Konstanty Radziwiłł najwidoczniej wziął sobie do serca apele polskich raperów i postanowił robić hałas. Po tym jak 10 kwietnia włączył wycie wbrew protestom samorządów, dziś zrobi to ponowie. A to dlatego, że syreny alarmowe 19 kwietnia oznaczają rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Tylko że organizatorzy wydarzenia takich syren sobie… nie życzą. Powód jest taki sam co ostatnio: straumatyzowani uchodźcy.
Syreny alarmowe 19 kwietnia
Zapewne pamiętacie, że w minioną niedzielę 10 kwietnia o 8:41 zawyły syreny w całej Polsce. PiS pomyślał, że wróci do nieprzestrzeganej od paru lat tradycji i z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej zafunduje Polakom budzenie. I o ile w normalnych okolicznościach taka forma upamiętnienia ważnego wydarzenia nie musi budzić kontrowersji, to w Polsce w roku 2022 budzi ogromne. Wszystko za sprawą tysięcy Ukraińców, którzy znaleźli u nas schronienie przed wojną. Wojną, której zawsze towarzyszą notoryczne dźwięki syren alarmowych, zwiastujących zagrożenie z powietrza. Dlatego uruchomienie ich na terenie Polski, państwa nieobjętego wojną, jest w obecnej sytuacji nieludzkie.
PiS jednak zaparł się i wygrał z samorządami wojenkę o 10 kwietnia, uruchamiając syreny zdalnie, wbrew protestem. Tymczasem minął nieco ponad tydzień i wojewoda mazowiecki zarządził, że w stolicy czas na… kolejne wycie. Tym razem z okazji 79. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Okazja, nie da się ukryć, bardzo ważna i nie budząca właściwie żadnych kontrowersji. Problem polega jednak na tym, że odpaleniu syren stanowczo sprzeciwiły się nie tylko władze Warszawy, ale i główni organizatorzy obchodów, czyli Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
19 kwietnia zostaną w Warszawie włączone syreny. Stanie się tak mimo apelu Muzeum POLIN, które jest organizatorem akcji społeczno-edukacyjnej Żonkile, by w tym roku od tego odstąpić. Wciąż najważniejsza jest jednak nasza pamięć i solidarność.
…napisało na Twitterze muzeum. To oczywiście nie zrobiło na panu wojewodzie żadnego wrażenia, bo syreny dziś w samo południe przez minutę zawyją w całej stolicy. Tyle dobrego, że znów na ukraińskie numery zostaną wysłane alerty RCB informujące, że syreny nie będą zwiastować żadnego zagrożenia.
Bezduszny wojewoda
Nie ma tu już sensu powtarzać argumentów, jakie pojawiły się w dyskusji przed 10 kwietnia. Mówiąc najkrócej: kobiety i dzieci z Ukrainy na jakikolwiek hałas reagują nerwowo, a szczególnie na znajomy sygnał zwiastujący rakiety albo bombowce. Myślę, że do zrozumienia tego wystarczy być uczniem podstawówki. Tymczasem Konstanty Radziwiłł, wojewoda, doświadczony polityk i lekarz, nie jest w stanie tego pojąć. Bo najważniejsze jest wykonanie zadania, jakim jest odpalenie syren „bo tak trzeba i już”. A przy okazji można dokuczyć prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu, bo część osób (głównie… pisowców) to jego obciąża odpowiedzialnością ze syreny, ignorując fakt że stanowczo przeciw nim zaprotestował.
Z jednej strony zatem Polska pokazuje się fantastycznie na całym świecie przyjmując do siebie miliony Ukraińców i wprowadzając ułatwienia dla uchodźców. Z drugiej jednak nieodpowiedzialni ludzie dopuszczają się perfidnych działań, jak właśnie owe zupełnie niepotrzebne syreny alarmowe. Po co to robią? Chyba tylko dlatego, że mogą. I że są bezdusznymi ludźmi bez wyobraźni. Jeśli pan Radziwiłł lubi hałas, niech wsadzi głowę w orkiestrową tubę i poprosi żeby ktoś w nią zadął. Jego potrzeba podwyższonych decybeli jest jednak lepsza niż ból uchodźców.