Podatek samochodowy za każdy pokonany kilometr (milę)
Rząd Wielkiej Brytanii rozważa wprowadzenie tzw. podatku "pay-per-mile", czyli opłaty w zależności od przejechanej odległości. Według doniesień medialnych The Telegraph, BBC oraz Financial Times, opłata miałaby wynieść 3 pensy za milę, co daje nieco poniżej 9 groszy za każdy kilometr.
Jakby tego było mało, pomysł ma być uzupełnieniem obecnego podatku drogowego (VED), dlatego bywa nazywany przez media "VED-plus". Brytyjski rząd tłumaczy to jako rekompensatę ubytków w dochodach budżetowych spowodowanych zmniejszonym użyciem paliwa. Czytaj: wydałeś więcej na samochód EV żeby np. zaoszczędzić na źródle napędu, to teraz dopłacaj do interesu, bo państwowa kasa się nie zgadza. Co najciekawsze, to przecież same europejskie rządy promują elektromobilność jako "ekologiczny i tani środek transportu". Zachęcają do zmiany i przesiadki na elektryki, a później nagle wymyślają na nie nowe opłaty i podatki.
Widocznie w Wielkiej Brytanii elektryki cieszą się sporą popularnością. I to chyba zbyt dużą, skoro tamtejszy rząd chce niejako ukarać kierowców nowym podatkiem, który jest wręcz absurdalny. Jak pisze motoguru.pl, projekt ma zostać wpisany do budżetu jeszcze w bieżącym miesiącu, a - po konsultacjach społecznych - ma zacząć obowiązywać już od 2028 roku.
A ile ten (para)podatek mógłby - czysto hipotetycznie - kosztować w Polsce?
Dziękuję za taką oszczędność z EV
Wszystko zależy od tego, ile kto jeździ. Im większy przebieg, tym większy podatek "pay-per-mile". Zaokrąglijmy go do równych 9 groszy za kilometr. Wystarczy pokonywać dziennie zaledwie 10 kilometrów, aby ów podatek za korzystanie ze swojego samochodu wynosił 90 groszy. Ile będzie to w skali roku?
Według danych udostępnianych przez CarVertical przeciętny polski kierowca pokonuje rocznie 17 925 kilometrów. To jedna z mniejszych średnich na całym Starym Kontynencie, a i tak podatek znacząco podwyższyłby eksploatację samochodów elektrycznych, które cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Gdyby proponowany w Wielkiej Brytanii podatek przemycić w tej samej formie do Polski, to statystyczny "Kowalski" płaciłby za niego 1613,25 zł rocznie.
Oprócz płacenia za prąd podczas ładowania ogniw, ubezpieczania samochodu (nierzadko także na autocasco), sezonowej wymiany opon (chyba że masz ogumienie wielosezonowe) i ewentualnych napraw, do utrzymania elektryka należałoby doliczyć dodatkowe ~1600 złotych. I to każdego roku. A jeśli robisz 2 lub 3x tyle więcej kilometrów swoim samochodem elektrycznym, to podatek wyniesie ~3200 lub nawet ~4800 zł. Nie mówiąc już o większych przebiegach...
Czy w naszym kraju przyjąłby się taki podatek? Wydaje mi się, że w naszym kraju nie ma podatku, którego nie można byłoby wymyślić i nałożyć.