Podatek anty-flipperski, czyli danina pobierana przez państwo od flipów nieruchomościowych. To rozwiązanie, które wprowadzają w swoim państwie Kanadyjczycy. Czy to jednak uczciwe, aby dodatkowo opodatkowywać przedsiębiorczych ludzi? Kim są właściwie flipperzy i na ile istotna jest ich rola na rynku nieruchomościowym. Czy przy zmianie polityki mieszkaniowej nie wystarczy mądry podatek katastralny?
Kim właściwie jest flipper? Odpowiedzi będą różne, uzależnione najpewniej od osoby adresata tego pytania. Ci którzy wciąż planują zakup własnego mieszkania powiedzą, że flipperzy są największym rakiem i złem całego rynku nieruchomości. Kupują mieszkania poniżej cen rynkowych, byle jak je wykańczają, a następnie starają się jak najszybciej je spieniężyć.
Jeśli jednak zapytamy osoby bezstronnej, w której temat zakupu własnego mieszkania nie budzi specjalnych emocji dowiemy się, że flipper jest po prostu przedsiębiorcą. Takim, który prężnie działa na rynku nieruchomości. Dysponuje kapitałem, umie szybko działać i co najważniejsze, jest gotowy na poniesienie ryzyka.
Podatek anty-flipperski czy mądry podatek katastralny?
Na łamach Bezprawnika już wielokrotnie poruszaliśmy tematykę sytuacji rynku mieszkaniowego w Polsce. Najczęściej przedstawialiśmy ją na przykładzie Warszawy. Flipperzy działają na stołecznym rynku od lat. Ich działalność z pewnością przyczyniła się do zwiększenia dostępności mieszkań. Dzięki własnym środkom przywrócili części lokali wartość użytkową. Najczęściej solidnie przy tym zarabiając. W czym przecież nie ma nic złego. To trochę tak, jakbyśmy mięli mieć pretensje do importerów, którzy do sprzedawanych towarów doliczają marże. Tyle, że obecnie flipperzy to nie tylko sprytni biznesmeni kupujący pojedyncze mieszkania od starszych osób. Nie, obecnie we flippowanie bawią się dużo więksi gracze. Przecież zakup 10, 20 czy 40 mieszkań w hurtowych cenach bezpośrednio od dewelopera, aby następnie sprzedawać je po kolei również nazwiemy flippem.
Pisaliśmy już wielokrotnie, że mądry podatek katastralny, czyli taki wprowadzony choćby od 3 czy 4 mieszkania mógłby znacznie poprawić sytuację mieszkaniową wielu Polaków. Jakie jednak środki powinno dodatkowo podjąć państwo, aby walczyć z flippującymi funduszami? Oczywistym narzędziem wydaje się być wprowadzanie specjalnego podatku, który sprawi, że krótkoterminowe nabywanie nieruchomości przestanie być opłacalne. Powinien być on jednak wymierzony nade wszystko w zagraniczne fundusze, które od lat psują rynek stołecznych nieruchomości.