Kluczem do przetrwania załamania na rynku jest szybka i sprawna analiza potencjalnej przyczyny tendencji spadkowej. Dlatego producenci wołowiny winą za spadek cen mięsa obarczają wegetarian i postulują do ministerstwa o interwencyjny skup mięsa.
W biznesie nic nie jest dane raz na zawsze. Niezależnie od tego, czy przedsiębiorca trudni się sprzedażą pietruszki na targu, czy też jest prezesem międzynarodowej korporacji, trzeba błyskawicznie reagować na zmieniające się trendy. Najlepszym przykładem tego niech będzie fakt, że przywołane przeze mnie porównanie jest zupełnie bez sensu. Ceny żywności rosną w szalonym tempie, a najlepszym przykładem tych wzrostów jest obecna cena pietruszki 2019. Jeszcze rok temu każdy z nas gromko by się zaśmiał na wiadomość, że niedługo wyprawa do warzywniaka po cebulę i pietruszkę będzie wiązała się z płaceniem banknotami. Całkiem zabawnie się składa, że na moim ulubionym bazarku praktycznie wszyscy sprzedawcy zaopatrzyli się w terminale płatnicze. Wyjątkiem jest chyba tylko kwiaciarka, u której jednak ceny nie rosną jak oszalałe.
W kontekście szaleńczych wzrostów cen żywności całkiem interesująco wygląda fakt, że nie dotyczy on cen mięsa. W zasadzie tendencja jest wprost przeciwna. Jak podaje Portal Spożywczy, ceny żywca wołowego spadły o około 15%. Obecnie ceny ukształtowały się na poziomie z 2013 roku. Producenci mięsa z pewnością z zazdrością patrzą na rosnące każdego dnia ceny warzyw. Oczywiście przyczyn tego stanu rzeczy jest mnóstwo. Przykładem niech będzie zamknięcie rynku tureckiego, czy umowy Unii Europejskiej z południowoamerykańskimi producentami wołowiny. Zdaniem Jacka Zarzeckiego, prezesa Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego ogromny wpływ na spadki cen mają także zmieniające się gusty konsumentów. W wypowiedzi dla PAP powiedział, że winę za spadek popytu na mięso ponoszą… wegetarianie. Wypowiedź prezesa przywołuje Portal Spożywczy.
Spadek cen mięsa to wina wegetarian
W jego ocenie za zmniejszony popyt na wołowinę odpowiada spadek jej spożycia w UE. Zdaniem prezesa, jest to moda na wegetarianizm, gdyż coraz więcej osób deklaruje, że nie je mięsa, a – jak mówił – dużą rolę w tych „modnych trendach” odgrywają organizacje ekologiczne, które wskazują, że produkcja zwierząt niszczy środowisko i należy ją zmniejszać.
Śledząc wypowiedzi prezesa, można stwierdzić, że w ostatnich sześciu miesiącach wegetarianie przypuścili nie lada szturm na branżę mięsną. Jeszcze w grudniu poprzedniego roku sam chwalił się, że będąc hodowcą bydła, widzi wzrost opłacalności produkcji.
Sam jestem hodowcą, mam 70 krów mamek limousine i widzę wzrost tej opłacalności produkcji. Powiedział podczas prac Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Przy okazji prezes stwierdził, że producenci bydła oczekują od rządu podjęcia konkretnych działań, które mają przeciwdziałać panującemu kryzysowi. Grozi tym, że niektórzy hodowcy przez niskie ceny będą zmuszeni wybić zwierzęta, których dalsze utrzymanie będzie skrajnie nieopłacalne. Rozważający ten krok powinni zatem poważnie zastanowić się nad przebranżowieniem. Może, zamiast wyciągać ręce po pomoc państwa lepiej będzie obsiać pastwisko pietruszką?