Finansowe kłopoty sieci marketów Praktiker to jedno, a co dzieje się z pracownikami marketów?
O finansowych problemach sieci sklepów budowlanych Praktiker mówi się i pisze od co najmniej kilkunastu miesięcy. Starania czynione przez właściciela, czyli New Finance Services S.A. nie przynoszą na razie oczekiwanych skutków. Co dzieje się jednak z pracownikami tych marketów?
Praktiker, to jedna z marek marketów budowlanych, która była jedną z bardziej rozpoznawalnych w ubiegłych latach. Atrakcyjne ceny, niezłe reklamy, wszystko układało się w nad wyraz dobry wizerunek, który jednak nie szedł w parze z wynikami finansowymi. Kłopoty Praktikera trwały, a właściciele próbowali za wszelką cenę im przeciwdziałać. W 2015 roku sprzedano udziały w niej firmie New Finance Services S.A.
Restrukturyzacja niewiele pomogła i w kilku miastach budynki z logo Praktikera straszą pustymi parkingami i powierzchniami, z których zniknął towar. Niemal co dzień przejeżdżam obok jednego z nich, stojącego we Wrocławiu, w którego miejscu, jak donoszą miejscowe media, ma powstać market Leroy Merlin. Przyznam, że mam do niego sentyment, ponieważ jeden z największych remontów rodzinnego domu przeprowadziłem, kupując większość potrzebnych materiałów i wyposażenia właśnie w tym markecie.
Kilkanaście dni temu, Marek Krześnicki w artykule dotyczącym problemów Praktikera poruszył temat postępowania sanacyjnego, które ma pomóc spółce w restrukturyzacji i utrzymaniu marki Praktiker na polskim rynku. Jak pisałem wcześniej, wrocławski market opustoszał i zajmie go inna firma. Podobnie będzie z kilkoma innymi. Część sklepów nie została zamknięta, lecz nie było zbyt wiele wiadomo co dzieje się z ich pracownikami.
Sprawę zgłębiła Weronika Szkwarek z portalu Bankier.pl. Pisze, że pracownicy marketów z Krakowa i Czeladzi pojawiają się w pracy każdego dnia roboczego, podpisują listę obecności i mogą udać się do domów lub gdzie mają ochotę. Jako że postępowanie sądowe nie pozwala na zajęcie kont spółki, może ona wypłacać odprawy pracownikom zwalnianym z zamkniętych sklepów i wypłaty ludziom z marketów, które podlegają egzekucji komorniczej.
Przyznam, że los pracowników, którzy co dzień przychodzą tylko podpisać listę, jest nie do pozazdroszczenia. Jedni zapewne stwierdzą, że przecież oni wpadają tylko na chwilę, a kasa pojawia się na kontach. Inni mogą zauważyć, że mimo podpisów, nie mają pewności, czy następnego miesiąca wypłata się pojawi, czy może jednak uda się spółce odbić od dna i sprawić, że znów w halach będą pojawiali się kupujący, towary będą zmieniały właścicieli, a pracownicy uśmiechnięci, jak na reklamach, będą doradzali klientom najlepiej, jak tylko potrafią.