Polskie domy dziecka to złe miejsca – tak można jednym zdaniem podsumować wyniki kontroli funkcjonowania placówek opiekuńczo-wychowawczych, przeprowadzonej przez NIK. W jej efekcie Izba wykryła szereg uchybień w funkcjonowaniu zakładów i wystosowała szerokie wnioski do ich kierowników i organów założycielskich. Co jest źle, a może czy coś w ogóle jest dobrze? Czy dla polskich domów dziecka jest jeszcze nadzieja? Przyglądamy się bliżej raportowi NIK.
Umieszczenie dziecka w placówce zazwyczaj jest dla niego traumatycznym przeżyciem. Oddzielenie od rodziny, nowe miejsce, nowi ludzie – to wszystko mocno oddziałuje na nieukształtowaną jeszcze psychikę młodego człowieka. Zdaniem NIK – w takiej sytuacji placówka powinna podejmować działania nakierowane na zindywidualizowane potrzeby wychowanków.
Zgodnie z ustawą o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej działania skierowane na pomoc dziecku w placówce, miałyby stanowić spójny i chronologiczny ciąg zdarzeń, w których aktywnie uczestniczą nie tylko wychowawcy, ale też specjaliści. Chodzi tu o zapewnienie dzieciom pomocy psychologów, pedagogów, czy terapeutów. Niestety, w praktyce funkcjonowanie polskich domów dziecka wygląda zgoła inaczej.
Polskie domy dziecka to złe miejsca. Czy jest coś, co w ich działaniu NIK ocenił dobrze?
Kontrola NIK objęła 21 placówek opiekuńczo-wychowawczych w 5 województwach. Objęte badaniem domy dziecka przedstawiono na poniższej grafice:
Zacznijmy może od pozytywów. Jak pisze NIK:
W każdej placówce dzieciom zapewniono całodobową opiekę i zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Jednak realizacja zadań opiekuńczo-wychowawczych nie spełniała ustawowych założeń.
Dodatkowo, wszystkie placówki przestrzegały zasad postępowania obowiązujących przy epidemii COVID-19.
Na tym niestety, to co jest dobrze się kończy. Jak czytamy:
Większość domów dziecka nie dostosowało się do nowych wymogów ustawowych: przekraczane były limity liczbowe i niedotrzymywane progi wiekowe przyjmowanych wychowanków, brakowało wychowawców, w nieprzygotowanych placówkach socjalizacyjnych umieszczano dzieci niepełnosprawne, co w efekcie niekorzystnie wpływało na poziom udzielanych świadczeń. Zdarzały się naganne zachowania pracowników wobec dzieci.
Pod względem zapewnienia wychowankom pomocy w radzeniu sobie z emocjami, polskie domy dziecka to złe miejsca.
Kontrola pokazała, że jedynie w 3 (z 21!) kontrolowanych placówek, dzieciom zapewniono pomoc psychologów, pedagogów i terapeutów. Spośród badanych, 10 domów dziecka kierowało dzieci na terapie do zewnętrznych podmiotów. Zdaniem NIK, nie zagwarantowano im tam jednak bieżącej pomocy w takim stopniu, jak w wypadku zatrudnionych w placówkach specjalistów.
Dzieci w większości placówek, nie otrzymywały prawidłowych diagnoz psychofizycznych i planów pomocy. W 9 domach dziecka w ogóle nie sporządzano obligatoryjnych arkuszy badań i obserwacji psychologicznych. W kolejnych 8 – kart udziału w zajęciach z psychologiem. Karty udziału w zajęciach prowadzonych przez terapeutę sporządzono jedynie w 5 domach dziecka.
Diagnozy w większości okazywały się wadliwe. Ponadto, przygotowywały je w wielu przypadkach osoby nieuprawnione, w odległych terminach (nawet do 1021 dni od przyjęcia dziecka). Podobnie sprawa wygląda, jeśli chodzi o plany pomocy. Jak pisze NIK, sporządzano je albo ze znacznym opóźnieniem (aż do 189 dni po przygotowaniu diagnoz) albo z niezrozumiałym wyprzedzeniem (w 8 domach dziecka nawet pół roku przed sporządzeniem diagnoz).
Przekraczane progi liczbowe i wiekowe, brak wychowawców, przemoc wobec dzieci
Zgodnie z ustawą o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej od 1 stycznia 2021 r. liczba dzieci przebywających w placówce opiekuńczo-wychowawczej nie może być większa niż 14. Jedynie 6 kontrolowanych placówek spełniło ten wymóg. W pozostałych liczba umieszczonych dzieci była większa od dopuszczalnej nawet o 16.
Ponadto, z powodu zbyt małej liczby placówek specjalistyczno-terapeutycznych, do socjalizacyjnych domów dziecka trafiają również dzieci niepełnosprawne. W skontrolowanych zakładach przebywało łącznie 76 dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności. Postępowanie w stosunku to takich osób powinno obejmować specjalne metody wychowawcze i terapie. Socjalizacyjne domy dziecka nie są w stanie tego zapewnić.
Problem dotyczył również liczby i wykształcenia personelu. Tylko w 8 skontrolowanych placówkach pracownicy spełniali ustawowe wymagania dotyczące wykształcenia i możliwości pracy z dziećmi. Wiele domów dziecka zatrudniało zbyt mało wychowawców. Co więcej, podczas dłuższych nieobecności, pracowników zastępowały osoby nieuprawnione do prowadzenia zajęć opiekuńczo-wychowawczych.
NIK pisze też o nagannych zachowaniach pracowników, które wykryto w 3 skontrolowanych domach dziecka. Chodzi tu o niewłaściwe, przemocowe działania, a także psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi. Jak informuje Izba, w jednej ze spraw toczyło się postępowanie sądowe, w drugiej złożono zawiadomienie do prokuratury.
Zalecenia NIK: potrzebujemy więcej placówek, których praca zostanie zorganizowana w sposób gwarantujący opiekę i bezpieczeństwo dzieci
W efekcie kontroli, NIK skierował szerokie wnioski do Ministra Rodziny i Polityki Społecznej, organów założycielskich placówek, a także ich kierowników. Wśród najważniejszych postulatów znalazły się:
- podjęcie działań wspierających zwiększenie liczby specjalistyczno-terapeutycznych placówek opiekuńczo-wychowawczych,
- przestrzeganie limitu dzieci kierowanych i przebywających w placówkach opiekuńczo-wychowawczych,
- zatrudnianie w placówkach opiekuńczo-wychowawczych osób spełniających wszystkie wymagania,
- zapewnienie dzieciom stałych i kompleksowych świadczeń dostosowanych do ich zindywidualizowanych potrzeb oraz odpowiedniej do sytuacji opieki psychologicznej, pedagogicznej i terapeutycznej,
- zagwarantowanie dzieciom prawa do ochrony przed poniżającym traktowaniem i karaniem,
- dokumentowanie pracy z dziećmi,
- dokonywanie okresowych ocen sytuacji dzieci.
Wyniki kontroli są bardzo niepokojące. Co warto zauważyć, skontrolowano 21 placówek i praktycznie we wszystkich coś było nie tak, a w 3 wykryto zachowania przemocowe. Jak podaje GUS, na koniec 2021 r. działały w Polsce 1 273 placówki instytucjonalnej pieczy zastępczej. Z tego 1 260 placówek opiekuńczo-wychowawczych. Powstaje więc pytanie, jak wygląda sytuacja w pozostałych zakładach. Przekrojowe wyniki kontroli pozwalają podejrzewać, że nie za dobrze.
Biorąc pod uwagę to, że w pieczy instytucjonalnej przebywa masa dzieci (pod koniec 2021 r. – 15,9 tys.), należałoby podjąć wszelkie działania, żeby tym dzieciom zapewnić realną pomoc. Pozostaje mieć nadzieję, że wyniki kontroli przełożą się na zdecydowaną reakcję organów. Bo jak na razie rzeczywiście – polskie domy dziecka to złe miejsca.