W kraju, który chce doganiać Europę pod względem innowacyjności i produktywności, taki wynik to wciąż za mało.
Z danych zebranych w sierpniu 2025 r. na próbie blisko 1200 osób wynika, że dokładnie 50 procent profesjonalistów inwestuje w siebie poza pracą. Najczęściej są to studia podyplomowe (23 proc.), nauka języków (19 proc.) i certyfikacje branżowe (17 proc.). Co dziesiąty badany wybiera mentoring lub coaching, tyle samo sięga po kursy zawodowe. Zaledwie 7 proc. decyduje się na akademie rozwojowe. Część stawia na klasyczne studia zaoczne, choć to nadal mniejszość.
Dlaczego ludzie uczą się po godzinach?
Najczęściej z własnej, wewnętrznej potrzeby. Aż 27 proc. badanych mówi o naturalnej ciekawości i chęci rozwoju. Na drugim miejscu plasuje się kalkulacja związana z karierą – 26 proc. liczy, że dodatkowe kwalifikacje przyspieszą awans czy zmianę pracy. Co dziesiąty traktuje edukację jako tarczę chroniącą przed wypadnięciem z obiegu. Są i tacy, którzy uczą się, bo chcą spełniać marzenia – 12 proc. Tak naprawdę to ciekawy sygnał: w czasach niepewności i ciągłych zmian część osób traktuje naukę nie jako obowiązek zawodowy, ale jako sposób na samorealizację.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Druga strona medalu wygląda gorzej. Połowa pracowników w ogóle nie angażuje się w zorganizowaną naukę poza pracą. Najczęstsza wymówka to brak czasu – wskazuje na nią 48 proc. respondentów. Na kolejnym miejscu są finanse (18 proc.) i niedopasowana oferta kursów (17 proc.).
Tylko 5 proc. przyznaje wprost, że zwyczajnie nie ma ochoty. I tu pojawia się problem. Bo o ile trudno walczyć z brakiem motywacji, to barierę czasu czy pieniędzy można przynajmniej częściowo zdejmować – czy to poprzez elastyczniejsze grafiki, czy finansowanie szkoleń przez pracodawcę.
Na tle Europy wypadamy blado
Według Eurostatu w 2022 roku tylko 24 proc. dorosłych Polaków brało udział w kształceniu, prawie o połowę mniej niż średnia unijna. Gorzej było tylko w Bułgarii i Grecji. Wyniki badania Hays są bardziej optymistyczne, bo dotyczą ludzi z natury bardziej aktywnych – specjalistów i menedżerów. Jednak jeśli ambicją Polski jest skracanie dystansu rozwojowego do krajów zachodnich, sama „połowa” to nadal wynik, który nie napawa dumą.
Na czym powinniśmy się skupić? Eksperci podkreślają, że przyszłość to nie tylko certyfikaty, ale i tzw. kompetencje przenośne. Myślenie analityczne i krytyczne, umiejętność współpracy, komunikacja, adaptacja do zmian – to dziś prawdziwa waluta na rynku pracy. Na stanowiskach liderskich dodatkowo liczy się empatia i zdolność do prowadzenia ludzi przez zmianę. To właśnie te umiejętności są bardziej odporne na zmieniające się technologie niż znajomość jednego czy drugiego programu.
Firmy mają w tym zakresie sporo do zrobienia
Zamiast organizować jednorazowe, drogie szkolenia wyjazdowe, lepiej wprowadzić regularną „godzinę na naukę” w ramach pracy. Proste rozwiązania – dostęp do platformy e-learningowej, mentoring wewnętrzny, częściowe finansowanie kursów – mogą mieć większe znaczenie niż pokaźny budżet szkoleniowy, którego i tak często brakuje. Problem w tym, że w Polsce kultura uczenia się w miejscu pracy nadal raczkuje. To, że tylko 3 proc. respondentów uczy się poza pracą z powodu braku możliwości rozwoju w firmie, można odczytywać optymistycznie. Ale równie dobrze można uznać, że większość i tak nie oczekuje zbyt wiele od pracodawców w tym zakresie.
Nie ma cudownego lekarstwa na brak czasu, ale warto zauważyć, że nawet godzina tygodniowo przekłada się na 52 godziny w roku. To wystarczająco, by opanować podstawy nowego języka, przerobić porządny kurs online czy przejść kilka spotkań mentoringowych. Edukacja nie musi oznaczać kolejnego dyplomu do powieszenia na ścianie. Czasem bardziej wartościowy okazuje się zestaw krótkich, konkretnych modułów – od obsługi narzędzi analitycznych, po warsztaty z prezentacji czy podstawy sztucznej inteligencji w codziennej pracy.
Jeśli więc chcemy doganiać Zachód, musimy nauczyć się traktować rozwój nie jako projekt na boku, ale jako element codziennej higieny zawodowej. Pół godziny czy godzina tygodniowo to nie poświęcenie, lecz inwestycja w to, by za kilka lat nie zostać w tyle. I to nie tylko w wymiarze indywidualnym. Bo brak chęci do nauki dorosłych to problem gospodarczy – mniej innowacji, niższa produktywność, mniejsza odporność rynku pracy na kryzysy.