System dyskryminuje Polaków przy przechodzeniu na emeryturę nie tylko ze względu na płeć

Finanse Praca Dołącz do dyskusji
System dyskryminuje Polaków przy przechodzeniu na emeryturę nie tylko ze względu na płeć

W Polsce nawet przechodzenie na emeryturę bywa przesadnie skomplikowane. Dotyczy to w szczególności pracowników, którzy mają obowiązek zwolnienia się z pracy, by móc otrzymywać świadczenie. Tylko właściwie dlaczego są do tego zmuszani? Ich szefom nie nakazuje się zwijania działalności gospodarczej i jest ku temu całkiem sporo powodów.

Przechodzenie na emeryturę po obowiązkowym zwolnieniu się z pracy to dyskryminacja pracownika

Dużo się w ostatnim czasie mówi o nierównym traktowaniu kobiet i mężczyzn w kontekście niższego wieku emerytalnego pań. To dość jaskrawy przykład dyskryminacji ze względu na płeć, którą swego czasu zalegalizował Trybunał Konstytucyjny. Warto przypomnieć, że mówimy o czasach, w których skład tego organu nie budził ani wątpliwości, ani większych emocji w społeczeństwie. To jednak niejedyny przykład, gdy system emerytalny traktuje obywateli w niemalże identycznej sytuacji w drastycznie odmienny sposób.

Dobrym przykładem jest samo przechodzenie na emeryturę. Pracownicy i przedsiębiorcy traktowani są przez przepisy inaczej. Osoby zatrudnione mają obowiązek zwolnienia się z pracy. W przeciwnym wypadku należne im świadczenia zostają zamrożone. Tymczasem ich szefowie mogą spokojnie kontynuować działalność gospodarczą w dotychczasowy sposób i teoretycznie wciąż przysługuje im prawo do emerytury. W praktyce muszą oczywiście wziąć poprawkę na limity wysokości miesięcznych przychodów brutto. Jeśli zarobią 70 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzeni, to ich świadczenie zostanie zmniejszone. W przypadku 130 proc. dojdzie do jego zamrożenia przez ZUS.

Bezproblemowe przechodzenie na emeryturę w przypadku przedsiębiorców bardzo łatwo wytłumaczyć. W końcu konieczność zamknięcia albo przekazania komuś innemu działalności gospodarczej prowadziłoby do mnóstwa niepotrzebnych komplikacji. Niedogodności natury organizacyjnej dotyczą zarówno spółek, jak i jednoosobowej działalności gospodarczej. Likwidacja działalności jest bardziej skomplikowana niż zwolnienie się z pracy, a im większa firma, tym w grę wchodzi więcej formalności i rozliczeń.

Przymus likwidacji firmy oznaczałby dla jej pracowników utratę miejsc pracy. Co więcej, najmniejsi przedsiębiorcy rozliczający się dziś w formie karty podatkowej bezpowrotnie straciliby taką możliwość i musieliby zmienić formę opodatkowania na bardziej skomplikowaną.

Nic dziwnego, że przepisy dążą do oszczędzenia przedsiębiorcom-emerytom kłopotów. Tylko czemu dokładnie tego samego sposobu rozumowania nie stosujemy w przypadku pracowników? Jeżeli się dłużej nad tym zastanowić, to łatwo dojść do wniosku, że obowiązek zwolnienia się z pracy jest zupełnie niepotrzebny.

Emerytura należy się z racji odprowadzanych przez lata składek, a nie jakiegoś aktu łaski ze strony systemu

Zacznijmy od tego, że od strony formalnej nic nie stoi na przeszkodzie, by pracownika-emeryta przyjąć do pracy zaraz po dopięciu przez niego spraw związanych z uzyskaniem świadczenia. Po co więc zawracać im głowę koniecznością dokonania czynności, która w gruncie rzeczy sprowadza nas i tak do punktu wyjścia?

Dorabianie sobie do emerytury w polskich warunkach niekiedy bywa czymś wręcz niezbędnym. Nic więc dziwnego, że według zeszłorocznych danych GUS nawet 783,3 tys. emerytów i rencistów w Polsce wciąż pozostaje aktywnych zawodowo. Przechodzenie na emeryturę z obowiązkiem uprzedniego zwolnienia się z pracy jest irracjonalne przy optymistycznym założeniu, że pracodawca zechce taką osobę przyjąć z powrotem. Co jednak w sytuacji, gdy ten wcale nie ma takiego zamiaru?

Nie da się ukryć, że z punktu widzenia prawa pracy mamy do czynienia z rozwiązaniem stosunku pracy z woli pracownika. O żadnego rodzaju kodeksowej ochronie mowy więc być nie może. Pracodawca nie ma też żadnego obowiązku przyjęcia takiego pracownika-emeryta z powrotem. Gdyby nie jego przejście na emeryturę, to zwolnienie go byłoby dużo trudniejsze. Problem dotyczy zwłaszcza budżetówki, w której możliwość dogadania się „jak człowiek z człowiekiem” bywa niekiedy ograniczona typowym dla administracji formalizmem.

Kolejnym argumentem przeciwko obowiązkowi zwalniania się z pracy dla przyszłych emerytów jest niesprawiedliwość takiego rozwiązania. Po osiągnięciu wieku emerytalnego państwo powinno wypłacać nam pieniądze nie dlatego, że robi nam jakąś wielką łaskę, ale dlatego, że przez długie dekady naszej aktywności zawodowej odprowadzaliśmy składki. Warto wspomnieć, że obecnie to 9,76 proc. naszej wypłaty oraz drugie tyle kosztów po stronie pracodawcy.

Jeżeli ktoś tego nie robił, to nie ma prawa do świadczenia, ale też miał przez lata większą część swojej wypłaty do dyspozycji co miesiąc. Właśnie dlatego postulaty emerytalne części środowiska artystycznego spotykają się z niezrozumieniem i niechęcią ze strony społeczeństwa. Trzeba przyznać, że mechanizm zamrażania emerytury najskuteczniej dorabiających sobie świadczeniobiorców budzi bardzo zbliżone obiekcje.