Właścicielka rzymskiego baru wprowadziła w swoim lokalu zakaz rozmów o koronawirusie. W czasie panowania drugiej fali Covidu pomysł zyskuje coraz większą popularność. Goście nie chcą żyć w ciągłym strachu, zauważa włoszka, której swojego rodzaju strefa wolna od koronawirusa wydaje się niezwykle potrzebna. I to nie tylko w Rzymie.
Włosi a COVID-19
Wszyscy pamiętamy wiosnę tego roku, kiedy Włochy były pierwszym na Zachodzie i jednym z najdotkliwiej dotkniętych koronawirusem państw. Gdy w Polsce pojawiło się zaledwie kilkadziesiąt przypadków dziennie, tam notowano po kilka tysięcy, a media obiegały filmy, przestawiające adaptowanie lodowisk i hal sportowych na szpitale polowe. Włosi obecnie są na dziesiątym miejscu na świecie pod względem liczby łącznych zachorowań (1 238 027), Polska liczy ogółem 752 tys. 940 przypadków, co stanowi 16. w skali świata kraj o największej zachorowalności.
W ciągu ostatniej doby zanotowano we Włoszech aż 731 zgonów i 32 tys. 191 nowych zakażeń. Dzień wcześniej wykonano 208 458 testów. To ponad ośmiokrotnie więcej niż w Polsce. Najbardziej niepokojące są statystyki dotyczące umieralności, które przypominają sytuację z wiosny, kiedy na przykład 3 kwietnia zanotowano, że 766 osób zmarło we Włoszech z powodu koronawirusa. W Polsce odnotowano dziś 603 zgony, najwięcej od początku pandemii.
Nietrudno poczuć się przytłoczonym po przedstawieniu takich statystyk. COVID-19 dotyczy przede wszystkim osób, które fizycznie cierpią z jego powodu, ale nie możemy przecież zapomnieć, że dotyka również wszystkich wokół. Nie sposób dziś nie zamienić w rozmowie z kimś kilku słów o pandemii, nie wspominając na przykład o small talkach w windzie. „Ja się odsunę, bo teraz trzeba utrzymywać dystans” – powie pan lub pani, wciskając się w ścianę windy, do której wchodzimy, odpowiadając – „Tak, ostatnio coraz więcej tych zachorowań, listopad ma być najgorszy”. Na koniec pożegnamy się słowami – „no to dużo zdrowia, teraz jest potrzebne”. Jakby kiedy indziej nie było (?). Tak więc, skoro koronawirus w tak wielkim stopniu zawładnął naszą codziennością, najlepiej byłoby móc pozbyć się go z przestrzeni naszych przemyśleń i rozmów przynajmniej na chwilę.
Strefa wolna od koronawirusa po włosku
Na taki pomysł zdecydowała się Cristina Mattioli, właścicielka baru w południowo-zachodniej części Rzymu. W rozmowie z korespondentką PAP stwierdziła, że tak często słyszy rozmowy o tym, jaka panuje obecnie sytuacja epidemiczna, że postanowiła powiesić w swojej knajpie napis – „Zabrania się rozmowy o koronawirusie”. Wszyscy goście bardzo entuzjastycznie zareagowali na to kolejne „covidowe ograniczenie”.
Oczywiście wymagane restrykcje sanitarne są zachowane, a odwiedzający to miejsce podkreślają, że nikt nie podważa powagi sprawy, jaką jest pandemia i jej konsekwencje. Z włoską lekkością zauważają jednak, że nie można zapomnieć o innych istotnych tematach czy też wreszcie zwyczajnie uspokoić się przy filiżance kawy. Jeżeli jednak goście nie będą mogli spokojnie zacząć rozmowy na innych temat niż pandemia, przy barze wiszą kartki z propozycjami zagadnień do rozmów. Oczywiście stałą propozycją jest piłka nożna. Lokal dzięki wprowadzeniu nowej zasady zyskuje na popularności.
W przypadku Polski piła nożna najpewniej nie byłaby kojącym tematem. Wystarczy wspomnieć niedzielny mecz, jak na złość z Włochami właśnie albo jeszcze gorzej – wczorajszą konferencję selekcjonera, żeby stracić spokój ducha. W to nie idźmy. Sam pomysł jednak, żeby dawać sobie odpoczynek od nadmiaru covidowych informacji i komentowania ich w rozmowach jest jak warty wprowadzenia w życie. I choć może u nas bary czy restauracje nadal pozostają zamknięte, włoskie rozwiązanie można zastosować na przykład w salonach fryzjerskich, z przyklejonym na szybie napisem – strefa wolna od koronawirusa.