Nie ma ostatnio dnia bez dyskusji o tym, jak wielkie szanse i zagrożenia niesie ze sobą sztuczna inteligencja. No to się właśnie zetknąłem ze sztuczną inteligencją. A konkretnie z robotem, który udawał kota. Ta sztuczna inteligencja mogłaby być, nie wiem… mniej infantylna?
Pamiętam doskonale początki boomu na media społecznościowe. Dziwnie to dzisiaj brzmi, ale były wówczas głosy, że to rewolucja na miarę wynalezienia koła. Ludzie będą mogli się świetnie komunikować, obalać dyktatorskie rządy, dzięki sieciom społecznościowym mieliśmy mieć wreszcie demokrację pełną gębą – bez kontroli rządów, bez dyktatu wielkich korporacji czy rosyjskich służb (poważnie – tak się powszechnie uważało w tym 2008 czy 2009 r.).
Co się stało z social mediami, z grubsza wiadomo. Ale najbardziej wyraźny był chyba inny trend – szybko okazało się, że media społecznościowe są po prostu… bardzo infantylne. Ludziom szybko znudziło się obalanie dyktatorów przez Twittera, bardziej byli zainteresowani wysyłaniem sobie filmików z kotami. Nie żeby było coś złego w filmikach z kotami… W każdym razie – pojechałem do hotelu w górach i miałem déjà vu.
Robot hotelowy jeździł bez sensu, ale dzieciom się podobał
Tak jak kiedyś wszyscy dyskutowali o social mediach, teraz tematem nr 1 jest bez wątpienia AI. I znów okazuje się, że koty mają tu sporą rolę do odegrania. Ale po kolei. Gdy przyjechałem do hotelu, pierwsza nie przywitała mnie recepcjonistka, ale… robot udający kota. Na wyświetlaczu miał komunikat, że „miło mnie widzieć” i potem zaczął coś do mnie mówić. Ale tak niewyraźnie, że nic nie zrozumiałem. Miał jakieś półeczki z folderami reklamowymi, ale nie mogłem ich dosięgnąć. Bo kot-robot zaczął pałętać mi się pod nogami. A że miałem przy sobie całkiem ciężkie bagaże, zbyt miłe to nie było.
Mój pierwszy kontakt z robotem nie był więc najlepszy. Potem się jednak okazało, że kota można pogłaskać, a na ekranie pojawi się grymas zadowolenia robota. I nie mogłem na to nic poradzić – zawsze jak przechodziłem, musiałem go pogłaskać. Robot natomiast robił prawdziwą furorę wśród młodych klientów hotelu. Niektórzy dosłownie bili się o to, kto pierwszy go pogłaska i zobaczy uśmiech na ekranie.
Kot jest bardzo zadowolony, gdy klient go pogłaska
No dobrze, ale właściwie jaki sens ma ta cała opowieść? W sumie żaden. Tak samo jak większego sensu nie ma kot-robot, który nic konkretnego nie robi, a tylko pałęta się pod nogami. Bo z nowinkami technologicznymi tak trochę jest, że zawsze założenia są ambitne, a koniec końców wszystko się sprowadza ostatecznie do kotów. Z drugiej strony, „psie” roboty też się już tylko czają, by patrolować nasze ulice.
Pozostaje pytanie, czy kot zadowoli się swoją rolą, czy jednak będzie coraz inteligentniejszy – i wreszcie zastąpi recepcjonistkę. Chyba jednak lepiej, jeśli hotelarze zostawią nam kontakt z żywym człowiekiem. To lepsze niż kontakt ze… sztucznym kotem.