Jeszcze niedawno wystarczyło zapłacić 2 euro, by mieć pewność, że się usiądzie obok towarzysza podróży, teraz trzeba zapłacić dwa razy tyle. Ktoś powie, że podwyżka rzędu 2 euro to nie dramat. To powinien zobaczyć, jak podskoczyły ceny innych usług. Ryanair podnosi ceny, bo nie ma pieniędzy na rosnące żądania pracowników?
Podstawowa rezerwacja w Ryanairze dotychczas kosztowała 2 euro. Teraz trzeba zapłacić 4. Chce się mieć zagwarantowane miejsce z przodu samolotu? Do niedawna płaciło się 7 euro, teraz trzeba wyłożyć 13. Dodatkowa przestrzeń na nogi? Za taki komfort Ryanair życzył sobie do niedawna 11 euro, dziś to jest już 15 euro.
Co ciekawe, jak zauważył serwis Gazeta Next, Ryanair postarał się wprowadzić zmiany tak, aby mało kto zauważył. Na stronie Ryana wciąż są stare ceny (nawet mimo publikacji Gazety), ale jak już ktoś chce rezerwacji dokonać, to pojawiają się nowe.
Cóż, podobne zagrywki wcale nie są czymś nowym dla irlandzkiego przewoźnika, ale zwłaszcza w przedświątecznym okresie mogą być dla klientów jeszcze bardziej irytujące.
Chyba jednak można mieć pewność, że to nie ostatnie podwyżki w Ryanie. Bo linia ma bardzo poważne kłopoty.
Pracownicy protestują, Ryanair podnosi ceny
Jesienią irlandzka linia masowo odwoływała loty, gdyż Norwegian podebrał jej pilotów. Łącznie odwołano ponad 20 tysięcy lotów, ale linia jakoś przetrwała niepierwszy w końcu w jej historii kryzys. Kłopoty linii wcale się jednak nie skończyły. Na początku marca przewoźnik uznał we Włoszech związek zawodowy pilotów. To był drugi w historii linii taki przypadek – podobnie było pod koniec stycznia, gdy Ryan podpisał umowę ze związkowcami na Wyspach. Obecnie firma ma dość podbramkową sytuację w Portugalii, gdzie pracownicy grożą strajkiem na Wielkanoc.
Gdy pojawia się masowe odchodzenie z pracy i powstają związki zawodowe, to nietrudno się domyślić, że firma będzie pod presją, by pracownikom płacić więcej. Dużo więcej. Do tej pory Ryanair oszczędzał na wszystkim, łącznie z pensjami dla personelu. Obecnie jednak pracownicy już godzić się na to nie chcą, podobnie zresztą jest w polskim LOT, który może zastrajkować na majówkę.
Żeby spełnić rosnące żądania załogi, Michael O’Leary i spółka muszą skądś wziąć dodatkowe środki. I nietrudno się domyślić skąd je wezmą. To, że Ryanair podnosi ceny za rezerwację, może wskazywać, że portfele klientów Ryana będą coraz bardziej narażone na dodatkowe opłaty.
Kiedy więc tanie linie lotnicze przestaną być tanie? Pewnie jeszcze długo bilety Ryanaira będą konkurencyjne wobec „standardowych” linii. Ale jeśli związki zawodowe w Ryanie będą powstawać w takim tempie, to niewykluczone, że era latania za grosze niebawem się skończy.