Praca dla kobiet z Ukrainy będzie jednym z głównych tematów wśród pracodawców przez najbliższe tygodnie, a i zapewne miesiące. Przed wojną uciekają miliony osób, głównie młodych matek. W Polsce znajdują schronienie i opiekę, ale prędzej czy później będą chciały same stanąć na nogi. Problem w tym, że rynek nie jest gotowy na tak duży napływ kobiet. Ale to się zmieni.
Praca dla kobiet z Ukrainy
Co zmieniła wojna? Jeśli chodzi o polski rynek pracy – szalenie dużo. Ogromny napływ uchodźców to tylko jeden z aspektów. Drugi, również szalenie istotny, to zatrzymanie strumienia nowych pracowników z Ukrainy płci męskiej (mają obecnie zakaz opuszczania kraju). Trzeci (mniejszy, ale jednak) aspekt to ukraińscy mężczyźni, którzy opuszczają Polskę i wracają, by bronić ojczyzny. Zostawiają puste miejsce pracy do czasu, miejmy nadzieję, szczęśliwego powrotu. Wszystkie te trzy zjawiska sprawią, że pracodawcy będą mieli potrójny ból głowy. Wszystko dlatego, że na naszym rynku jest mnóstwo ofert pracy, ale większość z nich nie jest dla kobiet.
W Polsce około 70 procent ofert pracy dla obcokrajowców jest przeznaczona dla mężczyzn. Tak ukształtował się rynek przez ostatnie lata, dostosowując się do dużego napływu Ukraińców gotowych do pracy na przykład w przemyśle. Dziś tenże rynek staje przed wyzwaniem, jakim jest wewnętrzna transformacja. – Jako pracodawcy musimy już teraz dostosować się do sytuacji, nie tylko ze względów humanitarnych, ale też w celu uniknięcia dotkliwych braków kadrowych i zapewnienia ciągłości produkcji, logistyki – mówi Vitaliya Korshun, kierowniczka ds. klientów kluczowych międzynarodowej agencji zatrudnienia Gremi Personal.
Owa agencja wystosowała już na początku marca apel do polskich firm, ale też organizacji pracodawców i stowarzyszeń branżowych o to, by sprawdzili czy są w stanie zwiększyć zatrudnienie kobiet z Ukrainy. Pierwsi już to zrobili. – Najwięcej ofert mamy na stanowiska produkcyjne i magazynowe w branżach farmaceutycznej, spożywczej, logistycznej – wylicza Vitaliya Korshun. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy o branżach, w których kobiety znacznie łatwiej zatrudnić i są szersze możliwości przeformatowania stanowisk pracy. Problem pojawia się na przykład w przemyśle ciężkim. Obsługa maszyn wymaga nie tylko siły fizycznej, ale też odpowiednich kwalifikacji. A przecież do Polski uciekają często gospodynie domowe, nauczycielki czy urzędniczki. Dla nich wiele takich specjalistycznych zadań to czarna magia.
Przed rynkiem wielkie wyzwanie
Wielu pracodawców od początku wojny szuka wielu możliwości jak zatrudnić obywatela Ukrainy. Jednak kwestie formalne – i tak trudne w obecnych czasach – są niczym w porównaniu do wyzwania, jakim będzie dostosowanie do nowo przybyłych stanowisk pracy. Pamiętajmy, że wiele uchodźczyń nie mówi po polsku. Nigdy tego nie potrzebowały. Na początku więc trzeba będzie popracować nad komunikacją. Kolejna sprawa: dzieci. Wszyscy widzimy, że ukraińsko-polską granicę przekraczają przede wszystkim mamy z maluchami. A to oznacza, że – nawet jeśli znajdzie się miejsce w przedszkolach – będą one potrzebowały bardziej elastycznego czasu pracy. Niekiedy być może również pracy zdalnej. Nie każdy pracodawca jest w stanie zapewnić takie stanowisko.
Z ofert, jakie spływają do agencji Gremi Personal wynika, że Ukrainka która dopiero co przyjechała do Polski, ma szansę dostać pracę w branży hotelarskiej i gastronomicznej. Ale też jako opiekunka osoby starszej lub niepełnosprawnej, pielęgniarka, kasjerka czy sprzedawczyni. Musi jednak dostać czas na nauczenie się języka polskiego w stopniu choć trochę komunikatywnym. Jednak wymienione wyżej branże nie są z gumy, poza tym na rynku są przecież Polacy również poszukujący pracy, także tej dodatkowej, w trudnych finansowo czasach. Dlatego wiele wskazuje na to, że czeka nas wielkie przeformatowanie stanowisk do tej pory uznawanych za męskie. Monterka, spawaczka, mechaniczka – te i inne żeńskie nazwy zawodów być może będą pojawiały się coraz częściej. Jakoś musimy wspólnie przetrwać ten trudny czas. A najlepiej przetrwać dostosowując się do rzeczywistości.