Ta informacja powinna przerazić sieciówki z ubraniami. Firma kurierska otwiera własne przymierzalnie w punktach odbioru paczek. Przymierzalnia DPD może być dla tradycyjnego handlu jeszcze większym ciosem niż niedzielny zakaz.
Przymierzalnia DPD to ukłon w stronę klientów, kupujących ubrania online. – Będą oni mogli szybko zwrócić te ciuchy, które im jednak nie pasują – informuje „Rzeczpospolita”. Przymierzalnia DPD to na razie projekt pilotażowy. Na razie ruszyły cztery takie obiekty – w Gdańsku, Katowicach, Warszawie i we Wrocławiu, ale zaraz pojawić się mają kolejne.
Ktoś zapyta, po co w ogóle branża kurierska się bawi w coś takiego. Odpowiedź jest bardzo prosta – zwroty ubrań z internetowych sklepów bardzo nakręcają kurierski biznes.
Z każdym kolejnym miesiącem liczba zwrotów przymierzonych zamówień rośnie średnio o około 50 proc. – mówił w „Rz” Rafał Nawłoka, prezes DPD Polska.
Według badań E-Barometr, w 2016 r. kupujący w sieci odsyłali 4 proc. towarów. W 2017 było to już 7 proc. Widać więc wyraźnie, że w sieci kupuje się coraz więcej „na próbę”, a to na pewno bardzo podoba firmom kurierskim. Sklepy internetowe mają co do tego pewnie bardziej ambiwalentne uczucia, ale faktem jest, że coraz częściej pozwalają zwracać produkty na dobrych warunkach. Są jednak i tacy, którym to wszystko się podobać nie może. Mało tego – powinni być przerażeni, słysząc takie newsy. Kto to taki? Oczywiście przedstawiciele szeroko pojętej branży handlu tradycyjnego. Powoli pada ostatni argument, by wybrać się do salonu z ubraniami czy galerii.
Przymierzalnia DPD to (kolejny) cios w tradycyjne sklepy
Bo przecież ciągle jest sporo przeciwników internetowego handlu, którzy mówią, że lubią towar „dotknąć” przed zakupem. Przymierzalnia DPD im to umożliwi bez pielgrzymki do galerii. Ktoś może powiedzieć, że to wcale nie taka wielka rewolucja – w końcu Zalando od dawna oferuje darmowe zwroty. To prawda, ale jednak „profesjonalna” przymierzalnia pozwoli połączyć zakupy tradycyjne z tymi internetowymi. A co najważniejsze, przez takie projekty sklepy internetowe będą pod coraz większą presją, aby obniżać opłaty za zwroty, czy wręcz z nich rezygnować.
W Zalando klienci zwracają już co drugi zakupiony produkt. Zapewne więc darmowe zwroty w e-sklepach staną się standardem już za chwilę. A skoro więc tak łatwo można przymierzać (nawet w „profesjonalnej” przymierzalni) zakupione w sieci towary, to kto będzie chciał jeszcze robić zakupy w tradycyjnych sklepach? Tym bardziej, że e-sklepy mają wiele innych zalet – ceny są w nich generalnie niższe, a dostępność towarów jest nieporównywalnie wyższa.
Śledząc medialne dyskusje, można mieć wrażenie, że to niedzielny zakaz jest obecnie największym problemem branży handlowej. Nic takiego – to właśnie łatwe zwroty towarów z e-sklepów są śmiertelnym zagrożeniem dla klasycznych sklepów, galerii i malli. Właściwie to Polska na dobre zapełniła się galeriami w ciągu ostatniej dekady. Jeszcze niedawno były one symbolem kapitalizmu i nowoczesności. Dziś zaczynają trącić myszką, bo e-handel niebawem będzie jedynym handlem, który będzie się liczył.