Boris Johnson ma dziś ogłosić konkretny plan znoszenia restrykcji w Wielkiej Brytanii. Znane są jednak już jego podstawowe założenia. Widać po nich jak ogromna różnica dzieli nas od wyspiarzy. Dość powiedzieć, że dopiero 8 marca będzie można… porozmawiać swobodnie na ulicy z osobą spoza naszej rodziny. Do tej pory razem można było jedynie ćwiczyć na świeżym powietrzu.
Plan znoszenia restrykcji w Wielkiej Brytanii
O planie znoszenia restrykcji w Wielkiej Brytanii poinformował na Twitterze dziennikarz The Daily Telegraph Ben Riley-Smith. Premier Johnson podzielił go na cztery etapy, każdy zaplanowany na dany miesiąc. Przechodzenie z jednego na drugi będzie możliwe po spełnieniu kilku warunków, między innymi planowanego wykonywania szczepień czy braku nadmiernego obciążenia służby zdrowia (NHS).
Według założeń lockdown w Wielkiej Brytanii ma zostać po raz pierwszy poluzowany 8 marca. Od tego dnia:
- otwarte zostaną wszystkie szkoły
- w szkołach wrócą zajęcia sportowe
- dopuszczalne będą odwiedziny jednej osoby z negatywnym wynikiem testu u pensjonariusza domu opieki
- będzie można spotkać się (oczywiście w maseczce) w dwie osoby na ulicy, już nie tylko wykonując wspólne ćwiczenia (chodzi o osoby spoza jednego gospodarstwa)
Bo, co szczególnie może zdziwić nas, Polaków, w Anglii hasło „zostań w domu” nie jest tylko sloganem. Nie ma tam mowy chociażby o domowych imprezach (które w Polsce są coweekendowym standardem), nie działają sklepy (inne niż te z towarami niezbędnymi do życia). O otwarciu kin, teatrów czy hoteli nikt tam nawet nie myśli (najwcześniejszy termin to… czerwiec). Z kolei dopiero w maju Brytyjczycy będą mogli… ostrzyc się w salonie. I to wszystko w kraju, w którym szczepienia idą znacznie szybciej niż w państwach Unii Europejskiej.
NEW: Many more details have now been confirmed about Boris Johnson’s reopening plan. This is what we know… (thread) 1/
— Ben Riley-Smith (@benrileysmith) February 21, 2021
Europa zamknęła się w drakoński sposób
Nie tylko Wielka Brytania jest krajem, w którym pandemiczne obostrzenia wydają się być z innego świata w porównaniu do sytuacji w Polsce. We Francji czy Belgii od miesięcy nieprzerwanie obowiązuje godzina policyjna. W dodatku sukcesywnie jest wydłużana. Nad Sekwaną najpierw trzeba było wrócić do domu do godziny 20:00, obecnie górnym limitem jest… 18:00. Z kolei lockdown w Słowacji działa inaczej – tu bez negatywnego wyniku testu na koronawirusa po prostu nie wyjdziesz z domu, chyba że w bardzo pilnych przypadkach.
Na tym tle Polska i jej unikalne w skali Europy otwarcie hoteli 12 lutego wygląda osobliwie. Oczywiście, stało się to z powodu relatywnie niskiej liczby zakażeń w dość długim okresie od połowy grudnia do połowy lutego. Problem w tym, że tak jak w październiku fala zakażeń dotarła do nas z opóźnieniem, tak i w pierwszym kwartale 2021 roku może czekać nas powtórka z tego scenariusza. Dlatego rząd wciąż dyskutuje nad tym czy jest możliwy powrót obostrzeń. Według Wirtualnej Polski jednym z wariantów jest ograniczenie wizyt w hotelach tylko i wyłącznie do osób dorosłych. Wciąż mówi się też o możliwym ponownym zamknięciu ośrodków narciarskich, choć niewykluczone że ministra zdrowia wyręczy w tej sprawie odwilż. Jedno jest pewne – tak konserwatywni w swoim podejściu jak Brytyjczycy na pewno już nie będziemy. A dopiero historia pokaże kto w tej sprawie wybrał najbardziej słuszne podejście.