Siła mózgu czy siła muskuł? Dziś na rynku pracy bardziej liczy się to drugie

Praca Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (174)
Siła mózgu czy siła muskuł? Dziś na rynku pracy bardziej liczy się to drugie

Mezo rapował kiedyś o jego wymarzonym ustroju, w którym mózg będzie ważniejszy od muskuł. I taki też „ustrój” panował na polskim rynku pracy. Jednak przyszła epidemia – i praca fizyczna jest częściej oferowana niż ta umysłowa.

Jak koronawirus wpłynął na rynek pracy? Nie będzie chyba wielkim odkryciem stwierdzenie, że bardzo. Ekonomiści jeszcze nie są pewni, jakie będziemy mieli bezrobocie na koniec roku, ale coraz częściej mówi się, że pewnie dwucyfrowe.

A to spora zmiana – zwłaszcza że przed epidemią to raczej brakowało rąk do pracy niż wolnych etatów.

Jednak wzrost bezrobocia to nie wszystko. Coraz mniej ofert dotyczy stanowisk „umysłowych” – za to coraz łatwiej znaleźć ofertę pracy fizycznej.

Praca fizyczna dotyczy ponad połowy ogłoszeń

Eksperci renomowanej firmy Grant Thornton przeanalizowali ogłoszenia na najpopularniejszych serwisach – Pracuj.pl oraz OLX.

Jeszcze w kwietniu zeszłego roku wykształcenie i doświadczenie „umysłowe” było w cenie. Aż 72 proc. ogłoszeń dotyczyło bowiem właśnie stanowisk „umysłowych”. Wszytko zaczęło się zmieniać przez koronawirusa. W marcu 2020 r. „umysłowych” ogłoszeń było 48 proc., a 52 proc. wymagało „siły muskuł”. W kwietniu tendencja jeszcze bardziej się wzmocniła – i 53 proc. ogłoszeń dotyczyło pracy fizycznej.

Skąd taka rewolucja na rynku pracy? Można to tłumaczyć na kilka sposobów. Gdy gospodarka się zamrażała, firmy cięły etaty tam, gdzie tylko to było możliwe. Zniknęło więc sporo stanowisk marketingowych, sprzedażowych, asystenckich… Z drugiej strony, było gigantyczne zapotrzebowanie na kurierów, kasjerów czy kierowców.

Jednak zmiany można też tłumaczyć zamkniętymi granicami. Sporo pracowników z Ukrainy wyjechało do siebie po wybuchu epidemii – i firmy musiały jakoś ich zastąpić.

Na pewno bardzo ciekawe będą kolejne dane, z maja. To przecież miesiąc rozmrażania gospodarki. Czy to rozmrażanie będzie oznaczało, że znów będzie popyt na księgowych, prawników, copywriterów czy speców od marketingu?

Na razie jednak wiele osób, zwłaszcza młodych, uznaje się za „przeedukowanych”. Za takich się uważa aż 43 proc. osób poniżej trzydziestki, wynika z badania Instytutu Badań Strukturalnych, które opisuje „Gazeta Wyborcza”.

Eksperci jednak dodają, że zjawisko ma też psychologiczne podłoże. Według nich ci bardziej ugodowi szybko decydują się na niższe stanowiska i zarobki – nawet jak mają niezłe wykształcenie.

Ale może jednak to nie „ugodowość”, ale jednak brak „umysłowych” stanowisk? W końcu gdy pojawiają się pustki na koncie, niektórzy nie mają alternatywy. I muszą schować dyplom do kieszeni, w nadziei, że jeszcze się przyda. Oby takie czasy szybko wróciły.

Na pewno jednak lepsze jest to gdy ludzie, nawet wykształceni, próbują radzić sobie samemu – nawet gdy jest to dla nich bardzo trudne. Sytuacja w Hiszpanii jest pod tym względem zdecydowanie gorsza.