Limit 130 proc. i obawy o „Polskę powiatową”. Samorządowcy są zaniepokojeni
U podstaw konfliktu leży jeden z kluczowych zapisów znowelizowanej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Nakłada on na gminy ograniczenie możliwości wyznaczania w planach ogólnych terenów pod nową zabudowę mieszkaniową do 130 proc. realnego zapotrzebowania. To zapotrzebowanie jest z kolei obliczane na podstawie sztywnego wzoru matematycznego, uwzględniającego prognozy demograficzne i ekonomiczne.
Jak podaje money.pl, samorządowcy, zrzeszeni m.in. w komitecie obywatelskim „Rozwój Polski” argumentują, że taki odgórnie narzucony limit jest oderwany od lokalnych realiów i odbiera włodarzom gmin możliwość elastycznego reagowania na potrzeby mieszkańców i inwestorów. Jak przekonywał w rozmowie z serwisem Tomasz Skoczylas, burmistrz Głogowa Małopolskiego i jeden z liderów wspomnianego komitetu,
To wójt, burmistrz i prezydent wiedzą najlepiej, w jakim kierunku będzie się rozlewała zabudowa w danej gminie. To włodarze powinni decydować o tym, gdzie można się budować, a nie algorytm. Jeżeli ten limit nie zostanie zniesiony, to będzie armagedon, rozwój zostanie zatrzymany. Taka sytuacja będzie w wielu gminach, nie tylko w naszej. Najbardziej odczuje to tzw. Polska powiatowa
To narzędzie racjonalizacji, a nie blokada. Ministerstwo odpiera zarzuty
Ministerstwo Rozwoju i Technologii, w odpowiedzi przesłanej money.pl, broni nowych przepisów, wskazując, że są one kontynuacją i doprecyzowaniem kierunku obranego już w 2015 r. Resort podkreśla, że obowiązek bilansowania terenów pod zabudowę ma na celu racjonalizację decyzji przestrzennych i zapobieganie niekontrolowanemu rozlewaniu się miast, które generuje ogromne koszty społeczne i infrastrukturalne.
Ministerstwo zapewnia również, że nowe przepisy w żaden sposób nie wpływają na prawo własności jakiejkolwiek działki. Wszystkie dotychczas uchwalone plany miejscowe oraz wydane decyzje o warunkach zabudowy (tzw. wuzetki) pozostają w mocy. Jednocześnie resort podkreśla, że prawo własności nie jest prawem absolutnym, a możliwość zabudowy musi wynikać z szeregu analiz, które leżą w gestii organów planistycznych.
Groźba paraliżu dla spóźnialskich. Reforma może mieć poważne konsekwencje
Do tej pory, w przypadku braku planu miejscowego, inwestycje można było realizować na podstawie „wuzetek”. Po 30 czerwca 2026 r. wydawanie takich decyzji będzie możliwe tylko na obszarach, które w nowym planie ogólnym zostaną wskazane jako tak zwane obszary uzupełnienia zabudowy. Jeśli gmina nie wyznaczy takich stref, na jej terenie, poza ściśle określonymi wyjątkami, nastąpi całkowita blokada nowych inwestycji do czasu uchwalenia szczegółowego planu miejscowego.
Wszystko wskazuje zatem na to, że najbliższe miesiące upłyną pod znakiem intensywnych negocjacji między samorządami a rządem. Choć ministerstwo na razie nie planuje nowelizacji ustawy, to monitoruje proces wdrażania reformy. Jej ostateczny kształt i ewentualne korekty będą miały ogromne znaczenie dla przyszłości rozwoju przestrzennego w setkach polskich gmin - a także dla potencjalnych inwestorów.