Praca bez wynagrodzenia: czy przepisy przewidują taką możliwość, zwłaszcza w przypadku osób chcących zdobyć doświadczenie?

Praca Dołącz do dyskusji (70)
Praca bez wynagrodzenia: czy przepisy przewidują taką możliwość, zwłaszcza w przypadku osób chcących zdobyć doświadczenie?

Od czegoś trzeba zacząć – ten argument najczęściej przyświeca osobom, które godzą się na pracę za darmo. O ile w niektórych sytuacjach ma to sens, tak trzeba pamiętać, że za pracę należy się wynagrodzenie. Pracodawca z kolei może chcieć zorientować się, jakie możliwości daje prawo w zakresie oferowania potencjalnym pracownikom praktyk. 

Praca bez wynagrodzenia a kodeks pracy – prawo do wynagrodzenia

Na wstępie trzeba sobie jasno zdefiniować pojęcie pracy. Inne wnioski płyną, gdy weźmiemy do ręki kodeks pracy, a inne, gdy czytamy kodeks cywilny. O bezpłatną pracę (w formie kary) zahacza nawet kodeks karny. Warto więc się zastanowić czy i w jakich sytuacjach praca bez wynagrodzenia może być legalna.

Przede wszystkim kodeks pracy nie przewiduje czegoś takiego jak praca bez wynagrodzenia. Nie ma też w nim mowy o darmowym dniu próbnym czy bezpłatnych praktykach. Jest oczywiście umowa na okres próbny – ale za pracę na okresie próbnym wciąż należy się wynagrodzenie.

Warto sobie wziąć do serca art. 84 kodeksu pracy, który stanowi:

Pracownik nie może zrzec się prawa do wynagrodzenia ani przenieść tego prawa na inną osobę.

Nikt nie może więc zmusić pracownika do podpisania dokumentu, zgodnie z którym z jakiegokolwiek powodu zrzeka się wynagrodzenia.

Co istotne jednak i trzeba sobie to zapamiętać – kodeks pracy nie znajdzie zastosowania do każdej „pracy” w powszechnym rozumieniu tego słowa.

Trzeba pamiętać, że kodeks pracy dotyczy umów o pracę, które cechują się swoistymi cechami. Pracownik na umowie o pracę wykonuje pracę na podstawie stosunku pracy, pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę. Cechą swoistą stosunku pracy jest tzw. podporządkowanie pracownicze. To dlatego między innymi istnieje problem z możliwością zwolnienia pracodawcy za wyjście do sklepu nie tylko w godzinach pracy, ale nawet w czasie przerwy. 

W dzisiejszych czasach łatwo jest pomylić pracę na podstawie umowy zlecenia z pracą na podstawie umowy o pracę. Warto, aby zarówno pracownicy jak i pracodawcy zgłębili ten w temat, żeby być świadomym swoich praw i obowiązków.

Wracając do tematu wynagrodzenia.

Praca bez wynagrodzenia jest możliwa w ramach bezpłatnej umowy zlecenia

W odróżnieniu od umowy o pracę i kodeksu pracy, kodeks cywilny dopuszcza możliwość wykonywania pewnych czynności na podstawie umowy zlecenia, czy też umowy o świadczenie usług za darmo. Mimo tego, że istnieje różnica w przedmiotowym zakresie umów zlecenia (która dotyczy wykonania czynności prawnych) i umów o świadczenie usług (która dotyczy wykonania czynności faktycznych, które nie są przedmiotem innych regulacji np. umów przewozu), terminy te stosuje się w zasadzie zamiennie – dlatego, że do obydwu umów stosuje się te same przepisy (art. 750 k.c.).

Art. 735 kodeksu cywilnego stanowi, że:

Jeżeli ani z umowy, ani z okoliczności nie wynika, że przyjmujący zlecenie zobowiązał się wykonać je bez wynagrodzenia, za wykonanie zlecenia należy się wynagrodzenie

Co do zasady więc – umowa zlecenia jest odpłatna. Praca bez wynagrodzenia na podstawie umowy zlecenia musi wynikać w sposób wyraźny z jej treści lub okoliczności jej zawarcia. Decydująca w tym zakresie jest wola przyjmującego zlecenie, który na taką nieodpłatność musi wyrazić zgodę.

Warto tu zaznaczyć, szczególnie w kontekście popularnych wśród freelancerów „robótek do portfolio”, że umowa o dzieło, w ramach której zamawiający zleca wykonanie określonego dzieła, jest umową zawsze płatną. Możliwe jest jednak, za wyraźną zgodą autora, nieodpłatne przeniesienie praw autorskich do dzieła. Nieodpłatne zlecenie wykonania projektu „do portfolio” jest więc kwestią dość kontrowersyjną, a powstanie prawa do wynagrodzenia za pracę twórcy będzie zależne najczęściej od tego, czy zlecenie da się zakwalifikować jako zawarcie umowy o dzieło.

Czy istnieje inna niż umowa zlecenia podstawa w ramach, której student może nabyć to słynne doświadczenie?

Odpowiedź brzmi tak – i nawet ustawa, w której jest uregulowana, stanowi, że umowa ta „ma na celu ułatwienie absolwentom uzyskiwania doświadczenia i nabywania umiejętności praktycznych niezbędnych do wykonywania pracy”.

Chodzi o umowę o praktyki absolwenckie i ustawę o praktykach absolwenckich. Przy czym nie chodzi tu o absolwenta studiów wyższych. Praktykantem „absolwenckim” może zostać osoba, która ukończyła co najmniej gimnazjum lub ośmioletnią szkołę podstawową i w dniu rozpoczęcia praktyki nie ukończyła 30. roku życia. Podmiotem przyjmującym na taką praktykę może być każdy – osoba fizyczna, prawna czy jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej. Ustawa stanowi, że praktykę absolwencką można odbywać odpłatnie lub nieodpłatnie.

Jest to też ciekawe rozwiązanie dla osób, które chciałyby zatrudnić studenta, który ukończył 26 rok życia. Ewentualnie świeżego absolwenta i nie odprowadzać od niego składek ZUS. Ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych i ubezpieczeniu zdrowotnym nie wymienia praktyki absolwenckiej jako tytułu do ubezpieczenia. Ograniczeniem jest:

  • czas trwania praktyk – do 3 miesięcy,
  • wysokość wynagrodzenia – dwukrotności wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę
  • wiek praktykanta – umowę o praktyki absolwenckie może zawrzeć osoba poniżej 30 roku życia.

Warto też odróżniać praktyki absolwenckie od tzw. praktyk zawodowych. Te drugie dotyczą uczniów publicznych szkół ponadpodstawowych prowadzących kształcenie zawodowe: techników, branżowych szkół I stopnia, branżowych szkół II stopnia i szkół policealnych i uregulowane są w Ustawie prawo oświatowe.

Od czegoś trzeba zacząć – dlaczego nie od umowy o praktyki?

Warto jednak pamiętać, że praca bez wynagrodzenia nie powinna trwać wiecznie i przede wszystkim powinna służyć pracownikowi. Nie może być tak, że ktoś decyduje się na pracę bez wynagrodzenia i pracuje w przysłowiowej fabryce śrubek. Osoba taka nie uczy się wiele, a największe korzyści ma z tego – zwał jak zwał: pracodawca, zleceniodawca czy podmiot przyjmujący na praktyki.

Tutaj najważniejsze jest zdrowe podejście i złoty środek. Oczywiste jest to, że nie warto być ani roszczeniowym millenialsem, ani uprawiać nowoczesnego niewolnictwa. Nie każdy jest w stanie od razu odróżnić te dwie podstawy. Świadomość regulacji co do pracy bez wynagrodzenia jest jakimś punktem wyjścia do tego, żeby się nad tym zastanowić.