W Polsce trwa powszechna dekomunizacja, nieraz doprowadzona do granic absurdu – np. wtedy, gdy ulica Zwycięstwa zmienia nazwę na… ulicę Zwycięstwa. Gdy jednak dochodzi do promowania rasistowskich symboli w łódzkiej szkole, prokuratura umywa ręce, a Ministerstwo Sprawiedliwości temu przyklaskuje. Rasizm w szkole znakiem czasów?
W czerwcu „Gazeta Wyborcza” informowała:
W łódzkiej podstawówce dzieci dostały kalendarze z krzyżem celtyckim, napisem „White Pride” i graficznym symbolem hasła „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. – Nie znam się na symbolach. Poznałam te znaki dzisiaj – mówi Jolanta Zakosztowicz, dyrektorka.
Kontrowersyjne kalendarze Łódzkiego Klubu Sportowego były wręczane uczniom klas I-VI w czasie pogadanek o zdrowym stylu życia i zaletach uprawiania sportu. Czy dzieciaki powinny od małego być uczone za pomocą kibolsko-rasistowskich wzorców? Wątpliwości co do legalności całej akcji miała rozwiać prokuratura, która wszczęła, a następnie – umorzyła postępowanie ws. propagowania treści faszystowskich i rasistowskich.
Grupa posłów opozycji wystosowała do Ministerstwa Sprawiedliwości petycję, w której domagała się udzielenia odpowiedzi na trzy pytania:
1. Dlaczego łódzka prokuratura umorzyła dochodzenie skoro na rozdawanych dzieciom przez Dawida Ciszonia kalendarzach widniał napis ,,White Pride”, co jest bezpośrednim dowodem na to, iż propagowane przez Dawida Ciszonia treści mają charakter silnie rasistowski?
2. Jakie rozwiązania przewiduje Ministerstwo w celu zapobiegania tego typu sytuacjom w przyszłości?
3. Kiedy Ministerstwo wprowadzi zapisy w prawie, które uznają krzyż celtycki – ekwiwalent swastyki i najbardziej znany symbol wyższości białej rasy – za zakazany w Polsce?
Rasizm w szkole? Dla rządu to nie problem
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Łukasz Piebiak udzielił odpowiedzi, w której broni decyzji prokuratury:
(…) bardziej właściwa wydaje się odpowiednia debata publiczna niż stosowanie reguł prawa karnego. Z tych też względów Ministerstwo Sprawiedliwości w najbliższym czasie nie planuje podjęcia prac legislacyjnych mających na celu stworzenie regulacji prawnych, które wizerunek krzyża celtyckiego oraz napis „White Pride” uznawałyby za oznaczenia zakazane w Polsce.
Najciekawszy fragment odpowiedzi na interpelację to ten, w którym sugeruje się, że rasistowskie symbole (zakazane w wielu krajach Europy Zachodniej) są tam naprawdę czymś zgoła niewinnym.
na tle obowiązującego stanu prawnego niejednolicie oceniana jest kwestia zachowań polegających na eksponowaniem znaków, napisów, czy gestów kojarzonych z ideologią totalitaryzmu, które mogą mieć także inne znaczenie, tak jak ma to miejsce w przypadku wizerunku krzyża celtyckiego czy napisu „White Pride”, które z jednej strony, przez niektóre środowiska, łączone są z ruchami neofaszystowskimi, z drugiej zaś posiadają także inne konotacje (krzyż celtycki – wyraz symboliki religijnej, White Pride – nazwa ruchu społecznego sprzeciwiającego się biologicznemu mieszaniu ras ludzkich)
Brakowało mi w tej wyliczance tylko innego, popularnego wśród pewnych środowisk symbolu swastyki. Przecież sama nazwa swastyki pochodzi z sanskrytu i oznacza „przynoszący szczęście”. Mimo to, noszenie t-shirta z takim symbolem raczej nie jest w Polsce uznawane za wyraz osobistej radości z życia, prawda?
Rasizm w kodeksie karnym
Problem w całej sytuacji leży jednak gdzie indziej. Rolą państwa jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Dlatego pewne zachowania – powszechnie uznawane za niepożądane – są zakazane, co stanowi ograniczenie np. wolności słowa. Przykładem tego w prawie polski jest m.in. artykuł 256 kodeksu karnego:
Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Tej samej karze podlega ten, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające wyżej wymienione treści. W orzecznictwie polskich sądów podkreśla się, że „pojęcie nawoływania do nienawiści na tle różnic rasowych traktować należy jako publiczne wzywanie (nawoływanie) innych osób do odczuwania i utrwalenia negatywnych emocji, niechęci oraz wrogości wobec przedstawicieli odmiennej rasy” (tak: Sąd Apelacyjny w Katowicach, II AKa 301/13).
Jak można się domyślać, prokuratura uznała (a Ministerstwo potwierdziło ten tok rozumowania), że samo zamieszczenie niezabronionych w Polsce symboli nie stanowi „nawoływania do nienawiści na tle różnic rasowych”, zatem „rasizm w szkole” nie miał w ogóle miejsca. Co najwyżej było to zatem zachowanie nieeleganckie.
Wszystko gra? Nie do końca, i to nie tylko dlatego, że rasizm jest jedną z wielu form ludzkiej głupoty. W całej sprawie bulwersujący jest bowiem fakt, że szkoła nie zweryfikowała tego, co otrzymują uczniowie w czasie zajęć. Bulwersujący jest fakt, że dyrektor placówki nie wiedział, jakie treści niosą kontrowersyjne symbole. Wydaje się zatem, że brak jest skuteczny procedur, chroniących uczniów przed szkodliwymi treściami. A tymczasem
Ministerstwo Sprawiedliwości sugeruje debatę zamiast systemowych rozwiązań
Skutki bierności rządu (a może – rządów) w zakresie walki z rasizmem są widoczne już gołym okiem. To choćby niechęć do pomocy ofiarom konfliktów zbrojnych (czyt. uchodźcom), która to niechęć jest największa u osób młodych. Krajowe media informują o kolejnych napaściach na budki z kebabami. Pijana, ełcka młodzież uznała się natomiast za obrońców przedmurza chrześcijańska i z budzącą podziw energią ruszyła na wojnę z islamskim elementem napływowym.
Za tę bierność, artykułowaną między innymi zbywającymi problem słowami ministra Błaszczaka, zapłacimy wysoką cenę. Czy Polska już brunatnieje?