Kraków nie chce wprowadzić prohibicji, więc… zrobili to sami właściciele sklepów

Społeczeństwo Zakupy Dołącz do dyskusji (68)
Kraków nie chce wprowadzić prohibicji, więc… zrobili to sami właściciele sklepów

Prohibicja w Krakowie została zawieszona wyrokiem sądu, ale de facto i tak ma miejsce. I to nie działacze, czy wzburzeni mieszkańcy za nią odpowiadają — sprzedaż alkoholu ograniczają ci ludzie, którzy handlem się zajmują. Działanie wbrew zdrowemu rozsądkowi czy ewolucja w pojmowaniu alkoholu?

Prohibicja w Krakowie

Mieszkańcy Krakowa od dłuższego czasu skarżą się na naganne zachowanie imprezowiczów. Władze miejskie nawet stwierdziły, że najlepszym pomysłem na walkę z takim zjawiskiem będzie wprowadzenie prohibicji. Zakaz sprzedaży alkoholu objął jedynie dzielnicę Kazimierz i wiązał od godziny 22:00 do 6:00.

Tuż po uchwaleniu przepisów pewien lokalny przedsiębiorca zaskarżył uchwałę, toteż sprawą zajął się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie. Sąd uznał, że uchwała powinna zostać uchylona, a jej niezgodność z prawem wyrażała się w tym, że radni nie uargumentowali, dlaczego prohibicja obejmować ma tylko jedną dzielnicę miasta.

Od takiego rozstrzygnięcia odwołało się miasto Kraków, więc sprawa znajdzie swój finał przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Wyroku w tej sprawie jeszcze nie ma, a rozstrzygnięcie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie jest tym samym nieprawomocne.

Jak nie drzwiami, to oknem

Skomplikowana sytuacja prawna, związana z prohibicją w Krakowie, nałożoną poprzez uchwałę rady miasta, wytworzyła rozwiązanie alternatywne. Skoro zakazu nie da się wprowadzić odgórnie, to postanowiono dogadać się z przedsiębiorcami „po koleżeńsku”.

Krakowska Kongregacja Kupiecka, będąca zrzeszeniem krakowskich sprzedawców, wspólnie z miastem Kraków zaproponowała rozwiązanie, według którego lokalni sprzedawcy umówili się, by nie sprzedawać alkoholu od 24:00 do 5:30. Porozumienie jest oczywiście dobrowolne, ale odzew ze strony przedsiębiorców w pewnym sensie przerósł oczekiwania.

Jak w rozmowie z INNPoland wskazuje wiceprezydent Krakowa, Bogusław Kośmider:

Wspólnie ze środowiskami kupieckimi podjęliśmy pilotażowy program dobrych praktyk sprzedaży alkoholu. Główne zobowiązania to dobrowolne wyłączenie sprzedaży alkoholu od 24 do 5.30. Przedsiębiorcy będą reagować na każdy przejaw chuligaństwa związanego ze sprzedażą alkoholu. Pojawi się także specjalna plakietka na sklepach, które włączą się w program. Rozmawiamy z policją i strażą miejską, aby mieć ich wsparcie przy tym pilotażu

Jak wskazuje wspomniany serwis, w program zaangażowało się już siedem sieci handlowych. Wśród nich jest m.in. Lewiatan, czy Podwawelska Spółdzielnia Spożywców — w sumie jest to aż 89 punktów handlowych.

Kultura spożycia alkoholu

Podobne rozwiązania, ograniczające dostęp do alkoholu, funkcjonują w wielu miastach. Spożycie alkoholu w Polsce w dalszym ciągu jest niezwykle wysokie. Oczywiście, pewna rewolucja w tym zakresie ma miejsce, ale zmienia się jedynie forma. Spożycie czystej wódki wypierane jest przez whisky, gin, czy rum, a duże butelki ustępują coraz częściej tzw. małpkom — jest to niewątpliwie rewolucja alkoholowa.

Powyższa sytuacja jest jednak w pewien sposób paradoksalna. Mimo że spożycie alkoholu nie spada, to zmiana formy sprzyja wprowadzaniu pewnych ograniczeń — nawet jeżeli niejednemu rodakowi na słowo „prohibicja” zaciska się pięść.

Dlaczego jest to możliwe? Honorowe wypijanie jak największej liczby butelek wódki niewątpliwie ustępuje spożywaniu alkoholu dla „przyjemności”. Mimo że spożycie może być de facto takie samo, to jego podłoże bierze się z faktu, że tak wypada, a nie ze swoistej konieczności. A jak powszechnie wiadomo, dużo łatwiej ograniczyć możliwość, niż konieczność.