Rzeźby z kaszubskiej mitologii na szlaku turystycznym mają zachęcać do oddawania kultu „kaszubskim demonom”. Mieszkańcy nie chcą ich powrotu

Codzienne Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (75)
Rzeźby z kaszubskiej mitologii na szlaku turystycznym mają zachęcać do oddawania kultu „kaszubskim demonom”. Mieszkańcy nie chcą ich powrotu

Liczba rzeczy, które przeszkadzają szczególnie religijnym mieszkańcom naszego kraju stale rośnie. Tym razem sprzeciw ze strony gorliwych wyznawców blokuje powrót pewnych drewnianych rzeźb na szlak turystyczny „poczuj kaszubskiego ducha” w gminie Linia. Problem bowiem w tym, że przedstawiają postacie z kaszubskiej mitologii. Czy to już bałwochwalstwo?

Szlak turystyczny na którym można się zapoznać z dawnymi wierzeniami Kaszub ma zauważalne walory edukacyjne

Specyficznym elementem upiększającym szlak turystyczny „poczuj kaszubskiego ducha” było trzynaście drewnianych rzeźb przedstawiających postaci z kaszubskiej mitologii. Po jednej w każdej znajdującej się na szlaku wiosce w gminie Linia. Znalazły się tam w 2010 r. Autorem rzeźb jest lokalny artysta, Jan Redźko.

Inspirację do ich stworzenia stanowiła książka Aleksandra Labudy „Bogowie i duchy naszych przodków. Przyczynek do kaszubskiej mitologii”. Rzeźby przedstawiają duchy z przedchrześcijańskich wierzeń obecnych na terenie Kaszub. Stąd nazwa całego szlaku, oraz walory edukacyjne – poszczególne rzeźby opatrzone były tablicami wyjaśniającymi gdzie turysta się znajduje i kogo która przedstawia.

Siłą rzeczy, drewno nie należy do najbardziej odpornych na warunki atmosferyczne surowców. Dlatego należało poddać rzeźby renowacji. Problem pojawił się, gdy miały wrócić na swoje miejsce. Na przeszkodzie stanęły, jakże by inaczej, uczucia religijne szczególnie gorliwych wiernych.

Poczuj kaszubskiego ducha? Dla niektórych wiernych brzmi to niczym zachęta do parania się satanizmem

Jak informowała chociażby Rzeczpospolita, w trakcie obrad rady gminy Linia przeciwnicy obecności rzeźb powoływali się na prawo religijne. Ściślej mówiąc, na pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną„. Ich zdaniem, szlak „poczuj kaszubskiego ducha” to tak naprawdę przejaw bałwochwalstwa.

W trakcie sesji odczytano także list miejscowego proboszcza, dra Sławomira Kozioła. Ksiądz jest przekonany, że pamięć o przedchrześcijańskim dziedzictwie Kaszub jest ważna dla zachowania ciągłości kultury. Dlatego miejsce spornych rzeźb jest raczej w muzeum czy skansenie, niż w przestrzeni publicznej.

Stawianie ich przy drodze ma w opinii księdza proboszcza stanowić formę oddawania kultu „kaszubskim demonom”, świadomą lub nie. Zwłaszcza, że podobne zwyczaje praktykują polscy katolicy – stawiając przydrożne kapliczki i krzyże. Przestrzegł również przed realnym wpływem Szatana na świat materialny. Obecność rzeźb na szlaku mogłaby w ten sposób wpłynąć na codzienność mieszkańców.

Spór o rzeźby ma rozstrzygnąć się w toku konsultacji społecznych z mieszkańcami gminy

Siłą rzeczy, szlak „poczuj kaszubskiego ducha” w obecnej formie miał również swoich obrońców. Można wskazać chociażby wójt gminy Linia, Bogusławę Engelbrecht. Na koniec wspomnianej sesji stwierdziła, że projekt – oraz rzeźby – będą miały gminne wsparcie. Także córka Aleksandra Labudy, Jaromira Labuda, broniła projektu. Przekonywała, że rzeźby kaszubskich duchów nie stanowią w żadnym przypadku przejawu bałwochwalstwa – bo nikt się przecież do nich nie modli.

Nie sposób nie zauważyć w tym pewnej ironii. Gdyby było inaczej, rzeźby podlegałyby byłyby objęte dużo szerszą ochroną prawną. Wliczając w to nawet przepisy karne. Art. 196 kodeksu karnego w końcu przewiduje karalność znieważenia miejsca kultu religijnego nie tylko jednego konkretnego wyznania. Rzeźby jednak są niewątpliwie tylko rzeźbami.

Ostatecznie gmina postanowiła, że o ewentualnym powrocie rzeźb na swoje miejsce zdecydują mieszkańcy. Tymczasem Linia i szlak „poczuj kaszubskiego ducha” znalazły się w spektrum zainteresowania mediów. Internauci z kolei co do zasady skrytykowali obstrukcję ze strony religijnych mieszkańców. Porównania ich sprzeciwu do praktyk rodem ze średniowiecza.

Warto przy tym wspomnieć o pewnym interesującym niuansie całej sprawy. Niektórzy polscy katoliccy duchowni – a z nimi wierni – wprowadzili do rodzimego Kościoła koncepcję tzw. „furtek złego ducha”. Jest to koncepcja, w myśl której niektóre materialne przedmioty mogą przyciągać szatańską uwagę i ułatwiać mu wpływanie na naszą codzienność.

Walka z rzeźbami kaszubskich duchów sama może stanowić przejaw neopogańskich praktyk

Problemem może być nie tylko rzeźba odnosząca się do dawnych pogańskich wierzeń. Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika o rytualnym spaleniu książek w trakcie rekolekcji w Koszalinie. Takim przedmiotem może być właściwie wszystko co czerpie z niechrześcijańskich kultur. Według niektórych szacunków wiara w furtki złego ducha może dotyczyć nawet setek tysięcy wiernych, w tym duchownych czy teologów.

Co ciekawe, „furtki złego ducha” same stanowią bardzo nieortodoksyjną i często krytykowaną w samym Kościele praktykę. Wywodzą się one zresztą z pogańskich, szamańskich praktyk. Źródłem obecności tej koncepcji w polskim katolicyzmie znawcy tematu upatrują miedzy innymi w zwyczajach zapożyczonych przez katolickich misjonarzy w krajach afrykańskich.

Cóż w takim razie będzie przykładem pogaństwa? Szlak „poczuj kaszubskiego ducha”, czy wiara w jego magiczne właściwości szkodzenia mieszkającym w pobliżu katolikom? Jedno jest pewne: dla samorządu walory turystyczne i edukacyjne gminy powinny mieć pierwszeństwo względem teologicznych nowalijek z innych kontynentów.