Jakiś zwyrodnialec poluje na bałtyckie foki. Co grozi za okrucieństwo wobec zwierząt?

Państwo Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (259)
Jakiś zwyrodnialec poluje na bałtyckie foki. Co grozi za okrucieństwo wobec zwierząt?

Mało jest rzeczy równie bulwersujących, niż przejawy bezmyślnego okrucieństwa. Także wówczas, gdy dotyczy ono nie ludzi, lecz zwierząt. Tym razem ofiarami takiego zachowania padają bałtyckie foki. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt, za takie postępowanie grozi surowa kara. Ta sama ustawa określa również, w jakich sytuacjach można legalnie zabić zwierzę. 

Coraz to kolejne bałtyckie foki znajdowane są martwe na polskim wybrzeżu – ze śladami wskazującymi jasno na sprawstwo człowieka

W ciągu ostatnich dwóch tygodni na polskim wybrzeżu znaleziono cztery brutalnie zabite foki. Jak informuje na swoim profilu na Facebooku WWF Polska, pierwszy przypadek został wykryty 26 maja. Znaleziono wówczas na Oksywiu w Gdyni dwie młode foki z rozciętymi brzuchami, obwiązane wzdłuż głowy i tułowia sznurem i dociążone cegłą. 29 maja w Helu znaleziono kilkumiesięczną fokę z roztrzaskaną głową. Z całą pewnością jest to przypadek szczególnie przykry dla pracowników helskiego fokarium oraz wolontariuszy WWF. Tą konkretną foką, Helenką, stacja morska instytutu Uniwersytetu Gdańskiego zajmowała się jeszcze raptem dwa tygodnie temu. Śmierć tego zwierzęcia spowodowała zrozumiały i słuszny wybuch oburzenie jak polski internet długi i szeroki. Czwarta zabita foka została znaleziona w Zatoce Puckiej, również z rozprutym brzuchem.

Bałtyckie foki należą do trzech gatunków. Są to: foka szara, foka pospolita oraz bardzo rzadko spotykana foka obrączkowana. Wszystkie trzy objęte są w Polsce ścisłą ochroną gatunkową. Populacja fok żyjących w Bałtyku w ciągu ostatnich stu lat drastycznie zmalała, na skutek polowań oraz zanieczyszczenia środowiska. Na przykład fok szarych w naszym morzu żyje około trzydziestu tysięcy, jeszcze na początku ubiegłego stulecia było ich przeszło trzy razy tyle. Obecność tych zwierząt na polskim wybrzeżu nie podoba się rybakom. Ci często uważają bałtyckie foki za szkodniki – wszak jedzą one ryby, które oni z kolei łowią. Ryb w Bałtyku nie przybywa. Jako winnego należałoby wskazać przede wszystkim zanieczyszczenie. Nie jest tajemnicą, że nasze morze stanowi rezerwuar powojennej broni chemicznej zatopionej przez aliantów. Beczki z trującymi gazami korodują uwalniając swoją zawartość prosto do morza.

Trudna sytuacja bałtyckich rybaków a populacja fok

Rozwiązanie tego problemu byłoby przedsięwzięciem zarówno karkołomnym logistycznie, jak i szalenie kosztownym. Bałtyk pozostaje więc tykającą bombą biologiczną. W takiej sytuacji należy się spodziewać, że konflikt rybaków z ekologami o foki będzie się zaostrzać. Jak podawał Dziennik Bałtycki, rybacy pełnomorscy otrzymują rekompensaty w wysokości raptem 50% a przybrzeżni 80% strat, według ceny ryby z dnia sprzedaży. Ministerstwo gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej chętnie wsparłaby tych pierwszych, jednak rządzący mają związane ręce umowami międzynarodowymi. Polska ratyfikowała bowiem Konwencję Helsińską. To właśnie za sprawą tego dokumentu foki są w naszym kraju objęte ścisłą ochroną. Nawet gdyby jednak takiej ochrony nie było, ewentualny odstrzał odbywałby się z udziałem myśliwych i na podstawie określonych przepisów prawa. Akty barbarzyństwa, będące pretekstem do napisania niniejszego artykułu z całą pewnością nie stałyby się ani normą, ani czymś w jakimkolwiek stopniu legalnym.

Łatwo byłoby za tą całą czarna serię obwiniać rybaków. Warto jednak zauważyć, że mamy do czynienia z jednostkowymi mimo wszystko przypadkami. Być może nawet sprawcą jest jeden i ten sam zwyrodnialec? Sposób działania sprawcy przypadku pierwszego i ostatniego może na to wskazywać. Być może jest ich raptem kilku? Tak czy siak, trudno jest obciążać całą grupę zawodową. Nie ulega jednak wątpliwości, że z osobą, która nie ma oporów przed brutalnym zabiciem młodego zwierzęcia musi być, najdelikatniej mówiąc, coś nie tak. Świadczy o tym właśnie fakt, że ofiarą padły foki młode. Z drugiej strony, dorosła foka szara może ważyć nawet trzysta kilogramów i nie stanowi tak łatwego łupu. Na szczęście, polskie prawo przewiduje kary za traktowanie zwierząt w tak odrażający sposób. Co więcej, zostały one niedawno zaostrzone.

Jakie kary ustawa o ochronie zwierząt przewiduje dla sadystów?

Art. 35 ustawy o ochronie zwierząt przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności za samo zabijanie zwierząt wbrew ustawowym wymogom lub za znęcanie się nad zwierzętami. Zgodnie z art. 33 ustawy, „uśmiercanie zwierząt może odbywać się wyłącznie w sposób humanitarny polegający na zadawaniu przy tym minimum cierpienia fizycznego i psychicznego.” Od tej zasady wyjątków nie ma. Dzięki marcowej nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, zabicie zwierzęcia, bądź znęcanie się nad nim, ze szczególnym okrucieństwem zagrożone jest karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.

Ta właśnie kara grozi teraz ludziom, którzy uwzięli się najwyraźniej na bałtyckie foki. To jednak nie koniec nowych przepisów, które mają zastosowanie w tym przypadku. Zakładając, że faktycznie sprawcą okazałby się rybak, osoba taka narażałaby się na zakaz wykonywania zawodu. Zgodnie z art. 35 ust. 4, jeżeli do zabicia zwierzęcia doszło w związku z prowadzoną przez sprawcę działalnością gospodarczą, która związana jest z wykorzystywaniem zwierząt lub oddziaływaniem na nie, to sąd może orzec wobec niego zakaz prowadzenia takiej działalności. Nowo dodane ustępy 4a do 4c sprawiają, że w przypadku sprawców działających ze szczególnym okrucieństwem, zakaz taki staje się obligatoryjny. Zakaz taki trwać może od roku do piętnastu lat. Dodatkowo, kto do orzeczonego zakazu się nie zastosuje podlega, na mocy art. 244 kodeksu karnego, karze od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. To nie koniec przewidzianych przez art. 35 ustawy o ochronie zwierząt konsekwencji prawnych, które czekają osobników znęcających się nad zwierzętami. Na podstawie ustępu 5, sąd obligatoryjnie orzeka nawiązkę na cel związany z ochroną zwierząt – w wysokości od tysiąca do stu tysięcy złotych.

Nie wolno pastwić się nawet nad faktycznym szkodnikiem – ustawa określa, kiedy w ogóle można zabić zwierzę

W przypadku objętych ścisłą ochroną fok oczywistym jest, że nie ma mowy o żadnym przepisie usprawiedliwiającym ich zabijanie. Co jednak w przypadku prawdziwych pospolitych szkodników? Jeśli ktoś myśli, że prawo pozwala znęcać się nad choćby szczurem czy myszą, to się grubo myli. Jak już wspomniałem wyżej, od zasady wymuszającej humanitarne uśmiercanie zwierząt, prawo nie przewiduje wyjątków. Istnieją jednak odstępstwa od ogólnej reguły zabraniającej zabijanie zwierząt jako takie.

Art. 6, ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt przewiduje zamknięty katalog sytuacji, w których zabicie zwierzęcia jest dopuszczane przez prawo. Niektóre z nich są dość oczywiste. Mowa tu chociażby o uboju zwierząt gospodarskich oraz polowania na zwierzynę dla mięsa i skór czy o rybołówstwie i wędkarstwie. Inne wiążą się z koniecznością ochroną ludzi oraz środowiska naturalnego. W tym przypadku w grę wchodzą działania niezbędne do usunięcia zagrożenia sanitarnego ludzi lub zwierząt. Dopuszczalne jest także zabijanie osobników bezpośrednio zagrażającym ludziom lub innym zwierzętom, jeżeli nie ma innego sposobu na wyeliminowanie niebezpieczeństwa. Zabicie zwierząt gospodarskich z nakazu powiatowego lekarza weterynarii również jest legalne. W tej kategorii mieści się również zabijanie przedstawicieli gatunków inwazyjnych, które zagrażają tym rodzimym. Zgodne z prawem jest także polowanie, odstrzał i kontrola populacji zwierząt łownych.

Następnym przykładem sytuacji, w której legalnie można zabić zwierzę, jest usypianie ślepych miotów. Mowa o sytuacji, w której miot jest jeszcze zbyt młody, by otworzyć oczy – coś, co określić można jako „aborcję po urodzeniu”. Pozostają jeszcze czynności podlegające zakazom w stosunku do gatunków chronionych wykonane na podstawie wydanych właściwych zezwoleń oraz konieczność bezzwłocznego uśmiercenia. Ta ostatnia przesłanka zachodzi wówczas, gdy zwierzę należy zabić w celu skrócenia jego cierpień albo wówczas, gdy jest to niezbędne do realizacji zada związanych z ochroną przyrody na obszarze parku narodowego. Prawo przewiduje w takim wypadku dwa sposoby uśmiercenia: poprzez podanie środka usypiającego lub za pomocą broni palnej.

Wysokie kary dla sprawców okrucieństwa wobec zwierząt są w interesie przede wszystkim pozostałych ludzi

Nie będzie najpewniej żadnym zaskoczeniem, kiedy napiszę, że jestem zwolennikiem większości najnowszych rozwiązań zmierzających do wyeliminowania bezsensownego okrucieństwa wobec zwierząt. Mam na myśli w szczególności takie sytuacje, w których człowiek świadomie i z premedytacją zabija zwierzęta albo zadaje im cierpienie bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu, często dla własnej sadystycznej przyjemności. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że kary mogłyby być jeszcze surowsze, niż te, które aktualnie obowiązują. Niektóre osoby i środowiska z takim poglądem się nie zgadzają, uważając, że kary za niewłaściwe traktowanie zwierząt powinny być o wiele niższe, niż te za niewłaściwe traktowanie innych ludzi. Należy jednak zauważyć, że głównym beneficjentem kar dla zwyrodnialców pastwiących się nad zwierzętami są… ludzie.

Zgodnie z art. 5 Konstytucji, nasze państwo zapewnia ochronę środowiska kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju. W myśl tej zasady, człowiek jak najbardziej ma prawo przekształcać przyrodę kierując się swoim interesem. Musi jednak uwzględniać konieczność zachowania przyrody w możliwie jak najlepszym stanie dla przyszłych pokoleń. Korzyści dla ludzi z obcowania z przyrodą wydają się być oczywiste. W sukurs tej zasadzie idzie zresztą chociażby Kościół, nauczający dbałości przyrodę – zastrzegając jedynie, by nie stała się ona dla wiernych ważniejsza od drugiego człowieka. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że można robić sobie ze zwierzętami co się komu żywnie podoba.

Co więcej, kary więzienia przewidziane za znęcanie się nad zwierzętami oraz ich okrutne uśmiercanie służą między innymi izolowaniu od społeczeństwa osobników zdegenerowanych, pozbawionych często elementarnej empatii. Ciężko spodziewać się po osobie, która w okrutny sposób zabija młode zwierzęta – tak przecież samo jak my odczuwające ból i strach – jakiegoś większego miłosierdzia w stosunku do przedstawicieli własnego gatunku. Nie twierdzę jednak, że sama wysoka kara jest w stanie odstraszyć sprawcę przed popełnieniem przestępstwa. Potrzeba jeszcze jej nieuchronności. Dlatego pozostaje mi mieć nadzieję, że bałtyckie foki doczekają się sprawnej reakcji ze strony właściwych organów ścigania.