PKP to Polskie Koleje Pandemiczne. To jedyny wniosek, jaki nasuwa mi się podczas podróży pociągiem TLK z Warszawy do Gdańska. Wagon, którym jadę, jest wypchany po brzegi ludźmi. Obce osoby siedzą obok siebie. Tymczasem kolejne wagony wiozą… głównie powietrze. I dzieje się tak pomimo tego, że PKP Intercity rzekomo wdrożyło już nowy algorytm usprawniający usadzanie ludzi. Guzik prawda.
Dziś o 8:55 rano wsiadłem do pociągu relacji Warszawa Centralna – Gdańsk Główny. Bilet kupiłem 7 października wieczorem, na kilkanaście godzin przed odjazdem. Po wejściu do wagonu okazało się, że jest wypełniony w około 50%. Moje miejsce było obok innej osoby. W Warszawie Wschodniej dosiadło się kolejnych kilkanaście osób, wagon był więc już zapełniony w około 70%. Coś mnie tknęło i postanowiłem przejść się po pociągu i zobaczyć czy wszędzie jest tak tłoczno (w końcu dzień i pora nie tak bardzo popularne). Okazało się, że kolejne wagony – zarówno przedziałowe, jak i bezprzedziałowe, są niemal puste. Obłożenie w nich szacuję na około 10%. Dowody na poniższych zdjęciach.
Tak wygląda mój wagon po odjeździe z Warszawy Wschodniej:
Tak inny wagon bezprzedziałowy, również drugiej klasy:
A tak wagon przedziałowy drugiej klasy:
Algorytm-widmo
Tymczasem nie dalej jak tydzień temu dowiedzieliśmy się, że PKP Intercity zmienia system przydzielania miejsc. A dokładniej – że zmieniło go już 18 września. Spółka dała sobie jednak miesiąc na to, by algorytm zaczął już działać na pełnych obrotach. Wiązało się to z tym, że część osób kupuje bilety ze sporym wyprzedzeniem, dlatego byłyby one ulokowane według starych zasad. Wszystko stało się po tym, gdy internauci zaczęli zwracać uwagę na zatłoczone wagony PKP Intercity w trakcie wakacji. Spółka w sierpniu – pół roku od początku pandemii – napisała, że pracuje nad nowym rozwiązaniem.
Jak nowe rozwiązanie działa w praktyce? Jak widać – nie działa. Rozumiem, że osoby które kupiły bilety wcześniej, nie mogą mieć pretensji bo system przydzielił im miejsca na starych zasadach. Ale w moim przypadku – gdy bilet kupiłem na dzień przed podróżą – nic systemowi nie przeszkadzało przydzielić mnie do pustego przecież wagonu. A jednak system postanowił dorzucić mnie do grupy kilkudziesięciu osób stłoczonych w bezprzedziałowym wagonie numer 10. I to w dniu, w którym przebiliśmy 4000 przypadków zakażeń dziennie.
Podróż kończę półlegalnie, bo postanowiłem przesiąść się do jednego z pustych przedziałów. Przed chwilą był pan konduktor, zrozumiał że się przesiadłem i zapewnił że „18 października już wszystko będzie w porządku”. No nie będzie. Pewnie będziemy mieli już wtedy po 5000 przypadków zakażeń dziennie. Również dzięki nieodpowiedzialnemu zachowaniu polskich kolei.