W związku z niepokojami społecznymi w niektórych miejscowościach w Polsce pojawiły się tzw. patrole obywatelskie. To grupy osób, które na własną rękę chcą zapewnić bezpieczeństwo na ulicach. Niestety, obywatelska postawa często jest mylona ze zwykłą chuliganerią, a patrole obywatelskie to ryzyko nadużyć i eskalacji konfliktów. To duży problem, zwłaszcza w obliczu trwającego strajku policji.
Patrole obywatelskie w polskich miastach
Początkiem września doszło do pobicia dwóch Polaków przez cudzoziemców. Sytuacja miała miejsce w Śremie, jednak sprawą żyła cała Polska. To woda na młyn wszystkich, którzy prezentują postawę ksenofobiczne nastroje – zwykle bowiem po takich zdarzeniach w mediach społecznościowych na wszystkich obcokrajowców mieszkających w Polsce wylewa się fala hejtu.
W tym przypadku nie było inaczej. Napięta sytuacja pod białoruską granicą czy duża liczba imigrantów z Ukrainy nie sprzyja łagodzeniu niepokojów. W mediach społecznościowych można obserwować niebezpieczną, ksenofobiczną narrację i rosnący niepokój. Tym razem jednak osoby zaniepokojone poszły o krok dalej. Na ulicy niektórych polskich miast pojawiły się patrole obywatelskie.
Samozwańczy obrońcy porządku na ulicach pojawili się w niektórych polskich miastach jednak, zamiast poprawić poczucie bezpieczeństwa, wzbudziły niepokój. Niepokój wśród służb porządkowych, a także części mieszkańców, którzy trzeźwo patrzą na sytuację. Otóż samozwańcze patrole i chęć obrony Polaków przed obcokrajowcami mogą zrobić sporo złego. A wszystkiemu winni są ludzie.
Jeżeli patrole obywatelskie byłyby prowadzone przez osoby wyważone, mogłyby przynieść sporo pożytku. Niestety, wśród osób, które do serca wzięły sobie obronę polskich ulic, mogą pojawić się ekstremiści oraz zwyczajni chuligani. A od tego tylko krok do prześladowania przedstawicieli innych narodowości i różnego rodzaju ekscesów.
RPO pyta o patrole obywatelskie
Aktywność związana z patrolami obywatelskimi zaniepokoiła między innymi Rzecznika Praw Obywatelskich, który podkreśla, że opisywane w mediach zachowania „patroli” mogą wywoływać w społeczeństwie poczucie zagrożenia. Jak podkreśla:
„Patrole obywatelskie” mają odbywać się w ramach zgłoszonych zgromadzeń publicznych lub zgromadzeń spontanicznych, a ich przebieg jest różny. Według mediów w niektórych miastach uczestnicy „patroli” podnosili ksenofobiczne hasła lub udawali się w miejsca, gdzie mieszkają lub pracują cudzoziemcy. W Żyrardowie miało dość również do przemocy fizycznej, kiedy uczestnicy „patrolu” mieli zaatakować cudzoziemców i wtargnąć do hostelu pracowniczego zamieszkanego przez obywateli Ukrainy, Azerbejdżanu i Gruzji. W tej sprawie, a także w kilku innych sprawach indywidualnych, RPO podjął odrębne postępowania wyjaśniające.
W związku z tą sytuacją RPO zwrócił się z pytaniem o skalę zjawiska do Komendy Głównej Policji. Niestety, policja obecnie ma wiele innych problemów – ze strajkiem funkcjonariuszy na czele. Eskalacje konfliktów na tle narodowościowym mają więc miejsce w najgorszym możliwym momencie.
Policja strajkuje, jednak na ulicach wciąż są mundurowi
Zapalczywość osób, chcących uczestniczyć w patrolach obywatelskich to duży problem. Samozwańcza ochrona mieszkańców miast (na modłę fikcyjnego przecież Batmana) łatwo może przerodzić się w samosądy i eskalację napięć. A od tego już tylko krok do ulicznych masakr, kiedy to patrole obywatelskie bez powodu atakują obcokrajowców, a obcokrajowcy w odwecie (lub też z czystego strachu) również zaczynają przejawiać agresję.
To duży problem, zwłaszcza w obliczu obecnego strajku policji. Nad rozsierdzonym tłumem i konfliktami mogą zapanować tylko odpowiednio przeszkolone służby mundurowe. A te borykają się z własnymi problemami – od braków kadrowych, aż po trwający obecnie strajk, czego wynikiem jest jeszcze gorsza sytuacja kadrowa. Wielu funkcjonariuszy poszło bowiem na L4. Nie oznacza to jednak, że polskich ulic nikt nie patroluje. Policja wciąż jest wydolna, ma jednak mniejsze moce przerobowe, niż w normalnej sytuacji.
Obecnie sytuacja wydaje się opanowana i oby się to utrzymało. Warto jednak do ksenofobicznych nawoływań w mediach społecznościowych odnieść się ze sporą rezerwą i nie dać wpędzić się w poczucie zagrożenia. Obcokrajowcy byli u nas zawsze i zawsze zdarzały się osoby, które nie do końca respektowały prawo. To samo można jednak powiedzieć o Polakach.