Przedsiębiorcy boją się przyszłości i są pesymistami, jeśli chodzi o ich sytuację na rynku w najbliższym czasie. Najbardziej boją się dwóch rzeczy – wzrostu kosztów pracy przy jednoczesnym spadku popytu. A warto pamiętać, że lęki przedsiębiorców powinny być i naszymi lękami.
Tak źle nie było od 5 lat. Przedsiębiorcy boją się przyszłości
Czwarty raz z rzędu prognozy własne przedsiębiorstw obniżyły się. Tym samym wskaźnik tych prognoz znalazł się na poziomie najniższym od 5 lat. To jasny sygnał – przedsiębiorcy boją się przyszłości. I to zarówno tej najbliższej (przyszły kwartał) jak i w całym najbliższym roku. Najbardziej – jak wynika z tzw. szybkiego monitoringu przeprowadzanego przez Narodowy Bank Polski – dalszego wzrostu kosztów pracy i surowców, a jednocześnie spadku popytu na ich towary i usługi, zwłaszcza na rynkach zagranicznych. Przedsiębiorców niepokoją sygnały płynące z niemieckiej gospodarki i strefy euro. To zresztą też dowód na to, że gospodarka to system naczyń połączonych – to, że sytuacja gospodarcza w Polsce jest stosunkowo dobra nie oznacza, że jesteśmy całkowicie odporni na to, co dzieje się na rynkach zagranicznych.
Co to oznacza dla konsumentów? Jeśli przedsiębiorcy będą ponosić wyższe koszty, jednocześnie sprzedając mniej (w przypadku gdy prognozy się sprawdzą) będą tym samym zmuszeni – prędzej czy później – do podniesienia cen. Tym samym ostateczny koszt mogą ponieść klienci.
Złe nastroje przedsiębiorców to problem nas wszystkich
Często można spotkać się z podejściem, że zła sytuacja gospodarcza i pogarszająca się kondycja finansowa przedsiębiorstw jest problemem… samych przedsiębiorców. W końcu nikt nikogo nie zmusza do prowadzenia działalności gospodarczej, a decyzja o porzuceniu etatu i założeniu własnej firmy zawsze wiąże się z dużym ryzykiem – wpisanym na stałe w żywot przedsiębiorcy.
Problem polega na tym, że przedsiębiorcy nie żyją w oddzielnym systemie, w którym ich problemy są wyłącznie ich problemami. Kłopoty przedsiębiorców mogą spowodować nie tylko wzrost cen, ale także np. ograniczenie zatrudnienia (ze względu na rosnące koszty pracy, a tym samym utrzymania pracownika). Problem polega zresztą na tym, że rosnące płace nie przekładają się na wzrost wydajności pracowników – poziom produktywności stale spada. Tym samym powinniśmy bacznie przyglądać się temu, co dzieje się na rynku. Oczywiście nie mamy wpływu na to co się ostatecznie wydarzy (lub wpływ ten jest ograniczony), jednak przynajmniej nie będziemy tak mocno zaskoczeni tym, co nas czeka.