W ramach nowelizacji ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej już na stałe wprowadzone mają zostać dwa dni wolnego w pracy dla osób oddających krew. Choć zachęcanie do donacji jest jak najbardziej godne pochwały to można odnieść wrażenie, że idzie w niewłaściwym kierunku. Przywileje dla krwiodawców zaczynają bowiem przysłaniać podstawowy cel całego przedsięwzięcia.
Przywileje dla krwiodawców w Polsce są całkiem pokaźne
Osoby regularnie oddające krew w Polsce mogą cieszyć się z kilku przywilejów. Najważniejszym z nich jest dzień wolny od pracy w dniu donacji z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. Ponadto krwiodawcy mogą liczyć też na posiłek regeneracyjny po oddaniu krwi, którym zwykle jest zestaw dziewięciu czekolad, a także na zwrot kosztów dojazdu do punktu donacji. Dodatkowo w rocznym zeznaniu podatkowym istnieje możliwość odliczenia od dochodu ulgi obliczanej od ilości faktycznie oddanej krwi. Obecnie przelicznik wynosi 130 złotych za litr oddanej krwi.
Przy okazji krwiodawcy mogą też skontrolować własne zdrowie. Każdy może bowiem bezpłatnie pobrać wyniki badań krwi, które wykonywane są przed kwalifikacją do donacji. Co więcej, po kilku wizytach w centrum krwiodawstwa istnieje możliwość uzyskania, często darmowej KrewKarty, która będzie zawierała informację o grupie krwi danej osoby.
Wydaje się więc, że przywilejów jest całkiem sporo. Ponadto na czas trwania stanu epidemii oraz stanu zagrożenia epidemiologicznego korzyści jeszcze się zwiększyły. Honorowi dawcy krwi uzyskali bowiem 33% ulgi na przejazdy krajową komunikacją. Chodzi tu o bilety jednorazowe na niemal wszystkie podróże koleją oraz autobusami zarówno zwykłymi, jak i pospiesznymi. Co jednak najistotniejsze, krwiodawcy zyskali dodatkowy dzień wolny w pracy następujący po dniu, w którym odbyła się donacja.
Jak informuje „Rzeczpospolita” to ostatnie uprawnienie ma zostać utrzymane już na stałe. To rozwiązanie nie podoba się pracodawcom. Trudno się dziwić, skoro to znów na nich przerzucone zostanie sfinansowanie przywilejów dla krwiodawców.
Zachęty mogą być inne, przerzucanie ciężaru ich finansowania na pracodawców nie przyniesie rezultatu
W tym miejscu od razu trzeba zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko tworzeniu kolejnych zachęt do oddawania krwi. Sam od kilku lat jestem honorowym dawcą krwi i niekiedy korzystam z niektórych z nich. Rozumiałem też powód wprowadzenia dodatkowego dnia wolnego od pracy w czasie epidemii COVID-19, kiedy wiele osób obawiało się oddawania krwi. Nie uważam jednak, że wprowadzenie takiego uprawnienia na stałe przyniesie wymierne efekty.
W pierwszej kolejności warto zauważyć, że zaoferowanie dodatkowego dnia w pracy wcale nie przyczyniło się do zwiększenia liczby krwiodawców w Polsce. Od lat zaledwie 1,5% społeczeństwa w miarę regularnie oddaje krew. Z kolei liczba donacji od momentu wybuchu epidemii z 2020 roku spada i nie widać perspektyw na zmianę tego trendu.
W tym stanie rzeczy przerzucanie na pracodawców na stałe kosztów dodatkowego dnia wolnego dla pracowników nie ma większego sensu. Jest to kolejny zabieg rządu, który próbuje rozwiązywać problemy kosztem przedsiębiorców. Tymczasem to oni mogliby realnie wpłynąć na rozwój krwiodawstwa. Świetną inicjatywą są organizowane w niektórych zakładach pracy akcje krwiodawstwa polegające na zaproszeniu krwiobusa. Trudno jednak spodziewać się, że pracodawcy będą chętni do takich działań, skoro efektem mogą być dwa dni wolnego dla wielu podwładnych.
Ponadto istnieje wiele innych sposobów na zachęcenie do krwiodawstwa. Rząd mógłby przecież zwiększyć przelicznik, który wpływa na wysokość ulgi podatkowej. To stanowiłoby dobry bodziec dla osób prowadzących własną działalność gospodarczą, którzy z wolnych dni z tytułu oddania krwi nie korzystają. Do poprawy są też kwestie organizacyjne. Wielu moich znajomych odstrasza wizja spędzenia w punkcie krwiodawstwa dwóch, a czasem nawet trzech godzin. Rozwiązaniem mogłoby być zapisywanie się na donację z wyprzedzeniem. To umożliwić ma długo wyczekiwany projekt e-krew, którego wprowadzenie rząd obiecuje od lat.
Do promowania krwiodawstwa przyczyniają się też niektóre samorządy. W większych miastach w Polsce honorowi dawcy krwi po kilku latach donacji mogą liczyć na darmowe przejazdy komunikacją zbiorową. Niezłym pomysłem wydaje się też być podjęcie współpracy z sieciami kin, czy teatrami, które mogłyby sponsorować na przykład bilety na film, czy spektakl.
Krwiodawstwo musi być dobrowolne
Istotą krwiodawstwa jest jego nieodpłatność i całkowita dowolność. Raczej niewiele osób idzie do centrum krwiodawstwa motywowane jedynie dniami wolnymi od pracy. Potwierdzają to z resztą ankiety przeprowadzane wśród krwiodawców. Z jednej z nich przeprowadzonej na stronie twojakrew.pl wynika, że dla 84% osób oddających krew główną motywacją do donacji jest możliwość uratowania komuś życia. Z kolei w raporcie stworzonym w połowie 2021 roku przez SW Research, przywileje dla krwiodawców nie znalazły się w czwórce powodów, dla których ankietowani oddają krew.
Warto też nadmienić, że w niektórych europejskich krajach nie istnieją praktycznie żadne przywileje dla krwiodawców. Tak jest chociażby w Wielkiej Brytanii, gdzie jedyną rekompensatą za oddanie krwi jest możliwość pobrania ze stolika w punkcie kilku słodkich przekąsek. Z danych wynika, że pomimo tego Brytyjczycy oddają krew w podobnych ilościach co Polacy. Przepisy unijne w tej materii również nie narzucają państwom członkowskim żadnych rygorów poza ogólnym obowiązkiem promowania krwiodawstwa.
Wydaje się więc, że tym co w głównej mierze przekłada się na sukces krwiodawstwa jest ludzka chęć niesienia pomocy innym. Nie istnieje więc konieczność wprowadzania na stałe kolejnego dnia wolnego od pracy, gdyż może to jedynie zniechęcić pracodawców do promowania szczytnej akcji niesienia pomocy innym. Zamiast tego rząd ma w ręku inne narzędzia, takie jak edukacja społeczeństwa, czy dofinansowanie i usprawnienie działania publicznej służby krwi. To one mogą realnie wpłynąć na liczbę donacji w Polsce.