Pracownik Bodzio potrącił psa i wrzucił nagranie do sieci. Stracił pracę

Praca Dołącz do dyskusji (131)
Pracownik Bodzio potrącił psa i wrzucił nagranie do sieci. Stracił pracę

Pracownik firmy Bodzio służbowym samochodem potrącił psa, co udokumentował i wrzucił do Internetu. Teraz stracił pracę, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a firma może oczekiwać od niego odszkodowania.

Do zdarzenia doszło w Sycowie. Nagranie wykonane telefonem komórkowym dostępne jest od kilku dni w Internecie i wywołuje skrajne emocje. Widać na nim, jak pracownik Bodzio celowo potrącił psa w wyjątkowo okrutny sposób, jednocześnie krzycząc do niego „Podnoś się! Podnoś się! Co ci k…? Co ci? Jak chodzić nie umiesz to masz teraz!”. Internauci – jak zwykle w takich sytuacjach – nawołują do linczu, firma próbuje ratować reputację, a mężczyznę czekają surowe konsekwencje.

To nie był jednorazowy incydent

Pracownik Bodzio, który potrącił psa, został już zatrzymany przez policję, dziś z kolei go przesłuchano, prawdopodobnie zostanie też umieszczony w areszcie. Według znajomych zatrzymanego od zawsze sprawiał problemy. Znęcał się zarówno nad zwierzętami, jak i nad znajomymi. Do portalu mojaolesnica.pl spływają wiadomości od dawnych znajomych mężczyzny. Jak głosi jedna z nich, Od zawsze było z nim coś nie tak. W gimnazjum jadł żywe motyle. Znęcał się nad każdym i lubił się bić. Zawsze zwyrodnialec wobec zwierząt. 

Wychodzi też na to, że miał więcej materiałów świadczących o znęcaniu się nad zwierzętami. Inny informator portalu wysłał zrzut ekranu, na którym mężczyzna oferuje nagranie z obdzieraniem kota ze skóry w zamian za nagie zdjęcia. Śledczy będą weryfikować także ten wątek.

Zwolnienie dyscyplinarne za potrącenie psa? Zgodne z prawem

Firma zareagowała błyskawicznie. Bodzio najwyraźniej nie chce, by w ich szeregach był pracownik, który potrącił psa i pochwalił się nagraniem w internecie. Na profilu firmy pojawiły się bowiem dwa wpisy w tej sprawie. W pierwszym Bodzio zapewniło, że dowie się, czy sprawcą był faktycznie ich pracownik. Drugi potwierdził te podejrzenia.

Jak wynika z Kodeksu pracy,

§ 1. Pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie:

1) ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych,

2) popełnienia przez pracownika w czasie trwania umowy o pracę przestępstwa, które uniemożliwia dalsze zatrudnianie go na zajmowanym stanowisku, jeżeli przestępstwo jest oczywiste lub zostało stwierdzone prawomocnym wyrokiem,

3) zawinionej przez pracownika utraty uprawnień koniecznych do wykonywania pracy na zajmowanym stanowisku.

W tym wypadku przestępstwo jest oczywiste – sprawca sam pochwalił się nagraniem. Kodeks pracy nie określa, jakie ma być to przestępstwo – lista pozostaje otwarta, a pracodawca sam powinien podjąć decyzję.  Przestępstwem jest w tym wypadku znęcanie się nad zwierzętami. Przewidziana kara to do pięciu lat pozbawienia wolności. Artykuł 35 ustawy o ochronie zwierząt wymaga też od sądów orzeczenia nawiązki na cel związany z ochroną zwierząt. Ta może wynieść nawet sto tysięcy złotych. W tak medialnej sprawie możemy się spodziewać surowej kary.

Dodatkowo sam Kodeks pracy wymaga od pracownika „szczególnej dbałości o dobro zakładu pracy”. Mowa o tym w art. 100 § 2 pkt 4. Zdaje się, że Bodzio postąpiło słusznie – wizerunek marki już wystarczająco ucierpiał. A zwolnienie dyscyplinarne pozwoliło firmie wyjść z kryzysu obronną ręką.

Bodzio może domagać się odszkodowania

O firmie zrobiło się głośno i zwolnienie dyscyplinarne to tylko jedna z wielu konsekwencji wobec sprawcy. Mamy bowiem do czynienia ze stratami wizerunkowymi, za które Bodzio może domagać się odszkodowania. W takich sprawach szczególnie trudne jest określenie, jaka jest rzeczywista szkoda firmy. Sąd w takich sytuacjach bierze pod uwagę sytuację firmy na rynku i jej reputację, do tego – jak duży był szum medialny, ale również zmiany na giełdzie czy spadek liczby zamówień. To chyba najbardziej obiektywne czynniki, pozwalające zweryfikować, jak duże straty poniosło przedsiębiorstwo.

Bodzio jak najbardziej ma podstawy do domagania się takiego odszkodowania. Wobec tak napiętej sytuacji zwolnienie dyscyplinarne i otwarty sprzeciw wobec sprawcy to chyba jedyna ścieżka, by uratować wizerunek firmy. Czy surowe konsekwencje wobec mężczyzny przypomną jednak innym sadystom, że przepisy dotyczące znęcania nad zwierzętami zostały w minionym roku zaostrzone?