Z założenia nic nie trwa wiecznie – dotyczy to też cen prądu. Państwowe spółki energetyczne postulują podwyżki cen energii – i to nawet o 40 proc. Tak przynajmniej miałoby wynikać z wniosków, które spółki złożyły w zeszłym tygodniu do URE, a do których dotarli dziennikarze RMF FM. Inna sprawa, że raczej nie chodzi tu o realną chęć wdrożenia aż tak wysokich podwyżek.
Podwyżki cen energii? Państwowe spółki między młotem a kowadłem
Rządzący obiecywali, że podwyżki cen energii na razie nie grożą gospodarstwom domowym. Potem jednak okazało się, że wdrożona ma zostać opłata mocowa, a teraz wyszło na jaw, że państwowe spółki energetyczne podejmują działania wbrew polityce rządu – chociaż niekoniecznie jest to przejaw buntu.
Jak ujawniają dziennikarze RMF FM, ze wstępnej analizy wniosków złożonych do URE przez spółki wynika, że postulują one znaczne podwyżki cen prądu. Miałyby one wynosić od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu procent. Skąd jednak ten ruch? Prawdopodobnie chodzi o to, by państwowym spółkom nie zarzucono działań mogących przynieść szkodę samym spółkom. Jest to zatem działanie raczej pozorne, zwłaszcza, że Urząd Regulacji Energetyki prawdopodobnie odrzuci te propozycje i wymusi przedstawienie nowych.
Rządzący jako superbohaterowie
Inna sprawa, że już od dłuższego czasu rządzący stosują strategię, wskutek której mają być postrzegani w oczach społeczeństwa jak superbohaterowie, którzy ratują Polaków od gigantycznych podwyżek cen prądu. Widać to zresztą dobrze w kolejnych zapowiedziach. Jacek Sasin stwierdził, że rząd nie chce, by ceny energii rosły dla indywidualnych odbiorców. Jak zapowiedział, rząd będzie szukać rozwiązań, które pozwolą na utrzymanie dotychczasowej taryfy dla odbiorców. Już wkrótce ma się w tej sprawie odbyć narada z prezesami spółek.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że chodzi o prosty komunikat – rząd dba o interesy zwykłych Polaków, rząd jest w stanie rozmawiać i negocjować z kim trzeba, by społeczeństwu nie działa się krzywda.
Czy to oznacza, że Polacy faktycznie nie muszą bać się wzrostu cen prądu (pomijając opłatę mocową)? Równie dobrze za kilka miesięcy podwyżki jednak mogą stać się faktem. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że wtedy rządzący prawdopodobnie albo przerzucą odpowiedzialność na spółki (przywołując obecną sytuację jako przykład na to, że już wcześniej myślały o podwyżkach) albo rozłożą ręce i stwierdzą, że zapobiegali podwyżkom tak długo jak mogli.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że ceny energii wzrosną o kilka procent. Na przykład Narodowy Bank Polski przewiduje, że będzie to podwyżka na poziomie ok. 10 procent. Tym samym rządzący mogą też uciec się do przekonywania społeczeństwa, że podwyżki miały być znacznie wyższe, ale udało im się ten wzrost powstrzymać.