Przekształcanie umów w etaty coraz bliżej. Prace nad nowelizacją trwają w najlepsze
Dla jednych to elastyczne formy zatrudnienia, dla innych umowy śmieciowe. Z jednej strony mamy korzyści dla przedsiębiorców, a czasem także dla samych zatrudnionych. Drugiej zaś trzeba brać poprawkę na to, że w Polsce umowa o pracę ma w teorii charakter domyślny. Nie da się przy tym ukryć, że część firm w praktyce stosuje elastyczne rodzaje umów po prostu jako "taki bardziej opłacalny etat". Obecne Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej postanowiło trwale rozwiązać problem stosowania umów śmieciowych w niewłaściwy sposób. Środkiem do tego ma być oczywiście przygotowywana reforma PIP.
Przypomnijmy: najważniejszym i zarazem najbardziej kontrowersyjnym jej elementem będzie możliwość przekształcenia w umowę o pracę innych rodzajów umów, które w danym przypadku zastępują ją w sposób niezgodny z prawem. Dokonywałby go inspektor pracy w drodze decyzji administracyjnej. Siłą rzeczy przekształcenie umowy w etat powodowałoby całe mnóstwo skutków podatkowo-składkowych oraz konieczność rozliczenia się z zaległych urlopów z pracownikiem. Innymi słowy: mielibyśmy do czynienia z ustaleniem stosunku pracy natychmiast i bez udziału sądu.
Nic dziwnego, że środowiskom przedsiębiorców tak skonstruowana reforma PIP nie przypadła do gustu. Związki zawodowe są zaś zachwycone. Przekształcenie w umowę o pracę innego rodzaju umów pojawiło się w debacie publicznej mniej-więcej w połowie zeszłego roku. Pierwszy projekt nowelizacji ujawniono zaś w zeszłym miesiącu. Czy coś się od tego czasu zmieniło? Okazuje się, że najwyraźniej tak.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 19,91%
W ostatnich dniach temat poruszył Dziennik Gazeta Prawna oraz Business Insider. Wygląda na to, że resort pracy poczynił w nowszej wersji projektu ustawy pewne ustępstwa. Obydwa portale zgodnie wskazują na możliwość zawarcia ugody na etapie postępowania sądowego. Zgodę będzie musiał każdorazowo wyrazić Główny Inspektor Pracy. Taka ugoda zapewne służyłaby minimalizowaniu szkód po stronie przedsiębiorcy i umożliwiałaby kontrolowane przejście pracownika z dotychczasowej formy zatrudnienia na etat.
Co jednak szczególnie istotne: w nowej wersji nowelizacji znalazły się także zauważalnie korzystniejsze dla przedsiębiorców mechanizmy odwoławcze.
Ustępstwa wobec przedsiębiorców nie są może szczególnie istotne, ale przynajmniej się pojawiły
Postępowanie ma być wieloinstancyjne. Jeżeli inspektor pracy wyda decyzję przekształcającą zawartą przez nas umowę w etat, to będziemy mieli 7 dni na złożenie odwołania od decyzji do inspektora okręgowego. Jeśli ten podtrzyma niekorzystną dla nas decyzję, to następnym krokiem będzie odwołanie do Głównego Inspektora Pracy zgodnie z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego. To daje nam termin 14 dni na skorzystanie z tej możliwości. Główny Inspektor Pracy również utrzyma decyzję? Następnym etapem będzie zaskarżenie jej do sądu w ciągu miesiąca.
W ten sposób reforma PIP uwzględnia jedno z najważniejszych zastrzeżeń organizacji zrzeszających przedsiębiorców. Na uwagę zasługuje tutaj przede wszystkim opinia Konfederacji Lewiatan:
Projekt ustawy ingeruje w swobodę działalności gospodarczej. Wolność działalności gospodarczej podważana jest przyznaniem organom władzy publicznej kompetencji władczych poza sferą administracji, tj. w dziedzinie, w której realizuje się zasadniczo swoboda umów i to bez zapewnienia efektywnego nadzoru sądu w wyniku braku możliwości wstrzymania natychmiastowej wykonalności czy przewlekłości postępowań sądowych.
Co w takim razie z natychmiastową wykonalnością? Nadal będzie występować, ale w pierwszej kolejności w zakresie skutków na przyszłość. To znaczy: dostarczenie nam decyzji o przekształceniu umowy w etat sprawi, że od tego momentu musimy traktować naszego zleceniobiorcę, wykonawcę dzieła albo partnera biznesowego jak pracownika ze wszystkimi tego możliwymi skutkami. Nie musimy za to rozliczać się z nim za czas od momentu podpisania tej umowy. Jeszcze. Skutki wsteczne jak najbardziej się pojawią, ale dopiero z chwilą ostatecznego rozstrzygnięcia sporu pomiędzy nami, pracownikiem oraz PIP. Nie jest to duże ustępstwo, ale odwleczenie najbardziej dotkliwych skutków w czasie niewątpliwie stanowi pewną poprawę projektowanych przepisów.
Nie jestem pewien, czy tak surowa reforma PIP rzeczywiście zostanie przyjęta przez Sejm tej kadencji
DGP wskazuje z kolei na łatwą do przeoczenia zmianę na niekorzyść przedsiębiorców. Chodzi o wprowadzenie dodatkowego domniemania prawnego na wypadek, gdyby treść przekształcanej umowy nie pozwoliła ustalić jej kluczowych parametrów. W takim wypadku będziemy przyjmować, że mamy do czynienia z umową zawartą na czas określony, która obowiązuje od momentu jej zawarcia. Brak wskazania wynagrodzenia w pierwotnej umowie sprawi, że nowa będzie opiewać na minimalne wynagrodzenie.
Mimo wszystko przedsiębiorcy nie mają powodów do zachwytu. Można się jednak spodziewać, że w miarę wykuwania się konkretnych rozwiązań prawnych akceptowalnych dla większości parlamentarnej reforma PIP złagodnieje jeszcze bardziej.
Prawdę mówiąc, nie jestem pewien, czy w ogóle zostanie przyjęta przez Sejm. Z jednej strony jakoś wzmocnić pozycję Państwowej Inspekcji Pracy rząd musi, bo ciąży nad nim zobowiązanie w ramach tzw. kamieni milowych. Z drugiej jednak strony w 2027 r. są wybory, a obecna władza desperacko będzie walczyć o głosy, w tym także o te przedsiębiorców.