Chciałem zjeść w Popeyes, ale się nie udało. Kochamy fast foody bardziej niż w latach 90.

Biznes Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Chciałem zjeść w Popeyes, ale się nie udało. Kochamy fast foody bardziej niż w latach 90.

Kolejna sieć typu fast food podbija Polskę. Popeyes w Polsce jest już we Wrocławiu i Szczecinie, niebawem otwiera się również w Warszawie. Mogłoby się wydawać, że nowe sieci z USA nie robią już na nas takiego wrażenia – w końcu to nie są lata 90., gdy do McDonald’sów ustawiały się kolejki na pół ulicy. A może… wcale nie tak wiele się zmieniło?

Próbowaliśmy spróbować Popeyes we Wrocławiu, gdzie sieć otworzyła się na początku lipca. Pod restauracją w środku zwykłego dnia w tygodniu ustawiały się jednak takie kolejki, że trzeba byłoby stać przynajmniej pół godziny. Zrezygnowaliśmy.

Jeszcze ciekawiej było w Szczecinie. Pierwszy klient miał dostać roczny voucher na kanapkę, więc niejaki Ksawery ustawił się w kolejce… 26 godzin przed otwarciem. Ponoć pobił tym samym światowy rekord sieci. Teraz pod szczecińską restauracją też ciągle są tłumy. Do Warszawy Popeyes zawita tuż po wakacjach. I pewnie będzie podobnie jak we Wrocławiu i Szczecinie.

Popeyes w Polsce niczym McDonald’s w latach 90.

Rzecz jasna Polska widziała już podobne fastfoodowe emocje. W latach 90. debiutowały takie sieci, jak McDonald’s, KFC, Pizza Hut czy Burger King (ta ostatnia w pewnym momencie się wycofała z naszego rynku, ale potem wróciła). Wtedy mieliśmy podobne sceny – ludzie (w tym nawet ci bardzo znani) ustawiali się w kolejkach, każdy chciał spróbować nowego hamburgera – i zawsze wokół takich otwarć były wielkie emocje. Trochę trudno się dziwić – wówczas fast foody były symbolem czegoś nowego, kolorowego, kapitalistycznego.

No dobrze, ale przecież już nie mamy lat 90. Kapitalizm mamy już dawna i zdążyliśmy się przekonać, że niezdrowe kanapki jednak nie są tym, co jest w tym systemie najlepsze. A jednak Popeyes w Polsce budzi emocje podobne do tych, które McDonald’s wywoływał trzy dekady temu. Trochę trudno to zrozumieć, tym bardziej że przecież oferta gastronomiczna w naszych miastach jest coraz ciekawsza. O ile 30 lat temu McDonald’s i KFC to była alternatywa dla barów mlecznych i rosołu u cioci, to teraz możemy przebierać w fantastycznych knajpach – za rogiem jest zwykle a to fajny ramen, a to knajpa gruzińska, a to wegańska. Dla każdego coś miłego. Ale i tak wolimy amerykańskie kurczaki. Nie dziwi więc, że tyle zagranicznych marek wchodzi do Polski. Swoją drogą, wciąż nie słychać o polskim debiucie Five Guys – sieci, która jest uważana za najlepszy fast food jeśli chodzi o burgery. Jeśli wejdzie, to ciekawe co wtedy będzie się działo pod restauracjami…