Stosunki polsko-ukraińskie pogorszyły się najbardziej od dwóch lat i rozpoczęcia rosyjskiej inwazji. Animozje nie wynikają ani z działań ukraińskiego prezydenta Zełenskiego, ani z decyzji gabinetu polskiego premiera Donalda Tuska, lecz z problemów w rolnictwie.
Autorem opinii jest Emil Panzaru, manager ds. badań w Consumer Choice Center. Tłumaczenie: Fundacja Wolności Gospodarczej
Polscy rolnicy obawiają się, że napływ taniego, ukraińskiego zboża doprowadzi ich do bankructwa i wskazują na nieuczciwą konkurencję. Domagają się wprowadzenia ograniczeń importowych, nadzwyczajnych ceł i zastosowania regulacji UE w stosunku do produkcji rolnej z krajów spoza wspólnoty. Ich oburzenie doprowadziło do zablokowania autostrad i granic w nie mniej niż 200 miejscach, w tym przejść granicznych z Ukrainą i polskiej autostrady A2 prowadzącej do Niemiec. Napięcia wzrosły jeszcze bardziej po rozsypaniu 160 ton zboża na stacji kolejowej, a ukraiński rząd domaga się ukarania protestujących.
Rozmawiać należy z Unią Europejską
Rolnicy mają prawo czuć złość z powodu tej sytuacji, ale powinni skupić swoją energię na prawdziwym źródle barier dla rynkowej konkurencji, które znaleźć można w Brukseli, a nie w Kijowie. Rzeczywiście, niektórzy demonstranci już wskazują negatywny wpływ europejskich przepisów środowiskowych na ich branżę. Niemniej jednak mają tendencję do oddzielania tych regulacji od tematu handlu międzynarodowego – w rzeczywistości te kwestie są ze sobą ściśle związane. Unijne regulacje sprawiają, że polscy rolnicy stają się niekonkurencyjni z powodu nadmiernych przepisów, które przenoszą ciężar kosztów zielonych polityk na rolników i konsumentów, utrudniają funkcjonowanie unijnego rolnictwa i powodują, że żywność jest droższa niż to konieczne.
Program dotyczący żyzności gruntów w ramach Wspólnej Polityki Rolnej oznacza, że rolnicy w UE muszą pozostawić 4% powierzchni swoich ornych gruntów (ugorowanych lub zajętych przez krzewy i drzewa) bez produkcji, w celu regeneracji gleby. Podczas gdy utrzymywanie żyzności gleby poprzez płodozmian jest praktyką sięgającą czasów starożytnych, sztywne normy pozostawiają rolnikom znacznie mniejszy zasób gruntów do uprawy niż w innym przypadku, co sztucznie zawyża ceny rynkowe ich produktów w porównaniu z tymi samymi towarami ukraińskimi.
Unijne ograniczenia dotyczące pestycydów tylko pogłębiają problemy. Europejscy rolnicy w coraz większym stopniu nie mogą stosować skutecznych fungicydów i środków bakteriobójczych, takich jak tricyklazol (od 2018 r. nie jest już dozwolony przez Komisję Europejską), neonikotynoidów, takich jak imidachlopryd, tiametoksam i klotianidyna, ani stosować dimetomorfu lub mepanipirymu (usunięte w 2024 r.). Rezultatem jest utrata coraz większej liczby upraw z powodu szkodników i chorób. Wczesne sygnały ostrzegawcze pochodziły od hiszpańskich rolników, którzy osiągnęli w 2023 roku tylko połowę 10-letniej średniej uprawy ryżu wykorzystywanego w paelli z powodu zarazy ryżowej. Pracownicy rolni obawiają się, że buraki cukrowe są następne, ponieważ zwolnienia dla zapraw neonikotynoidowych, zabezpieczających nasiona przed szkodnikami, wygasają w latach 2024/2025. W ten sposób podaż spada w momencie, gdy ukraińska produkcja rośnie, aby wyżywić świat.
W temacie strajku rolników czytaj też:
- Całe życie wkurzały mnie te traktory na drogach, może teraz nie jest wcale taki głupi moment, by zdelegalizować traktory
- Protesty rolników doskonale nam pokazują jak NIE walczyć o swoje
- Ukraina ryzykuje swoje istnienie awanturą, w której robi dobrze Cypryjczykom, Saudom i Amerykanom… Sami to tam wiele z tego zboża nie mają
Europejski regulator reaguje na polskie obawy
Na szczęście europejscy przywódcy zaczynają zdawać sobie sprawę ze swojej pośredniej roli w osłabianiu źródeł utrzymania polskich rolników i zaczęli ograniczać regulacje, aby naprawić szkody. Plany zmniejszenia o połowę stosowania pestycydów w tzw. rozporządzeniu w sprawie zrównoważonego stosowania pestycydów, które, jak wykazały badania, zmniejszyłyby produkcję rzepaku o 13% i zbiory jabłek o 13%, zostaną na razie odłożone na półkę. Podobnie, ustawodawcy wprowadzili częściowe zwolnienie z programu żyzności ziemi do końca tego roku, pozwalając rolnikom na uprawę międzyplonów zamiast pozostawiania ziemi odłogiem.
Środki te powinny być jedynie początkiem. Politycy muszą wprowadzić niektóre zmiany na stałe, jeśli chcą, aby rolnicy nie cierpieli z powodu niepewności, co do wysokości przyszłych plonów. Co ważniejsze, Unia Europejska potrzebuje fundamentalnego przemyślenia swojego podejścia do rolnictwa. Musi przyznać, że stosunek do pestycydów oparty na zasadzie zerowego ryzyka nie działa, a czysto organiczne uprawy nie są realną alternatywą dla nowoczesnych praktyk opartych na doświadczeniach nauki. UE powinna przyjąć te same standardy, które okazały się bezpieczne pod jurysdykcją Ukrainy i w innych krajach na całym świecie. W przeciwieństwie do wprowadzania ceł lub zakazów importu, ten plan pozwoli utrzymać żywność tanią dla konsumentów, jednocześnie ułatwiając działanie unijnym rolnikom. Dobre polityki są lepsze dla sąsiedzkich relacji niż twarde bariery – w tym dla stosunków polsko-ukraińskich.