Komisja Europejska postanowiła wesprzeć Polskę borykającą się z kryzysem migracyjnym wywołanym przez Aleksandra Łukaszenkę. Organ ten chce przeznaczyć pieniądze na ochronę granicy z Białorusią. Mowa o nawet 25 milionach euro zapisanych w przyszłorocznym budżecie UE. Haczyk? Pieniądze nie będą mogły zostać wydane na mur graniczny, czy inne zapory.
Pieniądze na ochronę granicy z Białorusią to znakomita wiadomość dla Polski
Unia Europejska zaczęła bardziej wymiernie wspierać Polskę i Litwę w walce z reżimem Łukaszenki. Pierwszą z zapowiedzi Komisji Europejskiej jest powstanie czarnej listy linii lotniczych transportujących migrantów na Białoruś. Drugą jest zapowiedź wprowadzenia kolejnych sankcji wobec Białorusi. Trzecią stanowią pieniądze na ochronę granicy – dla Polski miałoby przypaść nawet 25 milionów euro.
Jest oczywiście pewien haczyk. Komisja Europejska da pieniądze na ochronę granicy – pod warunkiem, że nie zostaną one przeznaczone na budowę muru granicznego. Warto przypomnieć, że nasz rząd dąży do zbudowania zapory na granicy z Białorusią, podobną już buduje Litwa. Tymczasem na takie działania krzywiła się chociażby szefowa Komisji, Ursula von der Leyen.
Przekonywała ona, że nie ma możliwości, by Unia Europejska współfinansowała budowę „drutu kolczastego i murów”. Takie stanowisko wynika z podejścia, że budowanie zapór granicznych miałoby być sprzeczne z unijnymi wartościami. Nie jest to jednak, delikatnie rzecz ujmując, stanowisko mające oparcie traktatowe.
Von der Leyen za tą wypowiedź skrytykowało wielu europejskich polityków. Odciął się od niej także szef Rady Europejskiej Charles Michel, nawołujący do debaty. Wiele państw jak najbardziej popiera działania Polski i Litwy wiedząc, że granica z Białorusią stanowi granicę całej Unii Europejskiej. Celem sztucznie wywołanego kryzysu migracyjnego w Polsce i Litwie jest przede wszystkim Wspólnota jako taka.
Propozycja przeznaczenia środków na ochronę granicy z Białorusią sugeruje, że udało się wypracować kompromis. I to taki, z którego powinniśmy się cieszyć. Polska dostanie pieniądze, przeciwnicy budowy zapór zachowają możliwość twierdzenia, że nie mają z polskim i litewskim murem nic wspólnego. Wygrywają wszyscy, poza Aleksandrem Łukaszenką.
Unia Europejska wreszcie zaczyna bardziej wymiernie wspierać Polskę i Litwę w walce z reżimem Aleksandra Łukaszenki
Pieniądze na ochronę granicy z Białorusią nie będą mogły posłużyć sfinansowaniu budowy zapór, jednak Polska będzie mogła za nie kupić systemy nadzoru i sprzętu, kamery termowizyjne, czy drony. To urządzenia, które wesprą przecież dokładnie ten sam cel.
Co więcej, 25 milionów euro, za które bez wsparcia Brukseli i tak musielibyśmy dokupić wspomniany wyżej sprzęt, nasz rząd może przeznaczyć chociażby na budowę zapory na granicy. Ewentualnie: na cokolwiek, z czego musiał ująć, by zgromadzić 1,6 miliarda złotych. To całkowity koszt postawienia muru na granicy. W samym tyko 2021 r. rząd zamierza na ten cel przeznaczyć 1,115 miliarda złotych.
Warto przy tym zaznaczyć, że w tej kwocie zawiera się 115 milionów złotych na urządzenia techniczne. To mniej-więcej równowartość właśnie tych 25 milionów euro, które dostaniemy z budżetu unijnego. Dlatego nie powinniśmy właściwie utyskiwać na relatywnie niewielką kwotę, skoro pozwoli ona w całości zaspokoić nasze potrzeby.
Nie bez znaczenia wydaje się także wspomniana już „czarna lista linii lotniczych”. Choć szczegóły projektu nie są jeszcze znane, to sama perspektywa odcięcia niektórych przewoźników od unijnej przestrzeni powietrznej może wystarczyć, by odstraszyć od wspierania Łukaszenki chociażby rosyjski Aerofłot.
Turcja, dzięki polskim wysiłkom dyplomatycznym, zdecydowała się na wprowadzenie zakazu sprzedaży biletów lotniczych na Białoruś obywatelom Iraku, Syrii i Jemenu. Co szczególnie ważne: zakazowi temu musiała się podporządkować także białoruska Belavia. Istambuł z czysto logistycznego punktu widzenia stanowi bardzo ważny element całej operacji ściągania migrantów na Białoruś.