Robot sprzątający to bynajmniej nie jest nowość. Takie maszyny są na rynku już od paru ładnych lat - i dorobiły się rzeszy fanów. Żona zasugerowała, że warto spróbować - bo często narzekała, że "mieszkanie nie jest zbyt dobrze odkurzone". Czytaj: ja niewystarczająco dobrze je odkurzałem.
Kupiliśmy za ok. 1,5 tys. robota jednej z wiodących chińskich firm. Maszyna miała być wybawieniem, okazała się źródłem kłopotów. Co nie zagrało?
Robot sprzątający to była w naszym wypadku kiepska inwestycja
Przyznaję, że o tym nie pomyślałem - okazuje się, że robot zajmuje sporo miejsca. "Zwykły" odkurzacz można włożyć do szafy i się tym nie przejmować. Robot sprzątający musi mieć swoją bazę, z której łatwo wyjeżdża. Jeśli ktoś ma duże mieszkanie, wielki problem to nie będzie. W każdym innym przypadku trzeba wygospodarować niemałą przestrzeń na bazę - i trzymać tam przedmiot, przypominający trochę małe UFO. No zbyt gustownie to nie wygląda.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
To nie był główny problem. Aby ruszyć ze sprzątaniem, niezbędne jest "zmapowanie" mieszkania. Robot musi się po prostu nauczyć, jak po nim jeździć. Jak poszło? Być może w lepszych modelach działa to sprawnie, być może ja czegoś do końca nie ogarnąłem. W każdym razie - robot kiepsko "zmapował" mieszkanie i poruszał się dziwnymi ruchami. Robotem sprzątającym można rzecz jasna też sterować ręcznie - no ale kompletnie mija się to z celem.
Samo sprzątanie? Robot nie dojeżdża do niektórych miejsc - jest na przykład za duży, by sprzątać pod moimi grzejnikami. Było więc tak, że po sprzątaniu robota musiałem poprawiać zwykłym odkurzaczem. Nie wspominając już o tym, że robot musi mieć w miarę uporządkowaną przestrzeń, by się poruszać. W efekcie przed tym, jak robot nam sprzątnie, sam musiałem... posprzątać mieszkanie. No średnie rozwiązanie. Wolę chyba samemu chodzić z klasycznym odkurzaczem i sprzątać w tradycyjny sposób. Nie mówiąc już o tym, że czasem robot nie radził sobie z niektórymi krawędziami i się po prostu blokował.
Efekt? Robot kupiony za 1,5 tys. wystawiłem po jakimś czasie na sprzedaż. Utargowałem jakieś 500 zł. No kiepska inwestycja. I ja rozumiem, że roboty to przyszłość. Ale jakoś po prostu póki co nie widzę w nich większego sensu. Dla mnie są gadżetami, którymi może popiszemy się przed znajomymi czy klientami. Ale znacząco jakości życia to one nie poprawiają - przynajmniej tak było w moim przypadku.