Rolnicy w Czechach założyli własny supermarket. Może nasi powinni wziąć z nich przykład, zamiast strajkować?

Biznes Zagranica Dołącz do dyskusji
Rolnicy w Czechach założyli własny supermarket. Może nasi powinni wziąć z nich przykład, zamiast strajkować?

Rolnicy w Czechach, zamiast narzekać, wzięli sprawy w swoje ręce. Zaowocowało to otwarciem supermarketu, w którym ceny towarów są niższe, a rolnicy zyskują więcej (w przypadku popularnych dyskontów zarabia głównie sklep i ewentualnie pośrednicy). Wszystko jest piękne i cudowne, zadowoleni są wszyscy, poza popularnymi dyskontami (im jednak upadłość nie grozi). Pojawia się tylko jedno „ale”. Mianowicie – skoro sklep rolników w Czechach się sprawdza, to dlaczego Polacy nie wezmą z nich przykładu?

Trudna sytuacja polskich rolników

Faktycznie – rolnicy w Polsce stają przed wieloma wyzwaniami. Rentowne są nowoczesne gospodarstwa o dużym areale, a praca jest naprawdę ciężka. Mniejsze gospodarstwa, które nie mogą sobie pozwolić na zakup nowoczesnego sprzętu i najlepszej jakości środków do ochrony roślin borykają się z problemami finansowymi (być może nie stoją na skraju bankructwa, jednak rolnicy chcą godziwie zarabiać, co nikogo nie dziwi, biorąc pod uwagę, że w sezonie w tej pracy nie ma urlopów ani wolnych weekendów).

Mrozy, powodzie, susze – trudne warunki pogodowe sprawiają, że zbiory często ucierpią. W dodatku problem ze zbożem z Ukrainy, czy też sztuczne obniżanie cen niektórych płodów rolnych przez odbiorców sprawiają, że faktycznie, produkcja rolna czasem przestaje być opłacalna. W dodatku zmieniające się przepisy faktycznie potrafią sporo namieszać.

Żyjemy jednak w czasach kapitalizmu, więc kto się nie rozwija i nie próbuje przeciwstawić się trudnej sytuacji (w inny sposób niż tylko protestując), raczej nie może liczyć na sukces. Może warto wziąć udział z naszych sąsiadów i pomyśleć o bezpośredniej (lub prawie bezpośredniej dystrybucji) tak jak w przypadku rolników z Czech?

Sklep rolników w Czachach może być doskonałym sposobem na rozwiązanie polskich problemów

O pomyśle (aż chciałoby się rzec genialnym) rolników z Czech poinformował portal eprehledne.cz. Zgodnie z doniesieniami portalu, polscy rolnicy wcale w swoich problemach nie są odosobnieni – polityka cenowa dyskontów jest dla producentów krzywdząca również u naszych sąsiadów.

Czescy rolnicy mieli już dosyć dyktowania nieracjonalnych rozliczeń i braku możliwości negocjowania cen produktów. Jednak zamiast strajkować i blokować drogi (sprawiając przy okazji, że społeczeństwo ma ich serdecznie dość) postanowili samodzielnie sprzedawać swoje produkty i otwierać sklepy. Jak donosi portal eprehlede.cz, czescy rolnicy obecnie rozważają otwarcie całej sieci sklepów, która miałaby działać na zasadzie współpracy lokalnych producentów żywności.

Taka sieć miałaby szansę się sprawdzić, czego dowodem jest sklep Hanacky Grunt zarządzany przez spółdzielnię rolniczą Unćovice. To market z produktami pochodzącymi bezpośrednio od lokalnych rolników. Ceny towarów są niższe, a zarobek producentów żywności większy – zwyczajnie pomija się koszty związane z pośrednikami, a także wysoką marżę dyskontów. Co więcej, produkty są pewnego pochodzenia, a do sklepu trafiają zawsze świeże. Sukces marketu jest tak duży, że często ustawiają się do niego kolejki.

Czeskim rolnikom można pozazdrościć kreatywności. Pomysł, póki co się przyjął i być może jest receptą na problemy związane z niską rentownością produkcji żywności. Polacy powinni uczyć się od naszych sąsiadów i zamiast narzekać, wziąć sprawy w swoje ręce – takie rozwiązanie może być naprawdę opłacalne. W dodatku opłaci się zarówno samym rolnikom, jak i polskiej gospodarce (zagraniczne sieci handlowe owszem, dają Polakom zatrudnienie, jednak kapitał z kraju odpływa). Kupując w polskich sklepach (w dodatku w lepszej cenie niż w popularnych dyskontach) rozwiążemy również ten problem.

Polskie organizacje rolnicze powinny się uczyć

W Polsce istnieje kilka dużych organizacji, zrzeszających rolników. Owszem, sprzedaż niektórych produktów (takich jak zboże) w dyskoncie raczej się nie sprawdzi, jednak inne płody rolne, które teraz trafiają się sklepów takich jak toczące z sobą wojnę Lidl i Biedronka, z sukcesem mogłyby być sprzedawane w rolniczych marketach. Być może organizacje zrzeszające rolników, zamiast organizować protesty, powinny zająć się otwieraniem sklepów?

Problem dystrybucji zboża można rozwiązać na podobnej zasadzie – tworząc łańcuch dostaw, który ominie pośredników i skupy. Jeżeli produkty będą trafiały bezpośrednio do odbiorców (a więc na przykład do młynów, czy do rolników wykorzystujących te produkty jako paszę) wszyscy będą zadowoleni, ponieważ producent zyska więcej, a odbiorca zapłaci mniej. Dodatkowo zadowolona będzie również gospodarka, bo więcej kapitału zostanie w kraju. Owszem, brzmi to utopijnie, ale może czas na rozwiązania inne niż protesty?