Podatek cukrowy to karuzela cenowa, która dopiero zaczęła się rozkręcać. Zdrożeć mogą rzeczy nie mające z nim wiele wspólnego

Podatki Zakupy Zdrowie Dołącz do dyskusji (474)
Podatek cukrowy to karuzela cenowa, która dopiero zaczęła się rozkręcać. Zdrożeć mogą rzeczy nie mające z nim wiele wspólnego

Pierwsze skutki wprowadzenia podatku cukrowego odczuliśmy na przełomie 2020 i 2021 roku. Ale to nie oznacza, że festiwal podwyżek na tym się zakończył. Bo jest sporo niespodzianek, jakie może nam sprawić podatek cukrowy. Co zdrożeje? Piwo, a być może nawet… woda. Poza tym możemy być świadkami problemów wielu polskich firm, które wyścigu cenowego mogą nie wytrzymać.

Podatek cukrowy co zdrożeje?

Wiemy już, że podwyżki cen napojów w 2021 roku objęły najbardziej popularną Coca-Colę i inne produkty amerykańskich gigantów. W niektórych miejscach cena za dwulitrową butelkę przebiła nawet barierę… 10 złotych. A to dopiero początkowy etap przygotowywania się producentów do uiszczenia podatku, który będą oni musieli zapłacić w nadchodzącym miesiącu. Wtedy dopiero rynek dowie się jak duża jest skala podwyżek i jak dużych możemy spodziewać się kolejnych. Bo że będą, to nie ulega wątpliwości.

Dziś Dziennik Gazeta Prawna poinformowała, że producenci nieoficjalnie mówią o podwyżkach cen… zwykłej, pozbawionej jakichkolwiek substancji słodzących, wody. A to dlatego, że chcą nieco rozłożyć wzrost cen towarów również na te, które nie są objęte podatkiem. Inne zjawisko możemy zauważyć na rynku piwa. Podatek cukrowy muszą bowiem płacić również producenci piw bezalkoholowych, choćby popularnych radlerów. A to może być dla nich kusząca okazja do jednoczesnego zwiększenia cen zwykłych piw. Jak bowiem wyskokowe napoje wyglądałaby na półce jako produkt tańszy od napoju 0%?

Inny skutek wprowadzenia podatku cukrowego to postawienie pod ścianą polskich producentów napojów. Jan Kolański, właściciel marki Hellena mówi portalowi money.pl, że zaczyna walkę o przetrwanie. Szacuje on, że do zapłacenia będzie miał podatek w wysokości 150 milionów złotych za wykorzystanie cukru o wartości 20 milionów. To oczywiście wymusi podwyżkę ceny towarów. Problem w tym, że może to spowodować trwały odpływ klientów na rzecz zagranicznych, bardziej popularnych produktów. Bo po przekroczeniu pewnej bariery klientowi może być już wszystko jedno czy kupi napój za 7 czy za 9 złotych.

Nie, nie będzie jak na zachodzie

Zwolennicy podatku cukrowego przekonują, że to regulacja wprowadzona na wzór tych, jakie już obowiązują w rozwiniętych krajach zachodniej Europy. I zgoda. I także intencja wprowadzenia takiego podatku jest jak najbardziej słuszna. Wpływy z niego mają bowiem trafić niemal wyłącznie na obsługę świadczeń zdrowotnych. Problem w tym, że polski rynek ma swoją specyfikę i może zupełnie inaczej zareagować na nową daninę niż rynki krajów sąsiednich. Już dziś zresztą po sieci krążą zestawienia, w których polska cena Coca-Coli jest zestawiona z ceną niemiecką. I okazuje się, że za ten napój musimy płacić więcej niż nasi znacznie bogatsi sąsiedzi.

Pamiętajmy jeszcze o jednym – wejście podatku cukrowego zbiegło się w czasie z wejściem podatku handlowego. Będzie on jeszcze jedną okazją do wprowadzenia podwyżek na sklepowych półkach. Zanim się zorientujemy, zaczniemy wydawać na codzienne zakupy nawet o kilkanaście procent więcej. I to nawet jeśli decydować się będziemy na zdrowe, niesłodzone produkty. Oczywiście przy wcale nierosnących zarobkach.