Chyba każdy konsument lubi, jak cena towaru, który zamierza kupić, może stać się niższa. Korzystają z tego sprzedawcy, którzy zachęcają swoich klientów atrakcyjnymi promocjami i upustami. Niestety, nie wszystko zawsze działa tak, jak powinno. Dlatego proste rabaty są zwykle bezpieczniejsze i skuteczniejsze.
Okazuje się, że na zbyt dużej liczbie rabatów może stracić nie tylko sprzedawca
Jakiś czas temu postawiłem na łamach Bezprawnika tezę, że skomplikowane podatki są gorsze nawet od tych wysokich. Trochę podobnie jest z rabatami, którymi zasypują swoich klientów sklepy internetowe. Oczywiście z punktu widzenia konsumenta atrakcyjne przeceny będą czymś ponad wszelką możliwość pożądanym. Nic więc dziwnego, że sprzedawcy korzystają z nich, by zachęcić do zrobienia u nich zakupów. Niskie rabaty nie byłyby tutaj dość skuteczne. Pozostaje problem ze skomplikowaniem poszczególnych promocji.
Może się tak zdarzyć, że dana osoba będzie mogła skorzystać z kilku różnych rabatów naraz. Być może sklep uzależnił procent upustu od wartości zamówienia. Być może w grę wchodzi osobny rabat na pierwsze zakupy, skorzystanie z newslettera, czy nawet kod rabatowy dany do wykorzystania z jakiejś aktualnej okazji. Całkiem możliwe, że te wszystkie elementy występują razem obok siebie. Co w takiej sytuacji? Niestety bardzo rzadko kupujący są od razu informowani o tym, ile rabatów mogą wykorzystać naraz. Jeżeli już sklep pozwala wykorzystać ich kilka naraz, to nie zawsze z góry wiadomo, jak będą ze sobą współgrać. To pierwszy powód, dla którego proste rabaty wydają się bezpieczniejszym rozwiązaniem.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że największym problemem jest tutaj kwestia zrozumienia bardziej skomplikowanej polityki rabatowej przez typowego konsumenta. Na końcu i tak będziemy musieli mu podać ostateczną kwotę do zapłaty. Nie jest to jednak najwygodniejsze rozwiązanie. Kupujący nie wie w końcu z góry, ile faktycznie zapłaci za interesujący go towar. Tym samym może nie dostrzec w porę atrakcyjności skierowanej do niego oferty i zrezygnować z zakupu. Mało komu chce się w końcu robić zakupy z kalkulatorem w ręku.
Proste rabaty chronią kupujących przed humorkami sklepowego oprogramowania
Kupujący powinni też uważać na rozmaite pułapki, które potrafi zastawić na nich sprzedawca. Dobrym przykładem jest tutaj rabat naliczany od wartości najtańszego produktu w koszyku. Nie ma w takiej promocji nic złego. Niektóre sklepy zapominają jednak wyraźnie o tym wspomnieć klientowi, preferując jakiś drobny maczek ukryty gdzieś w zakamarkach strony internetowej.
Może być jeszcze gorzej. Wyobraźmy sobie, że nasze misternie ułożone wielostopniowe rabaty zwyczajnie nie działają. Mam tutaj na myśli dosłowne znaczenie tego zwrotu. Tak przekombinowaliśmy, że algorytmy naszego sklepu zaczynają źle zliczać upusty. W najgorszym wypadku mylą się na naszą niekorzyść. Wówczas sprzedajemy towar taniej, niż byśmy chcieli. Możemy próbować odkręcić całą sprawę, ale najlepsze, co możemy wówczas zrobić, to szybko anulować całą promocję. Domaganie się od konsumenta odstąpienia od umowy może przynieść więcej szkód niż korzyści.
Odwrotna sytuacja wcale nie jest lepsza. Załóżmy, że oferujemy naszym klientom coraz większe upusty w miarę, jak rośnie wartość ich zamówień. Chodzi nam o prosty mechanizm: kupujący dokładają kolejne produkty do koszyka po to, by móc skorzystać z lepszego rabatu. Byłaby wielka szkoda, gdyby algorytm z jakiegoś powodu zatrzymał się na którymś z najniższych progów, albo zignorował kod rabatowy wydany z innej okazji, z którego konsument teoretycznie również mógłby skorzystać.
Opisany wyżej przypadek wcale nie jest czysto teoretyczny. Dokładnie taki obrót wypadków zaskoczył mnie przy składaniu zamówienia w pewnym sklepie internetowym jakiś czas temu. Na domiar złego na koniec źle podliczono wysokość niewłaściwej stawki rabatu.
Im mniej elementów muszących ze sobą współgrać, tym trudniej o jakieś kłopotliwe błędy
Proste rabaty pozwalają uniknąć tego typu nieporozumień. Ograniczona do minimum liczba stawek upustów ułatwia kupującemu rozeznanie się co do tego, ile ostatecznie zapłaci. Brak skomplikowanych wielowarstwowych promocji łatwiej skonstruować w taki sposób, by były niezawodne pod względem technicznym. Brak haczyków i specjalnych zasad sprawia, że nie musimy o nich informować konsumenta. Im mniej elementów, tym mniej musimy się zastanawiać nad tym, jak wszystkie ze sobą mają współgrać. Innymi słowy: im nasze rabaty są prostsze, tym trudniej o jakąś wpadkę.
Jeżeli już musimy komplikować upusty oferowane klientom, to powinniśmy dbać przynajmniej o czytelną prezentację ich stawek i obranych przez nas zasad. W ecommerce prostota sprawdza się nie tylko w estetyce. Bardzo ważne jest też poinformowanie kupujących z góry o tym, czy i w jaki sposób poszczególne rabaty można ze sobą łączyć.