów. Że Pan myśli, że ktoś to kupi. Że ktoś się na te sesje nabierze. Że jak będzie Pan teraz wygłaszał orędzia z przegubem autobusu w tle, to w jakikolwiek wpłynie to na nasz odbiór Pańskiej osoby.
Powiedzmy sobie jasno:
Beata Szydło zostałaby prezydentem Warszawy, gdyby wystawiła ją Platforma Obywatelska
Osobiście uważam, że Warszawa zasługuje na kogoś więcej, najlepiej na kogoś kto zostanie tu przez następne 20 lat budując swój autorski projekt miasta, a kiedyś dostanie ulicę, a jak mu dobrze pójdzie, to i poważne rondo. A nie spadochroniarza z dużej polityki, dla którego stolica jest tylko zapchajdziurą w karierze pełnej aspiracji.
Ale uspokajam, co by się nie działo, to będzie Pan prezydentem Warszawy w następnej kadencji. Nie dlatego, że jest pan taki wspaniały i tak pięknie podróżuje tramwajami, tylko dlatego, że tutaj jest jak jest, po prostu.
Może to nawet lepiej, bo fanatyczna prezydentka rowerzystka lub chłopkoroztropny prezydent samochodziarz rozsierdziliby po pół miliona Warszawiaków. A Pan rzucając się nerwowo od parkingu do skwerku bez żadnej większej wizji irytuje. Wprawdzie wszystkich od lewa do prawa, od Białołęki po Ursynów, ale tylko irytuje.