Samochód Izera to na razie prototyp. Design ma obiecujący, choć droga do zapowiadanego przez premiera Morawieckiego miliona aut elektrycznych na pewno będzie długa i wyboista.
Czy polski samochód elektryczny ma szansę na sukces? Jakoś wątpię, by rządowy projekt z Polski był w stanie wygrywać z niemieckimi koncernami czy z rokręcającą się Teslą. Zwłaszcza patrząc na ostatnie sukcesy rządowych specjalistów, a przede wszystkim Jacka Sasina. Mam więc tu trochę rozdwojenie jaźni - z jednej strony nie mogę powiedzieć, że wierzę w to, że Izera podbije świat - czy na nawet polskie drogi. Z drugiej - bardzo bym chciał, by się jednak udało.
Samochód Izera. Dlaczego Czesi i Rumuni mają własne samochody, a my nie?
Przemysł motoryzacyjny w Polsce funkcjonuje naprawdę nieźle. Rocznie produkujemy ponad 600 tys. aut. Ale prawdziwą potęgą jesteśmy jeśli chodzi o podzespoły.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Fajnie - ale nie mamy tego swojego auta. Wytwarzanego pod polską marką. Przyzwyczailiśmy się już do tego. Młodsze pokolenie pewnie nawet nie pamięta, że kiedyś na drogach dominowały samochody polskie lub prawie-polskie (jak słynny Maluch). Można oczywiście powiedzieć - na szczęście teraz u nas dominują te Toyoty i Škody. No właśnie - tylko jeszcze kilka dekad temu Škody były na poziomie technicznym Polonezów. Czemu więc czeska motoryzacja ma się świetnie, a polska marka (poza Izerą rzecz jasna) nie istnieje?
Patrząc z perspektywy historycznej - to po prostu dziwne. Auta powstawały w Polsce już w okresie międzywojennym. Mieliśmy na przykład seryjny pojazd CWS T-1. Nie była to może wielka seria, ale ok. 800 sztuk powstało.
W latach 30. nad Wisłą powstawał też Polski Fiat - nie, jeszcze nie Maluch, lecz superpopularny wówczas model 508.
Potem był PRL w której polska motoryzacja radziła sobie całkiem nieźle. Produkowaliśmy "Syreny", "Warszawy", "Polonezy" i kolejne Polskie Fiaty - 125p i 126p. Te ostatnie nie były do końca polskie, bo opierały się na włoskich rozwiązaniach. Jednak polscy konstruktorzy też przy nich pracowali - no i były produkowane w Polsce.
Do tego mieliśmy dostawcze "Nysy", ciężarowe "Stary", o "Meleksach" nie wspominając. Produkowaliśmy często więcej aut niż Czesi czy Rumuni.
Pech czy wina polityków?
A jednak polska marka, ani nawet polsko-włoska, się nie utrzymała. Czemu, skoro czeska Škoda czy rumuńska Dacia radzą sobie dzisiaj świetnie?
Fiat pozostał w Polsce - ale niestety nasz kraj traktował jako fabrykę i nic więcej. Inna sprawa, że w ostatnich dekadach włoski koncern traci na znaczeniu - a właściwie to ciągle walczy o przetrwanie.
FSO z kolei trafiło w ręce Koreańczyków. Tu było nieco sukcesów. Pod koniec lat 90. ruszyła w Polsce produkcja słynnych modeli koncernu Daweoo - montowano Tico, Matizy, Lanosy czy Nubiry. Jednak koncern zaczął mieć problemy w macierzystym kraju - i szybko się z Polski zwinął.
Tymczasem Škoda i Dacia trafiły w ręce zachodnich koncernów - pierwsza marka należy do VW, druga - do Grupy Renault. Firmy nie tylko inwestują w fabryki, ale też i w same marki, budując ciągle ich tożsamość.
U nas nie wyszło. Polskie zakłady trafiły w zwyczajnie gorsze ręce. Co tu dużo mówić - wiele jest tu winy polskich polityków, że nie umieli dobrze sprzedać prywatyzowanych fabryk.
Czy teraz politycy nadrobią błędy? Z jednej strony - naprawdę trudno sobie wyobrazić bój młodej polskiej marki z zachodnimi wyjadaczami. Z drugiej strony - teraz rynek przechodzi wielkie zmiany, by nie powiedzieć - rewolucję. Elektryki są coraz popularniejsze i mają docelowo zastąpić tradycyjne auta. Więc może Izera nie jest bez szans - i kiedyś to Czesi czy Rumuni będą pisać o tym, jak Škoda czy Dacia nie wykorzystały momentu, by się "zelektryzować"?