Nowy podatek od zbiórek słusznie zbulwersował Polaków. To jednak jedynie kolejna część składowa innej kontrowersyjnej daniny: podatku od spadków i darowizn. Po co właściwie państwo żeruje na śmierci obywateli, rozliczeniach pomiędzy członkami rodziny i teraz także na akcjach charytatywnych? Ma ku temu dwa powody.
Chyba tylko abonament RTV irytuje Polaków bardziej niż podatek od spadków i darowizn
Mógłbym na dobrą sprawę o podatku od zbiórek napisać to samo, co w przypadku rzekomego „nowego podatku od sprzedaży rzeczy używanych„. Nie ma czegoś takiego, jest jedynie kolejny element współtworzący podatek od spadków i darowizn. W tym przypadku jest jednak pewna istotna różnica. Podatek od zbiórek rzeczywiście wprowadza coś nowego: niekorzystne dla podatnika zasady rozliczania darowizn pochodzących od wielu osób. Nic więc dziwnego, że Polaków ta jedna zmiana w przepisach zbulwersowała. Zwłaszcza, że sam podatek od spadków i darowizn od dawna budzi kontrowersje.
Wielu z nas z pewnością się zastanawia: po co w ogóle takie obrzydlistwo istnieje w systemie podatkowym? Państwo żeruje na śmierci obywateli i domaga się doli z majątku zmarłego. To samo państwo wyciąga ręce po pieniądze, które Polacy przekazują swoim najbliższym. Teraz jeszcze pojawił się ten nieszczęsny podatek od zbiórek, który podkopuje skuteczność chociażby bardzo popularnych internetowych zbiórek charytatywnych. Warto tutaj wspomnieć, że wszelkie ograniczenia pazerności fiskusa w obrębie tej daniny pojawiały się z powodu bardzo głośnego społecznego niezadowolenia.
Tym niemniej, żaden dotychczasowy rząd nawet przez moment nie pomyślał o likwidacji podatku od spadków i darowizn. Dziwi to o tyle, że nawet nie uwzględnia się go w ustawie budżetowej. Ustawodawca jest równocześnie skłonny pozwolić niektórym grupom obywateli w ogóle go nie płacić. Mowa o najważniejszym ze wspomnianych wyżej ograniczeń: słynnej grupie zerowej. Wystarczy zgłosić odpowiednio szybko otrzymanie darowizny lub nabycie spadku i państwo nie zabierze nam nawet grosza.
Podatek od spadków i darowizn na pierwszy rzut oka wydaje się nie mieć większego sensu. A jak jest naprawdę? Okazuje się, że istnieją dwa bardzo mocne powody przemawiające za istnieniem tej daniny. Co ciekawe, obydwa obejmują także podatek od zbiórek.
Podatek od spadków i darowizn to po prostu źródło dochodu samorządów
Pierwszy powód jest trywialny. Podatek od spadków i darowizn zasila kasy samorządów, podobnie jak podatki i opłaty lokalne, podatek od nieruchomości i stosowne części podatków PIT i CIT. Jak się łatwo domyślić, wciąż nie są to jakieś szczególnie istotne części budżetów poszczególnych gmin. Niemniej jednak w sytuacji, gdy rządzący obniżyli podstawową stawkę podatku dochodowego od osób fizycznych, znaczenie takich „drobnych kwot” zauważalnie rośnie.
Jak się łatwo domyślić, podatek od zbiórek teoretycznie może tutaj nieco namieszać. Przypomnijmy: grupy podatkowe w podatku od spadków i darowizn będą zawierały także osobne kwoty w przypadku nabycia rzeczy lub praw majątkowych o czystej wartości, które do obdarowanego trafiły od wielu osób. Im dalsze pokrewieństwo pomiędzy darczyńcami a obdarowanym, tym niższe limity. Dla I grupy podatkowej będzie to 108 360 zł, dla II grupy 81 270 zł, a dla III grupy już tylko 54 180 zł. Ustawodawca zostawił przy tym mechanizm, w myśl którego bierze się pod uwagę wpłaty dokonywane w okresie 5 lat.
W przypadku wszelkiej maści zbiórek mamy do czynienia najczęściej z osobami obcymi. Oczywiście, im wyższa grupa i wyższa kwota darowizny, tym wyższa stawka podatku mogąca sięgać nawet 20 proc. Podatek od zbiórek to więc prawdziwe żniwa dla samorządów.
Podatek od zbiórek najprościej byłoby wyrzucić do kosza i opodatkować osobno „donejty” dla internetowych twórców
Kolejny powód istnienia podatku od spadków i darowizn jest nieco bardziej subtelny w swoim działaniu. Chodzi o przeciwdziałaniu uchylaniu się od zobowiązań podatkowych innego rodzaju. Łatwo sobie w końcu wyobrazić, że wszelkiej maści opodatkowane transfery pieniędzy pomiędzy obywatelami byłyby tłumaczone darowizną, gdyby tego podatku nie było. Przy okazji państwo poprzez składane przez obywateli deklaracje zyskuje wgląd w stan posiadania Polaków. Podatek od zbiórek także wpisuje się całkiem nieźle w politykę uszczelniania systemu podatkowego jako całości.
Czy jednak nie można było rozwiązać tego problemu bez wylewania dziecka z kąpielą? Wystarczyłoby przecież traktować wszystkie zbiórki charytatywne tak, jak podatników zaliczonych do grupy zerowej, na bardzo zbliżonych zasadach. Alternatywę stanowiłoby drastyczne wręcz podniesienie progów dla poszczególnych grup podatkowych i likwidację mechanizmu zliczania wpłat z ostatnich 5 lat.
Można by też po prostu wyrzucić limit nabyć od wielu osób do kosza. Wielkiej straty z tego tytułu społeczeństwo by nie poniosło. Równocześnie trzeba by jednak upewnić się, że nie zwolnimy z opodatkowania osób utrzymujących się z tzw. donejtów. Jak rządzący zamierzają rozwiązać problem, który sami stworzyli? Prace nad kolejnymi zmianami przepisów ustawy o podatku od spadków i darowizn trwają. Tym razem, jak podaje portal prawo.pl, wrzutką do przepisów wprowadzających pakiet Slim VAT 3.