Ruch lotniczy odpowiada za ok. 2 proc. rocznych emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Dlatego właśnie Portugalia postanowiła wprowadzić specjalny podatek lotniczy w wysokości 2 euro od każdego biletu. Co ciekawe, z o wiele bardziej restrykcyjnego rozwiązania zrezygnowała niedawno Francja.
Portugalia chce ograniczyć ruch lotniczy za pomocą nowego specjalnego podatku
Jak podaje portal fly4free.pl, w Portugalii od 1 lipca obowiązuje specjalny podatek lotniczy. Płaci go każdy podróżujący samolotem w cenie swojego biletu. Stawka portugalskiego podatku wynosi 2 euro. Bardzo podobne rozwiązanie, choć dużo bardziej restrykcyjne, przed pandemią koronawirusa zamierzała wprowadzić Francja. Tamtejsi podróżni zapłaciliby, w zależności od klasy miejsca w samolocie, od 30 do nawet 400 euro.
Jak się łatwo domyślić, francuski pomysł prawdopodobnie wykończyłby tamtejszą branżę lotniczą, poobijaną przez skutki epidemii. Dlatego właśnie tamtejszy rząd zawiesił plany wprowadzenia swojej wersji podatku lotniczego. Zwłaszcza, że wcześniej wpompował w lotnictwo 18 miliardów euro – po to właśnie, by przetrwało pandemiczny kryzys. Francuzi zamierzają do tematu wrócić, gdy wszystko wróci do normy. Być może jednak projekt trafi ostatecznie do kosza, pomimo wysiłków tamtejszego ministerstwa środowiska.
Nazwa zaangażowanego w podatek lotniczy resortu powinna chyba wyjaśniać wszystko, jeśli chodzi o powód, dla którego rządy miałyby chcieć podcinać skrzydła branży lotniczek. Generuje ona każdego roku 2 proc. emisji dwutlenku węgla do atmosfery. To około 900 milionów ton tego gazu. Dla porównania: będące obecnie pod pręgierzem kryptowaluty to raptem 200 milionów ton rocznie.
Pytanie jednak, czy inicjatywa portugalskiego rządu ma w ogóle jakiś sens. Podatek lotniczy opiera się co do swojej istoty na dokładnie tym samym mechanizmie, co chociażby polska opłata cukrowa. Funkcja stymulacyjna podatków sprowadza się w takich przypadkach do nakładania dodatkowych obciążeń na zachowania obywateli niemiłe państwu. Uderzenie po kieszeni miałoby sprawić, że konsument dwa razy się zastanowi, zanim sięgnie po dany produkt, czy usługę.
Podatek lotniczy wydaje się bardziej teatralnym gestem polityków, niż rzeczywistą próbą zmiany czegokolwiek na lepsze
Kwota 2 euro od biletu nie jest jakoś przesadnie wysoka. Zgromadzone w ten sposób środki mogłyby oczywiście zostać spożytkowane na jakąś proekologiczną inicjatywę. W praktyce jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia bardziej z działaniem obliczonym na sprawianie wrażenia. Niedoszły francuski podatek lotniczy to już zupełnie inna bajka. W tym przypadku rzeczywiście drakońskie stawki podatku mogłyby skłonić Francuzów do rezygnacji z niepotrzebnych lotów.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że lotnictwo to nie kryptowaluty będące głównie zabawką świata finansów i złotym standardem wszelkiej maści nielegalnej aktywności. Podróżowanie samolotami to najszybsza forma podróżowania na wielkie odległości, zwłaszcza te międzykontynentalne i z jednego końca danego kontynentu na drugi. Typowy transport pasażerski jest czymś pożytecznym, nawet jeśli odciskającym swoje piętno na środowisku naturalnym.
Co więcej, jak to zwykle w sprawach klimatu bywa, wkład Europy w światowy ruch lotniczy nie jest taki znowu ogromny. Także tutaj dominują państwa takie jak Stany Zjednoczone, czy Chiny. O ile Francja rzeczywiście dysponuje jednym z największych portów lotniczych na świecie, o tyle w Portugalia akurat nie musi się zbytnio martwić o ślad węglowy swojego lotnictwa.
Globalne ocieplenie klimatu stanowi poważny problem, do tego będący skutkiem działalności człowieka. Niestety, polityka ma to do siebie, że woli ładnie wyglądające gesty od realnych działań mogących w jakiś sposób poprawić sytuację. Próba ograniczenia ruchu lotniczego to zawsze nieco mniej dwutlenku węgla w atmosferze. O wiele większy problem stanowi jednak chociażby rolnictwo, czy transport samochodowy. Nie wspominając nawet o przemyśle czy energetyce. To na tych aspektach powinny się skupić wysiłki polityków.