Badania Eurostatu jasno wskazują, że mieszkańcy naszego kraju w 2022 r. po raz pierwszy osiągnęli ujemną stopę oszczędności. Innymi słowy: wydatki gospodarstw domowych przekroczyły dochód w ich dyspozycji brutto. Czy możemy się jednak dziwić, że Polacy nie oszczędzają, skoro właściwie wszystkie czynniki sprzysięgły się, by im to utrudnić?
Co ciekawe, z danych Eurostatu wcale nie wynika, że biedniejemy jako społeczeństwo
Okazało się, że Polacy nie oszczędzają. Czy raczej: zgodnie z danymi za rok 2022 opublikowanymi przez Eurostat nasze społeczeństwo może się pochwalić ujemną stopą oszczędności jako jedno z dwóch państw w Europie. Tym drugim jest Grecja, której raczej nie kojarzymy z zamożnością i finansową stabilnością. Przy czym osiągnęliśmy nieco mniej zły wynik od Greków. Ich oszczędności skurczyły się o 4,03 proc., a te Polaków o „jedynie” 0,77 proc. Nie jest to w żadnym wypadku powód do dumy, bo w międzyczasie średnia unijna stopa oszczędności wynosi 12,77 proc. na plusie.
Czym właściwie jest ta „stopa oszczędności”? Jak już wspomniałem we wstępie, to nic innego jak statystyczna nadwyżka dochodu rozporządzalnego brutto gospodarstw domowych w danym kraju nad ich wydatkami. W przypadku Polski i Grecji siłą rzeczy to wydatki okazały się większe niż dochody. Zeszłoroczny wynik naszego kraju jest o tyle istotny, że po raz pierwszy jesteśmy pod kreską. Do tej pory osiągaliśmy wyniki w zakresie między 3,5 a 7 proc.
Co się zmieniło, że Polacy nie oszczędzają a ich dochody topnieją? Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem stwierdzenie, że momentem granicznym była epidemia covid-19. Tuż przed nią, bo w 2020 r., stopa oszczędności w Polsce wyniosła aż 11 proc. Od tego momentu jest tylko gorzej. Ciągnie się za nami kryzys za kryzysem: a to problemy z cenami nośników energii, a to galopująca inflacja.
Pewną ciekawostką jest jednak to, że realny skorygowany dochód mieszkańców Polski w 2022 r. akurat wzrósł o 0,98 proc. To czwarty najlepszy wynik spośród państw Unii Europejskiej. Owszem, w 2021 r. dochód Polaków rzeczywiście spadł w porównaniu do 2020 r., ale jedynie o 0,16 proc. Czyżbyśmy więc nie biednieli w zastraszającym tempie? Wyjaśnienie rozbieżności pomiędzy jednym a drugim wskaźnikiem wcale nie jest takie trudne.
Polacy nie oszczędzają, bo im się po prostu nie opłaca. Chyba że kogoś akurat stać na zakup kolejnego mieszkania
Wychodzi na to, że Polacy może i zarabiają nieco lepiej, ale też wydają zauważalnie więcej. Z drugiej strony, czy można się dziwić, że statystycznie rzecz biorąc Polacy nie oszczędzają? W naszych realiach to zauważalnie trudniejsze, niż by się mogło wydawać. Powiem więcej: właściwie wszystko sprzysięgło się, by nam dodatkowo utrudnić zbudowanie sobie jakiejś poduszki finansowej.
Zacznijmy od czynnika, z którym większość z nas styka się na co dzień. Jeśli nie jesteśmy akurat prominentnym politykiem partii ustępującej władzy, to z pewnością dostrzegliśmy wzrost cen w sklepach. Towarzyszą mu jednak jeszcze bardziej złowrogie zjawiska niż sama inflacja. Mam na myśli downsizing, shrinkflację i pokrewne kombinacje ze strony producentów oraz sprzedawców. Maleją opakowania produktów spożywczych, jakość ubrań spada, a tymczasem ceny rosną.
Jeżeli naszego dochodu nie pożrą codzienne zakupy, to w odwodzie czekają poważniejsze wydatki. 2022 r. to w końcu czas kryzysu węglowo-energetycznego. Jeśli jesteśmy przedsiębiorcami, to istniała niemała szansa, że ceny energii elektrycznej właśnie wtedy starałby się zatopić nam biznes. Jeżeli mamy kredyt hipoteczny, to początek tamtego roku był dla nas trudny. Wakacje kredytowe dopiero wprowadzono. Prawdopodobnie skutki podwyższania stóp procentowych zdążyliśmy już boleśnie odczuć.
Załóżmy jednak, że mieliśmy szczęście i nie czekało nas zbyt wiele nieplanowanych wydatków. Co w ogóle moglibyśmy zrobić z pieniędzmi? Opłacalność lokat bankowych od 2016 roku jest ujemna, to znaczy: nie nadąża za inflacją. Jedyną bezpieczną opcją wydają się obligacje indeksowane inflacją, które jednak bardziej zabezpieczą nasze oszczędności przed utratą wartości niż pozwolą je pomnożyć. Warto odnotować, że na zakup mieszkania nie każdego inwestora stać. Poza tym, spłacanie kredytu hipotecznego wpływa raczej niekorzystnie na naszą stopę oszczędzania pod względem statystycznym.
W tej sytuacji wzmożona konsumpcja wcale nie jest takim złym pomysłem. Zakupione dobra z nami zostaną, o ile nie uskuteczniamy dosłownego przejadania naszych pieniędzy. Nawet wtedy przynajmniej zostaną nam miłe wspomnienia. To wciąż lepsze niż inflacyjne straty.