Zmiana pracy jest okresem szczególnym w życiu większości ludzi. W pewnych momentach do tego dokładany jest aspekt finansowy. Bo co jeśli do tej pory dostawaliśmy wypłatę „z góry” na początku miesiąca, a w nowej pracy mamy dostawać „z dołu”, czyli na koniec? Jest to jeden z przykładów, gdzie premia przed zatrudnieniem wydaje się być sensownym rozwiązaniem. Ale nie tylko w tym.
Premia przed zatrudnieniem a prawo pracy
Zdecydowana większość piłkarzy podczas podpisywania nowego lub przedłużaniu obecnego kontraktu otrzymuje premię za podpis. Czemu podobne przepisy nie miałyby dotyczyć każdego pracownika, tzw. zwykłego Kowalskiego? W pierwszej kolejności spójrzmy na Kodeks pracy, który ustala, jakie elementy muszą się znaleźć w umowie o pracę. Są one wymienione w art. 29 § 1:
- strony umowy,
- adres siedziby pracodawcy,
- rodzaj umowy,
- datę zawarcia,
- warunki pracy oraz płacy.
W ostatnim punkcie zawierają się dodatkowo takie informacje, jak: miejsce wykonywania pracy, rodzaj pracy, termin rozpoczęcia pracy, wymiar czasu pracy czy wynagrodzenie.
W prawie pracy nie ma wymienionych elementów, które nie mają prawa znaleźć się w umowie o prace. Wynikają one wprost z przepisów Kodeksu pracy. Zaliczamy więc do nich przede wszystkim zapis o rozwiązaniu umowy w razie ciąży czy też niepłatne nadgodziny. Warto również pamiętać, że pracodawca nie ma prawa zawrzeć w umowie o pracę klauzuli poufności wynagrodzenia. Katalog zamykają dwa zapisy: kara za wypowiedzenie umowy (o ile jest zgodna z Kodeksem pracy) oraz bezwarunkowa zmiana miejsca pracy.
Z punktu widzenia ewentualnej premii przed zatrudnieniem najistotniejsze są elementy fakultatywne w umowie o pracę. Chodzi przede wszystkim o zapisy umowy lojalnościowej, a także te dotyczące dodatkowych świadczeń. Wraz z zasadami ich przyznawania i wypłacania, jeśli pracodawca nie ma regulaminu wynagradzania.
Dodatkowe pieniądze zamiast owocowych czwartków czy pokoju gier
Oczywiście nie ma co ukrywać, że premia przed zatrudnieniem to benefit ofiarowany przez pracodawcę. O ile prywatny pakiet medyczny czy dopłata do kart sportowych wydaje się być standardem, szczególnie u pracodawców prywatnych, o tyle inne… są na różnym poziomie. W wielu małych, średnich i dużych przedsiębiorstwach normą są owocowe czwartki, zajęcia jogi w biurze, pokoje do gier czy dodatkowe wolne w dniu urodzin. Choć niektórzy przedsiębiorcy nadal nie rozumieją, że możliwość pracy zdalnej czy wypłata to nie są benefity. A takie kwiatki nadal zdarzają się w ogłoszeniach o pracę.
Dlaczego skierowanie takiej oferty, jak premia przed zatrudnieniem, jest dobrym rozwiązaniem? Moim zdaniem dodatkowy zastrzyk gotówki zawsze zwiększa zaangażowanie pracownika. W takiej sytuacji już od pierwszego dnia w firmie miałby więcej energii i mniej stresu, a dzięki temu większa byłaby jego efektywność. Dla specjalistów z wysokimi zarobkami byłaby to forma zachęcenia ich do zmiany pracy. A przecież zatrudnienie doświadczonego pracownika to zawsze szybszy onboarding, więc również szybsze generowanie zysków dla firmy.
Należy jednak wspomnieć o dwóch negatywnych aspektach takiego rozwiązania. Oba dotyczą pracodawców. Przede wszystkim — finanse. Premia przed zatrudnieniem to dodatkowy koszt dla przedsiębiorstwa. Drugi to możliwe zwiększenie rotacji pracowników. Optymalnie powinna ona wynosić w firmie 10%, choć większość firm utrzymuje ją na poziomie od 12% do 20%. W tym przypadku te wskaźniki mogłyby poszybować w górę. Choć pracodawcy, widząc CV kandydata, który często zmienia miejsce pracy, również mogą wiele się dowiedzieć o jego podejściu do obowiązków służbowych i na tej podstawie podjąć decyzję o ewentualnym zatrudnieniu.